Mercy, mercy
Chains all wrapped around me, around me
Try to break free from the darker part of me
Mercy, mercy, pleaseI forget myself and my good nature
When I let temptation get the better of me
Oh, mercy meAll I see (monster)
Is a monster in me
All I see (monster)
Is a monster in me***
Walki mają to do siebie, że ich koniec dociera do ciebie dopiero kiedy zobaczysz zmarłych. Kiedy uderzy w ciebie widok martwych ciał bliskich, znajomych, dalszych lub bliższych twojemu sercu. Kiedy sama Śmierć zaśmieje ci się w twarz, zabierając ich ze sobą na ostatnią wędrówkę.
Tak było i tym razem. Mimo, że starsi walczyli z całych sił, ryzykując życie, tylko oni byli na tyle wyszkoleni. Dzieci tego nie potrafią. O ironio, dzieci często nie rozróżniają dobra od zła, z czego sam Szatan wesoło korzysta, zabierając je do siebie. Odbierając im przyszłość, niszcząc marzenia, wbijając sztylet w serca najbliższych, ale nie tylko. Śmierć dziecka jest chyba bolesna dla każdego.
I teraz, przechadzając się po zrobionym na szybko szpitalu, mijając rannych, ale też i trzy martwe ciała dzieciaków, nie mogłam powstrzymać kłębiących się w moim umyśle myśli. Gdyby nie ja, ta rzeź nie miałaby miejsca. Zacisnęłam zęby, odganiając niechciane łzy. Czy taka jest cena za próbę zatrzymania kogoś bliskiego mojemu sercu? Czy to zawsze mnie musi spotykać takie brzemię?
Wyszłam na dwór, potrzebując odsapnąć od takiej ilości emocji. Po raz kolejny w życiu czułam się winna i, ni chuja, nie wiedziałam co teraz zrobić. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się, mając złudną nadzieję, że coś mi to da. Cudownie.
Zmarszczyłam brwi, kiedy do moich uszu dobiegł odgłos walki. Kogoś ominęliśmy? Zmieniłam się w połowicznego tygrysa i szybko ruszyłam za szkołę, skąd dobiegały mnie dźwięki. Ostrożnie wychyliłam głowę zza rogu, a kiedy zobaczyłam co się odpierdala, ręce mi po prostu opadły. Naprawdę, z facetami trzeba jak z dziećmi.
Niewiele myśląc szybko znalazłam się przy trzech walczących, w dosyć nierównej walce 1 vs 2 i szybko zablokowałam cios Wilson'a, następnie wykonując kilka celnych uderzeń, w wyniku których padł na ziemi z kilkoma połamanymi kośćmi. Nie zabije go to, ale unieruchomi na jakiś czas. Następnie odwróciłam się do Vanom'a, podskakując w górę i łapiąc go za szyję, ściągając do ziemi tak, że kiedy stanęłam na nogach, jego głowa była chyba na wysokości jego kolan. Nie przejmując się teraz jego komfortem ruszyłam do przodu, uprzednio owijając ogon wokół tułowia Pool'a, który burczał pod nosem jakieś przekleństwa.
- Kocham cię Wade-Blade, ale jeśli nadal będziesz tak marudził, to złamię ci też szczękę. – warknęłam, po czym zwróciłam się do naszego kosmity. – A wy ani słowa, chyba, że mam was poszczuć tak jak Annie jakiś czas temu.
***
- No dobrze, ale dlaczego? – zapytał po raz setny Scott, na co walnęłam dłonią w blat biurka.
Wzięłam głębszy wdech, rzucając mordercze spojrzenie Summers'owi, kolejnemu Summers'owi, o! i jeszcze jednemu Summers'owi, po czym przeniosłam je na Storm, Kurt'a, Venom'a, Neena'ę i Wade'a, Logan'a omijając, wracając nim na hologramy. Naprawdę, kiedy parę godzin temu z radością i ulgą zareagowałam na powrót nowożeńców, tak teraz odesłałabym ich w pierony. Fakt, dużo pomogli przy leczeniu, opatrywaniu, ogarnianiu budynku i odciążyli Storm, która mogła porozmawiać z wychowankami, uspokoić ich. Ale kiedy wszyscy wparowali do mojej pracowni, w której wznawiałam pracę barier dookoła szkoły i sortowałam wspomnienia Blaire, wkurzyłam się. Pomijając też fakt, że wszyscy znaleźli chwilę na przebranie się z bitewnych ubrań, szczególnie długą znalazła Neena, stojąc teraz w moich ciuchach, ja nawet nie wróciłam do całkowicie ludzkiej postaci.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...