58 \\ I ARMED YOU

242 14 10
                                    

Where do all the monsters hide
When they walk in the daylight
Left and right and up and down
I feel them crawl up my spine
Can you feel it now?
Can you feel it now?
Hidden figures silhouettes
We feel it when the wind blows
Coming at us from all angles
Bullets through the window
And we feel it now
And we feel it now
It’s what we’ve waited for

We’re soldiers
Marching on
Survivors
Standing strong
To the ends of the earth
At the edge of the world
Soldiers

***

Kolejny ranek nadszedł dość szybko. Jeszcze dwa dni i święta, a potem będę wracać. Nie przeczę, że podoba mi się tutaj, chociaż nie dałabym rady z nimi na dłuższą metę. Za mało się dzieje i muszę się ukrywać, co bywa męczące.

Wstawałam właśnie od stołu, mając zamiar skończyć wreszcie ramię Bucky'ego, kiedy do kuchni wlazł skacowany Tony. Na moich ustach od razu pojawił się wredny uśmiech. Kultura wymaga przywitania się ze starszym bratem, prawda?

- Cześć Tons! – wydarłam się, po chwili parskając śmiechem na jego zbolałą minę i mordujące mnie spojrzenie.

- Czemu moje kluczyki są w lodówce? – mruknął cicho, wyjmując jakieś picie.

- Powiedziałeś, że to cię zdziwi następnego dnia. – odezwała się Natasha. – Nie wiedziałam, że jak jesteś wstawiony to robisz pranki na samym sobie.

- To wiele wyjaśnia.

Pokręciłam głową i ruszyłam do wyjścia, mając zamiar zaszyć się w czeluściach laboratorium, ale nie było mi to dane, bo kilka minut później znalazł się tam też Tony, trzymając w rękach jakiś karton.

- E, młoda, Clint chciał koparkę to stwierdziłem, że razem w laboratorium będzie raźniej, ewentualnie coś pomożesz. – odezwał się, nie zwracając uwagi na moje zmrużone oczy.

- Kurwa. Ja tu mam rękę do zrobienia, kilo koksu do opchnięcia, aktualizację systemu, montaż łapy, noga mnie boli, łeb nakurwia, a ty do mnie z czymś takim! Tony, no kurwa. – wyrzuciłam na jednym wdechu, mierząc go spojrzeniem. – Dobra, pokaż to kurwa.

- Na ciebie zawsze można liczyć. – wyszczerzył się, po czym razem wybuchliśmy śmiechem.

- Żebyś się nie przeliczył. Swoją drogą wiesz, że chodzisz zygzakiem?

- McQueen?

Uniosłam brwi, patrząc z powątpiewaniem na tę lichą kreaturę, która właśnie przysiadła się do mnie i wyciągnęła płytę główną, a potem dwa wentylatory. Nic nie mówiąc wzięłam się do pracy, podpinając jeden z nich do odpowiednich wejść. Niestety, nie była to idealna płyta, bo już po chwili jasne się stało, że trzeba ogarnąć które złącza działają i prawdopodobnie wpiąć dwa takie same. Westchnęłam, chwilę później znajdując odpowiednie, tak samo jak Tony, byśmy po chwili wpięli je razem. Wiatraki ruszyły jak z kopyta, dosłownie, bo zaczął się nawet unosić nad nimi dym.

- Regulacja chyba poszła. – mruknęłam, po czym zmierzyliśmy się zgodnym wzrokiem.

- I tak będzie działał cały czas na maksa więc nic nie tracimy. – wzruszył ramionami.

- Co racja, to racja.

Wróciłam do swojego zadania, sprawdzając czy z ręką wszystko w porządku. Nie chcę mu dać ramienia, które może świrować jak pojebane.

SILVERCLAW | WolverineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz