77

419 24 8
                                    

  Zatrzymałaś się w miejscu. 

- Y/n? - spytała Jinoo. 

- Zaraz do was przyjdę, dajcie mi chwilę - dziewczyny odeszły. 

Chłopcy w tym samym czasie do ciebie podeszli, po czym wyciągnęli telefony i pokazali artykuł dispatch. 

- Co to jest? - spytali jednocześnie, po czym spojrzeli na siebie wrogo. 

- A ty po co chcesz to wiedzieć?! - wściekł się nieopanowany. 

- Mam to samo pytanie do ciebie. 

- Jestem jej menadżerem i nie tyl- przerwałaś mu. 

- Wystarczy, mam dość tłumaczenia tego kolejny raz. In-yeop ma to odkręcić do jutra. 

- I nawet znasz jego imię - znów powiedzieli w tym samym czasie. 

- Dość! O co wam chodzi do cholery?! - zdenerwowałaś się i znów zaczęły migać światła. 

- Nie rozumiesz? - usłyszałaś głos zza twoich pleców. - Oboje cię pragną, chcą cię tylko dla siebie - chłopak stanął przed tobą. 

- Co ty znowu pierdolisz? - zdenerwowana odeszłaś. 

- Y/ - przerwał gdy oboje zmierzyli go wzrokiem. 

-Y/n! Zaczekaj! - pobiegli za tobą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Y/n! Zaczekaj! - pobiegli za tobą. 

Zdenerwowana weszłaś do sali, a ci wbiegli za tobą. 

- Dziewczyny dajcie nam chwilę - powiedział nieopanowany. 

- Nie! Nie ma nawet takiej opcji, jutro mamy występ. Musimy ćwiczyć bez Y/n nie możemy! 

- Dzięki - uśmiechnęłaś się do Ri-jin. 

- Teraz wynocha! - wygoniła ich Lia. 

- Y/n! Leki! - krzyknął wychodząc. 

- Co on mamrotał? - spytałaś. 

- Coś gadał o jakiś lekach. 

- Cholera... Właśnie leki! - wybiegłaś z sali, ale chłopaków już nie było. - Cholera! 

- Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi. 

- Znów on - pomyślałaś. - Daj mi spokój, gdzie oni poszli? 

- To mam ci dać spokój czy - przerwałaś mu. 

- Mów do cholery gdzie poszli! - wściekłaś się. 

- Twój menadżer prowadził go na dach. Był strasznie zdenerwowany. 

- Cholera... - od razu się zerwałaś i pobiegłaś. Biegłaś ile sił w nogach, nigdy tak nie biegłaś. Gdy wbiegłaś na dach zobaczyłaś leżącego Nieopanowanego jak popycha Felix'a na ścianę. - Ya! - wydarłaś się. - Zostaw go! - podeszłaś do nich. 

- Y/n proszę cię nie wtrącaj się - błagał blondyn. 

- Z tym mogę się z nim zgodzić, nie chcę zrobić ci krzywdy. 

- I tak robisz mi krzywdę krzywdząc jego. 

- Jesteście jakoś powiązani? 

- A żebyś wiedział - otarł krew z wargi. 

- Felix... nie pogarszaj sytuacji.. 

- Jestem szczery - wzruszył ramionami. 

- Słuchaj Y/n i nie pogarszaj swojej sytuacji, bo serio możesz tego nie przeżyć. 

- Groź mi dalej to wtedy Y/n naprawdę cię znienawidzi. 

- Nie bądź tego taki pewien, bo jak na razie to nienawidzi ciebie - spojrzeli na ciebie. 

- To n- przerwał ci. 

- Dokończymy później, Y/n musi wziąć leki. 

- Ja jej je dam. 

- To jest mój obowiązek, nie wtrącaj się przynajmniej w to, bo wszystko psujesz. 

  Oboje zeszliście do studia w milczeniu. 

- Oszalałeś? 

- Dam ci leki i idę. 

- Nie. 

- Co? - usiadł na twoim krześle. 

- Nigdzie nie idziesz, trzeba to patrzeć - zbliżyłaś sie do niego. 

- Nie, Y/n teraz jesteś najważniejsza ty. Musisz dostać leki.

- Daj mi je. 

- Nie stawiasz się? - pokiwałaś głową, a chłopak podał ci leki. - To prawda? 

- Co? 

- To co mówił - przerwałaś mu. 

- Czasem cię kocham, a czasem nienawidzę. Ale wiesz w czym tkwi problem? - spojrzał na ciebie. - Nie potrafię cię nienawidzić. 

- Czyli mnie kochasz? To było jakieś wyznanie miłości? - uśmiechnął się. 

- Nie głupku! To przenośnia! Tyle przeżyłeś powinieneś już to wiedzieć - zaczęliście się śmiać. - Daj opatrzę ci to. 

- Nie trzeba - przeczesał palcami twoje włosy. 

- Nie ma opcji, że tak to zostawię - wyciągnęłaś apteczkę. 

- Jak zwykle uparta - uśmiechnął się. - Brakowało mi tego - poczułaś ciepło w sercu. 

- Ale nie takim kosztem - opatrzyłaś mu ranę. 

- Wiesz, że i tak to opatrzenie nic nie da? 

- No przecież wiem, ale bynajmniej nie masz już ust we krwi. 

- Czyli teraz mogę coś zrobić? 

- Co? 

- To - przybliżył się do ciebie i wasze usta się spotkały w pocałunku. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
He is my salvation || Felix and MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz