It's a fragile world,
fragile world,
fragile world,
Flying in the air,
Cause I've come too far,
Under the stars,
I'm ready to fear,To earn easy days,
Mysterious ways,
I'll never refill,
All the burden that I face,
Inside every night,
I'm a stranger when I wake,
Wake up in your eyes,When the world I've come to know,
Is a replica of our own,
Forever alone,
Flying in the air,
When I refuged and I'm saved,
In mystery never break,
I'm hiding away,
Flying in the air***
Chodziłam tam i z powrotem po laboratorium, czekając na wyniki analizy krwi. Odkąd zasłabłam pamiętnego dnia po rozmowie z James'em, nagłe zawroty głowy i osłabienia nasiliły się. Nikomu o tym nie mówiłam, nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej paniki. Wystarczy, że sama latałam po pracowni jak pojebana, nie mogąc się uspokoić. Kiedy w końcu usłyszałam krótkie pikanie, oznajmiające, że analiza się zakończyła, machnęłam ręką, wywołując hologram i aż usiadłam z wrażenia.
- No kurwa bez jaj. – powiedziałam, ze strachem patrząc na wyniki. Umieram.
U M I E R A M.
Przyłożyłam dłonie do twarzy, biorąc głęboki wdech i czując łzy wypływające z moich oczu. Zawsze miałam przeczucie, że coś jest nie tak z tą kupą żelastwa, potocznie zwaną moim ciałem, ale nie wiedziałam, że aż tak. Cholera, zignorowałam podświadomość i teraz są skutki. Przetarłam oczy i z westchnieniem spojrzałam na hologram przede mną i napis, głoszący mój wyrok.
Zatrucie krwi palladem na poziomie 47%.
Patrzyłam na niego beznamiętnym wzrokiem, nie wiedząc co zrobić. Zajebiście mnie ulepszyłeś, Stryker. Opóźniłeś tylko moją śmierć o jakieś siedemnaście lat, wielkie dzięki! Akurat wtedy, kiedy wszystko zaczyna się układać! To jakieś pierdolone fatum.
Co teraz? Nie mogę o tym nikomu powiedzieć. Nie chcę współczucia, opieki ani uwagi większej niż dotychczas. Nie chcę widzieć bólu i smutku na twarzach najbliższych. Jęknęłam i stanęłam na nogi, wyszukując informacje na hologramie o czymkolwiek, co mogłoby spowolnić zatruwanie. Znalazłam jakieś gówniane koktajle, wyglądające jakby były z wodorostów, zapewne smakujące obrzydliwie, ale jeśli mogą pomóc, to mogę się poświęcić.
- Thea? – usłyszałam Ororo wchodzącą do środka, na co szybko starłam łzy i usunęłam hologramy, by odwrócić się do niej z wymuszonym uśmiechem.
- Tak?
- Tak sobie myślałyśmy z Jean, że dawno nie robiłyśmy żadnych wspólnych posiadówek i wpadłyśmy na pomysł, żeby dzisiaj zrobić jedną. Co ty na to?
Ostatnie schlanie się przed śmiercią? Brzmi jak plan.
- Chętnie. Znowu u mnie?
- Jeśli nie masz nic przeciwko.
- Nigdy nie mam. – uśmiechnęłam się nieco szerzej. – Zamawiamy pizze, nie?
- Żadnej z nas nie chce się gotować więc tak.
- Świetnie. W takim razie, do zobaczenia o dwudziestej u mnie.
- Jasne, piwniczaku.
Posłała mi wesoły uśmiech i wyszła, na co wolno wypuściłam powietrze, przykładając dłoń do czoła. Robienie ludzi w chuja czas zacząć.
Odwróciłam się do hologramów, wracając do szukania czegokolwiek, co by pomogło, chociaż częściowo zredukowało poziom zatrucia lub zamiennika palladu. Chociaż obawiam się, że nie znajdę niczego odpowiedniego.
CZYTASZ
SILVERCLAW | Wolverine
FanfictionSinthea Stark nigdy nie miała w życiu kolorowo. Najpierw była cieniem podążającym za swoim bratem, nigdy nie była brana pod uwagę. Kiedy skończyła siedem lat zaczęła się zmieniać, co poskutkowało tym, że dalej była cieniem, tylko takim, którego wszy...