I got my driver's license last week
Just like we always talked about
'Cause you were so excited for me
To finally drive up to your house
But today I drove through the suburbs
Crying 'cause you weren't aroundAnd you're probably with that blonde girl
Who always made me doubt
She's so much older than me
She's everything I'm insecure about
Yeah, today I drove through the suburbs
'Cause how could I ever love someone else?And I know we weren't perfect but I've never felt this way for no one
And I just can't imagine how you could be so okay now that I'm gone
Guess you didn't mean what you wrote in that song about me
'Cause you said forever, now I drive alone past your street***
Nie zwracając uwagi na coraz większy spadek siły wybiłam się z ziemi, wskakując na rozłożystą gałąź jakiegoś tropikalnego drzewa. Zerknęłam w dół i widząc, że żaden żołnierz mnie jeszcze nie namierzył, otarłam pot i zaczęłam wdrapywać się wyżej po szerokich gałęziach, aż znalazłam się nad koronami reszty drzew, mając widok na okolicę.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a temperatura musiała przekraczać 30 stopni, bo mimo braku wysiłku, pot spływał po mnie strumieniami, do tego wilgotne powietrze nie pomagało. Ah, nie ma to jak puszcza amazońska i jej równikowy klimat. Moja dzika natura natomiast nie była tak zadowolona, w końcu który tygrys syberyjski żyłby w takim upale? Tylko tak pojebany jak ja.
Lekki wiatr owinął się wokół mojego ciała, przyjemnie je ochładzając i rozluźniając, a razem z nim dotarły też do mnie zapachy szkodników, potocznie zwanych żołnierzami czy kukiełkami. Byli już blisko.
Westchnęłam, ponownie napinając mięśnie, które trzęsły się lekko z wysiłku i szybko analizując sytuację zeskoczyłam w dół, by wylądować parę gałęzi niżej na, już, truchle, które zostało przecięte ostrzem w metalowej ręce. Przejechałam wzrokiem dookoła i nie dając reszcie czasu na reakcję, skoczyłam na kolejnego, zatapiając w nim zęby. Metaliczny smak krwi rozpłynął się w moich ustach powodując, że prymitywne instynkty zaczynały brać nade mną górę, podpowiadając co powinnam dalej zrobić. Słuchając ich, rzuciłam się na następnego, celnym kopnięciem zrzucając go z drzewa, a jego kolega został wgnieciony w pień. Widząc, że coraz więcej żołnierzy znajdowało się na gałęziach, zeskoczyłam w dół, starając się przy okazji strącić jak najwięcej z nich. Gładko wylądowałam na trawie w diamentowej postaci, po chwili wracając do zwykłej i rozglądając się dookoła. Ponad dziesięciu mundurowych otoczyło mnie, celując nożami bądź bronią palną. Na samą myśl o nadchodzącej masakrze moje mięśnie zabolały, sprzeciwiając się, ale zostało to szybko zagłuszone przez adrenalinę i chęć odebrania im życia.
Zaatakowali pierwsi, strzelając z pistoletu. Zrobiłam salto nad lecącym pociskiem i wylądowałam na pierwszym z nich, przejeżdżając wysuniętym ostrzem po jego torsie. Szybko odwróciłam się i wyskoczyłam w powietrze, równocześnie kopiąc dwóch obok. Rzuciłam się na kolejnych, przeszywając ich nożem bądź gryząc.
Zaryczałam czując promieniujący ból w plecach. Skurwysyn musiał mnie trafić. Na coraz bardziej drżących nogach odwróciłam się do pozostałej piątki i starając się olać ranę, rzuciłam na pierwszego, szybko go zabijając. Odwróciłam głowę do reszty, od której w moją stronę poleciały kolejne pociski. Zrobiłam kilka koślawych akrobacji, w końcu lądując na plecach na ziemi i skomląc z bólu po kilku kulach, które mnie dosięgnęły. Ostatkiem sił spięłam się w sobie i wolno podniosłam z ziemi, zaczynając kroczyć ponownie w stronę żołnierzy, którzy ciągle we mnie strzelali. Zasłaniałam się prawą ręka, ale część kul i tak wbijała się w lewą część mojego ciała jak w masło. Warczałam z bólu, ale nie poddawałam się, coraz bardziej zbliżając do nich. Nie zważając na brak sił wybiłam się i wylądowałam na pierwszym z nich. Zamachnęłam się, a kiedy sztylet miał wbić się w ciało, zamiast niego napotkał powietrze. Żołnierz zniknął, przez co upadłam na ziemię, warcząc z niezadowolenia. Czułam jak ból po kulach znika, krew z moich dłoni i ubrań wyparowuje, a las i reszta fantomów zmienia się w stalowe pomieszczenie, oświetlone kilkoma świetlówkami na suficie. Jedyne co zostało to zmęczenie i wciąż opadające że mnie siły.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...