- Chodź. Chcę ci coś pokazać - pociągnął cię za sobą, a ty poszłaś bez wahania. Jakbyś znała go od lat. Co jeśli ci coś zrobi? Co jeśli nie przeżyjesz tej nocy?
Znów chłopak zaprowadził cię do jakiegoś lasu, ten był dla ciebie mniej straszny, lecz mroczny i to bardzo mroczny. Jednak nie bałaś się, bo wiedziałaś, że cokolwiek co by się stało on cię obroni. Po chwili weszliście na dach opuszczonego domu.
- W ciemności czai się zło. Podobno. Niektórzy puszczają w obieg te bzdury, wierząc, że licho budzi się ze snu. - siedziałaś i słuchałaś go uważnie. Wpatrzona w niego, obserwowałaś każdy jego duch, mimikę twarzy, dosłownie wszystko - Czasem kiedy siadam tu, tu w tym lesie, na dachu domu przeznaczonego do rozbiórki, zastanawiam się, czy ja też jestem zły.
- Wiesz co? - spojrzałaś w las - Mimo strachu, ciągnie mnie do ciemności, ryzyka, niebezpieczeństwa - uśmiechnął się.
- W tym miejscu po zmroku nieraz przekraczamy i nadal będziemy przekraczać swoje granice. Ja i moja paczka. Wole jednak myśleć o tym pustym domu jak o swoim drogowskazie do lepszego życia. Albo życia w ogóle. Wdrapując się tutaj po raz pierwszy, smutny i wściekły na cały świat, chciałem zniknąć. Tak na zawsze. Dwadzieścia lat temu tan jedyny raz naprawdę nie widziałem innego rozwiązania, kiedy atmosfera w domu stała się nie do wytłumaczenia. Nie chciałem żyć. Teraz wiem, że to byłoby tchórzostwo i marna próba zwrócenia na ciebie uwagi. Nie pamiętam nawet dlaczego. Chyba pchnął mnie do tego wyryty w głowie obrazek z dzieciństwa w kolorach black and white... Przez lata nasiąkałem tą brudną dorosłością i wszystkim tym, czym dziecko nie powinno być otoczone. W ciszy znosiłem kłótnie, obojętność, nieobecność , plątałem się między nogami jakiś podejrzanych typów ciągle krążących po naszym domu. Byłem tam, a jakby mnie nie było. A przynajmniej starzy mnie nie zauważali. Chłonąłem wszystko, zbyt szybko i zbyt łapczywie. I faktycznie stojąc 20 lat temu na dachu, patrząc na las, na ostre krawędzie gałęzi drzew a pomiędzy nimi pustka, ciemność, mrok , czułem, że to mogłoby się stać, że to mogłoby mnie pochłonąć. Tylko że coś wtedy we mnie drgnęło. Jakaś wola walki. Zamiast skoczyć, postanowiłem stać się twardy, najtwardszy ze wszystkich. A przede wszystkim postanowiłem nie być samolubny. Miałem przecież młodszą siostrę, za którą czułem się odpowiedzialny - westchnął - Wróciłem więc do życia. Żarłoczny, pyskaty i ostry jak brzytwa. Zmieniłem swój wygląd. Spaliłem grzecznie sweterki i bluzeczki. Wymyśliłem grę w wyzwania. Zacząłem wyznaczać trendy Jeśli chciałem potrafiłem być naprawdę wrednym kretynem. Wtedy dostrzegł mnie Bang Chan. Gdy moi rodzice powiedzieli się o tym kim się stałem. Nie mogli, a wręcz nie chcieli tego zrozumieć, nie umieli tego zaakceptować. Nie chciałem, aby coś im się stało, więc uciekłem wymazując im wszystko z pamięci, lecz już było za późno. Oni musieli to zrobić. nieliczni o nas wiedzą - spojrzał na ciebie po czym w twoich oczach zobaczył wyraźne łzy - Dlaczego płaczesz?
- J-ja nie wiedziałam, ze tak dużo przeszedłeś. Co się stało z twoimi rodzicami?
- Nie żyją.
- A siostra?
- Mówili, że też ją zabili.
- Przykro mi.
- To było 20 lat temu, było minęło. Teraz jestem kimś innym.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Ufam ci - otarł twoje łzy.
- Kim jesteś?
- Co?
- Kim się stałeś?
- Kimś znacznie innym.
- Powiedz mi prawdę. Zasługuję na nią.
- Y/n..
- Po co opowiadałeś mi to wszystko? Bo ci się nudzi?
- Właśnie w tym domu zabito moją rodzinę. Właśnie w tym domu się wychowywałem. Właśnie w tym pieprznym domu się urodziłem! Wiesz jak to boli? Wracać tutaj po tym co się zrobiło? Gdybym im wtedy nie powiedział - do jego oczu napłynęły łzy - nic by im się nie stało - przytuliłaś go, mówiąc słowa, których tak bardzo nie cierpisz "będzie dobrze" - przestań. Nie zmuszaj się. Nienawidzisz tych słów, doskonale o tym wiem.
- Zbyt dużo o mnie wiesz. Chce się dowiedzieć kim jesteś.
- Przez to może stać ci się krzywda.
- Felix! - usłyszeliście wołanie z lasu.
- Cholera. Musimy uciekać.
- Kto to?
- Changbin.
- Czekaj no, ja sobie musze z nim coś wyjaśnić.
- Daj spokój, nic mi nie jest.
- Porozmawiam sobie z tym gnojem.
- Y/n chodź zmywamy się. Zanim zrobi ci krzywdę.
- Zostaw mnie , sam idź ja to załatwię.
- Dlaczego śmiertelnicy zawsze tak kozaczą - przewrócił oczami i wziął cię na ręce.
- Co ty wyprawiasz? Puszczaj!
- Cicho.
Jakimś cudem typek sobie zeskoczył z dachu i zaczął biec. Było to dla ciebie bardzo i to bardzo dziwne, mimo, że od dłuższego czasu coś podejrzewałaś, teraz nie chciałaś uwierzyć, że miałaś racje. Przecież wampiry to fikcja. One nie istnieją. Piją ludzką krew i żywią się ludzkim mięsem, a ty miałaś do czynienia z jednym z nich. Czy to mogło ci zagrażać?
CZYTASZ
He is my salvation || Felix and Me
FanfictionTwoja psychika podupada na zdrowiu, a jedynym twoim zbawieniem jest Lee Felix, który uwolni cię od tej całej brutalnej rzeczywistości.