Head in the dust, feet in the fire
Labor on that midnight wire
Listening for that angel choir
You got nowhere to runYou wanna take a drink of that promise land
You gotta wipe the dirt off of your hands
Careful son, you got dreamer's plans
But it gets hard to standSoldier keep on marchin' on
Head down til the work is done
Waiting on that morning sun
Soldier keep on marchin' onQuiet now, you're gonna wake the beast
Hide your soul out of his reach
Shiver to that broken beat
Dark into the heat***
Logan
Zerknąłem przez ramię, odpalając cygaro i unosząc brew na miny reszty Rangers'ów. Wszyscy tak samo przerażeni, bojący się o własne życie. Miałem ochotę zapytać 'pierwszy raz, huh?'. Prychnąłem, łapiąc karabin w oby dwie ręce i przenosząc wzrok na wybrzeże, do którego dopływaliśmy. Widziałem na plaży drut kolczasty, bunkry, palisady i miny, czekające na nas. Będąc człowiekiem, też bym się bał jak cholera o to, czy przeżyję. A teraz, jedyne co mnie przerażało to to, jak moje serce było spokojne przy szybkich uderzeniach całej reszty. Będąc na tylu wojnach i wychodząc z nich bez szwanku, czułem na swój sposób melancholię i zmęczenie.
Dobiliśmy w pobliża brzegu, na co wyszliśmy z barki, lądując po kolana w wodzie i szybko biegnąc do plaży, żeby nie zostać postrzelonym i samemu zacząć ostrzał. Padłem na ziemię obok Victor'a, mierząc z karabinu do wrogów, ukrytych w bunkrach. Mieli nas prosto na celowniku, ta misja to czyste samobójstwo dla prawie wszystkich. Udało mi się trafić kilku, ale patrząc na to, ile naszych już zginęło, nie było to duże 'zwycięstwo'.
- Koniec tej dziecinady, czas się zabawić. – usłyszałem brata, który poderwał się w górę i niczym dzikie zwierzę ruszył do przodu, przeskakując nad drutem i palisadami. W końcu tym byliśmy, zwierzętami na kolejnej wojnie, grającymi pionki mające zginąć na froncie dla dobra ludzkości.
Warknąłem i także wstałem, ruszając do przodu. W biegu minąłem krzyczących 'kolegów po fachu', chcących żebym wracał, ale olałem ich. Ktoś musi im utorować drogę. Przeskoczyłem nad kilkoma drutami kolczastymi, lądując robiąc przewrót w przód i kończąc w klęku na jednej nodze, opierając rękę z M1 na drugiej i strzelając do kilku żołnierzy.
Warknąłem, kiedy kilka kul przeszyło mój tors, powodując ból, który zawsze mi towarzyszył. Dzięki niemu wiadomo, że się żyje, chociaż to dość brutalne stwierdzenie, ale całkiem trafne. Poczułem jak kule wypadają z zasklepionych ran i kontynuowałem bieg. Od skarpy, na której znajdowały się bunkry pełne nazistów dzieliło mnie koło stu metrów więc przyspieszyłem, robiąc koślawy zygzak żeby uniknąć spowalniających kul.
W Ameryce jest ciągły nabór do wojska, wielu młodych dałoby się zabić, żeby wstąpić do armii, bo nie mieli pojęcia jak to jest. Tam ciągle pierdolą o jakimś Kapitanie Ameryce, które może i się przysłużył, ale... Na wojnie się ginie, to nie gra, jak sobie to wyobrażają. To walka o pokój, ale przede wszystkim, o swoje życie. A oni dostają się tu myśląc, że wrócą i zostaną powitani przez samego prezydenta. Dobre sobie.
Odbiłem się od ziemi, wskakując na skały, na których stał bunkier i złapałem pierwszego żołnierza, wyrzucając go, po czym szybko wziąłem jego karabin i wymierzyłem w resztę, naciskając spust. Kule szybko trafiły do celu, powodując ich upadek, a ja westchnąłem, rozglądając się. Zabijanie nigdy nie było moją ulubioną rzeczą, ale takie były warunki wojny. Giniesz ty, albo on. No, może nie w moim przypadku, ale tego się trzymajmy.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...