Następnego dnia wychodząc z wytwórni napotkałaś się na nieznajomego ci mężczyznę. Szłaś strasznie zamyślona do domu wtedy na niego niespodziewanie wpadłaś. Uprzejmie przeprosiłaś i szybko zaczęłaś zbierać papiery, które wyleciały mu z rąk.
- Jest pani bardzo uprzejma. Skądś panią kojarzę.
- Ta jasne, teraz każdy mnie kojarzy. Staje się to męczące wychodzenie z wytwórni bez maseczki i czapki z daszkiem jest bardzo niebezpieczne - mężczyzna się zaśmiał - oj to nie jest zabawne, narażam się na wielkie niebezpieczeństwo - uśmiechnęłaś się.
- Rozumiem, ale wydaje mi się, że pani jest większym zagrożeniem niż to w jakim pani jest.
- Słucham? Chyba nie rozumiem.
- Chodzi mi o to, że jest pani strasznie silną i niezależną kobietą, da sobie pani radę ze wszystkim.
- Ah teraz rozumiem. Jeśli mogę wiedzieć to czym się pan zajmuje?
- Jestem dziennikarzem.
- Pewnie się pan spieszy, nie będę pana zatrzymywać.
- W sumie to mam spotkanie z szefem za jakieś -5 minut. Ale mam dla pani propozycję.
- Jest pan spóźniony nie lepiej, aby pan biegł do biura póki pana nie zwolniono?
- Mój szef wybaczy mi jak przyniosę nowe newsy.
- W jakim sensie?
- Chcę przeprowadzić z panią wywiad.
- Napiszecie o mnie w gazecie?
- I nie tylko, ale przecież to dla pani żadna nowość.
- Cóż...
- Napiszę do pani, do widzenia! - uciekł.
- Nie ma pan nawet mojego numeru!
Nie odpowiedział, zignorowałaś to. Poszłaś do domu, w którym czekała na ciebie babcia.
- Jak dobrze cię widzieć skarbie! - przytuliła cię - dużo pracy, prawda?
- I to jak i w na dodatek wzięłam się za jakieś cholerne śledztwo chłoptasia Seo-woo. Nie pasuje mi ten facet.
- Jest z mafii?
- Co? Nie, gorzej.
- O cholera, opowiadaj.
- Dobra. Nigdy go nie widziałam, a ona tyle o nim mówi, jaki jest świetny, zajebisty i wiesz o co chodzi - pokiwała głową - mówiła coś, że taki ktoś go mógł gonić, lecz tak się nie stało. A ja znam i miałam do czynienia z tym gościem i wiem, że to nie wróży nic dobrego. Boję się o Seo-woo. Nie mogę go znaleźć w ogóle w Internecie, nie wiem jak ma na nazwisko. I nie chodzi mi o to czym się zajmuje tylko nim jest. Czekaj - dostałaś oświecenia - może jego banda to była banda Felix'a!
- Co? Nie nadążam.
- Nie ważne, chyba rozwiązałam wszystkie swoje problemy związane z nim.
- Świetnie, a ten Felix to ten przystojniak o którym mówiłaś i ten, który przyniósł cię kiedyś do domu?
- Tsa... Ale jest jeszcze nieopanowany.
- Co?
- W sensie Jeongin - ciężko przeszło ci to przez gardło.
- Ok, czyli nie możesz się zdecydować?
- To nie tak. Czuję się bezpiecznie z obojgiem i wiem, że jestem bezpieczna z obojgiem, ale tylko Felix potrafi mnie odciągnąć od moich problemów, za to nieopanowany robi ich jeszcze więcej, znaczy Felix też, ale mniej..? Nie nie nie. Robią ich po tyle samo.
- Ciężko tak z twoich opowieści, ciężko ostatnio opowiadasz, nic nie rozumiem. Przyprowadź ich to będę wiedziała co robić.
- Oj babciu..
- No co?
- Ja nie szukam męża.
- A powinnaś.
- Słucham!?
- Żartuje, spokojnie - zaczęła się śmiać - chcę ich poznać.
Przewróciłaś oczami.
- Mam teraz inne problemy niż oni babciu.
- Przyprowadź ich.
- Jasne, jasne..
- Świetnie, teraz wynocha do pracy! Nie ma obijania się!
- Boże co z tobą?
- Dziś mam zły dzień, proszę to uszanować i zmykać do pracy.
- Ok?? - poszłaś.
CZYTASZ
He is my salvation || Felix and Me
FanfictionTwoja psychika podupada na zdrowiu, a jedynym twoim zbawieniem jest Lee Felix, który uwolni cię od tej całej brutalnej rzeczywistości.