74 \\ WEJŚCIE SMOKA

160 15 4
                                    

Stitch by stitch
You patch me up then tear me down
Stitch by stitch
You made a monster 

You made a monster
You made her
You made a monster
You made her 

***

- Jesteśmy na pozycjach. – usłyszałam, na co na moich ustach pojawił się lekki uśmiech.

- Przyjęłam, wchodzę. Bez odbioru. – mruknęłam, wyciągając katanę z pochwy i ostatni raz sprawdziłam działanie projektorów na prawej ręce.

Wzięłam głęboki wdech i przymknęłam oczy, przypominając sobie wszystkie powody, dla których tak bardzo ich nienawidzę. Victor'a, Stryker'a, HYDRA'y. Przeleciały mi przed oczami, które po otwarciu płonęły różowym ogniem. Czułam, że jestem gotowa stawić czoła swoim koszmarom.

Wyszłam z ukrycia, prosto na gruntową drogę prowadzącą do bazy. Wolny krok zmienił się w marsz, a potem sprint. Mimo, że dzieliło mnie od bramy sto metrów, bieg wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Doskonale czułam swój przyspieszony oddech i tętno, ciężko było mi tylko powiedzieć czy to z wysiłku, czy ekscytacji nadchodzącą walką.

Przeskoczyłam bramę i wylądowałam po drugiej stronie, wzbijając dookoła tumany kurzu i zmieniłam się w diament. Wyprostowałam się i spojrzałam prosto w najbliżej znajdującą się kamerę, unosząc prawy kącik ust w uśmiechu.

- STRYKER! – krzyknęłam, unosząc w górę ręce. – Jestem, tak jak zaplanowałeś!

Jak się spodziewałam, w odpowiedzi otwarły się wrota z hangaru, przez które ruszyli na mnie żołnierze wymieszani z robotami. Zrobili postęp, nie ma co.

Nie tracąc czasu, ruszyłam w ich stronę, kilka metrów przed zderzeniem wyskoczyłam w powietrze i z obrotem wleciałam w tłum, a po chwili czułam pierwsze krople krwi. Uśmiech na mojej twarzy zmienił się na ten psychopatyczny i już bez hamulców rzuciłam się w wir walki, nie zważając na to, czy zabijam ludzi czy roboty. Chciałam po prostu jak najszybciej wyeliminować pionki, które bronią swojego króla. Chciałam dopaść i zatopić kły w gońcu, którym był Victor, a potem napawać się śmiercią Stryker'a.

Żadna ze stron nie dawała za wygraną i mimo lekkiego zmęczenia, które odczułam, nie pozwoliłam sobie na opadnięcie z sił i zadawałam ciosy z tą samą siłą i precyzją. Mimo wszystko, ostatnie treningi dużo mi dały. Mogłam podziwiać z jaką precyzją srebrne ostrze przeszywało kolejne ciała i pokrywało się szkarłatną cieczą.

Zmarszczyłam brwi słysząc nagły hałas, ale nie zauważając nic zignorowałam go, skupiając się na walce do czasu, aż złoto-czerwona kupa żelastwa wylądowała obok mnie, strzelając repulsorami do kilku wrogów.

- Co ty tu, kurwa, robisz? – warknęłam do brata, który w najlepsze wciągnął się w wir walki.

- Chyba nie myślałaś, że sama przeprowadzisz całą akcje? – odpowiedział. – Wsparcie jest już w drodze.

Wywróciłam oczami i zrobiłam salto, przy lądowaniu zatapiając katanę w głowie żołnierza. Zirytowało mnie, że nie zatarłam za sobą wszystkich śladów i, że Tony widocznie zignorował niedawne wydarzenia, ale z drugiej strony, być może Avengers rzeczywiście mogą pomóc.

- To jaki jest rozkład jazdy? – zapytał po chwili.

- Jazda z kurwami.

Rozdzieliliśmy się, każde z nas skupione na przeciwnikach. Pociski odbijały się od nas, zwykli żołnierze nie mieli szans przetrwać spotkqnia z nami. Z czego zdali sobie chyba sprawę, bo niedługo później musiałam zrobić szybki unik przed sporym działkiem wystrzelonym w moją stronę. Nie tracąc czasu ruszyłam w jego stronę i po wykonaniu kilku salt czy przewrotów, ostrze katany bez problemu przecięło maszynę, ku mojemu lekkiemu zdziwieniu. Katana jest tak ostra czy ta broń jest tak słaba?

SILVERCLAW | WolverineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz