47 \\ MERRY FUCKIN' CHRISTMAS WHERE'S HARD LIQUOR

250 15 14
                                    

I hold my hands and pray
That you'll be there on my final day
And if you are, oh if you are
Will you come with me?
And as this hole grows deeper love
Will you be by my side?

Oh, lover can you hear me now?
Still fighting for you, screaming out
My love is buried in the underground
So come follow me down
I'm sinking in the holy sound
Don't stand and just watch me drown
My love is buried in the underground
So come follow me down

***

Nieduże fale rozbijały się o skały klifu, tworząc spokojny i powtarzający się odgłos, który pomagał mi się zrelaksować. Ocean przede mną wydawał się czytać mi w myślach, dostosowując swój spokój do mojego, którego tak bardzo potrzebowałam. Nieboskłon kilometry dalej łączył się z wodą, tworząc prawie spójny horyzont. Jedynie dzięki jasnym gwiazdą mogłam je rozróżnić.

Wypuściłam dym z papierosa obserwując jak się rozpływa, po czym przeniosłam wzrok na lewą dłoń opartą o barierkę tarasu. Na wskazującym palcu połyskiwał złoty pierścionek z łapą kota wysadzaną różowymi kamieniami. Za każdym razem kiedy na niego patrzyłam, na mojej twarzy pojawiał się uśmiech na myśl o kimś, kto podarował mi go na święta. James, nie masz pojęcia jak bardzo cieszę się z tego prezentu. Nigdy nie dostałam czegoś tak... Pasującego do mnie. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Pozwalało mi to przypomnieć sobie, że nie jestem jedynie zwierzęciem. Że żyję, czuję i kocham.

Pierścionek nie był jednak jedynym prezentem. Dostałam także czarną, skórzaną kurtkę, lekko oversize, utrzymaną w klimacie motocykli, ze skrzydłami i logiem Harley'a. Skąd ten geniusz wiedział, że taka mi się ostatnio marzyła? Była po prostu idealna i już z niej korzystałam żeby nie zmarznąć w jeansach i krótszej bluzce.

- Znowu palisz? - dobiegł mnie głos Tony'ego, który po chwili stanął obok, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Znowu pijesz? - zerknęłam na szklankę z bursztynowym trunkiem w jego dłoni.

Posłaliśmy sobie rozbawione uśmiechy i jeszcze przez moment w ciszy podziwialiśmy widok przed nami.

- Więc co się dzieje? - zapytałam kilka minut później, odwracając się do brata, który westchnął.

- Spotkałem ostatnio takiego dzieciaka... Bystry, spostrzegawczy, do tego robi wiele dobrego, chociaż jest dosyć nieśmiały. - przerwał na chwilę żeby wziąć łyka. - Chodzi jeszcze do liceum. Nie mam pojęcia co z nim zrobić...

- Chcesz go u siebie zatrudnić?

- Myślę nad tym. Chciałbym, ale nie wiem czy on podoła, a co dopiero ja.

- Co masz na myśli? - uniosłam brew.

- Spędziłem z nim sporo czasu. Wiesz, że nie pokazuję zazwyczaj uczuć, nie licząc Pepper i ciebie, a ten dzieciak... On mieszka z ciocią, jego rodzice nie żyją. Mam czasami wrażenie, że ma mnie za jakiś autorytet w stylu ojca, a ja nie mam pojęcia jak na to zareagować. Rozczula mnie, ale...

- To będzie odpowiednie, Tony. - uśmiechnęłam się lekko. - Wyjdzie na dobre i tobie i jemu. To dobry dzieciak, przynajmniej tak o nim mówisz więc zdziwiłabym się gdybyś nie zrobił tak jak powiedziałeś. Tylko daj mu szansę.

- Tak myślisz?

- Mhm. - zaciągnęłam się i przymknęłam na chwilę oczy. Miałam nadzieję, że Tony postąpi dobrze. To będzie dobre rozwiązanie dla wszystkich.

- A ty? Co cię dręczy? Nigdy nie przyjeżdżałaś tak wcześnie.

- Mieliśmy w szkole atak. - westchnęłam. - Zginęła trójka dzieci, dyrektor zarządził wolny cały grudzień. Wszyscy w końcu potrzebowaliśmy po tym chwili na odetchnięcie.

SILVERCLAW | WolverineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz