22

584 27 3
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Jak zwykle byłaś wcześniej i zaczęłaś ćwiczyć. Po chwili gdy stwierdziłaś, że sobie odpoczniesz wszedł nieopanowany. 

- Znów nic nie robisz - rzucił bluzę na kanapę. 

- Dopiero co usiadłam- przerwał. 

- Nie możesz się obijać, równo za tydzień występ. 

- Ale - przerwał. 

- Wstawaj. 

- Boże litości. 

Wstałaś i znów zaczęliście ćwiczyć. 

Pod koniec zajęć byłaś wykończona. 

- Jutro pianino, przygotuj palce. 

- Jasne - ubrałaś czarną bluzę. 

- Dlaczego nie spotykasz się z Felixem? 

- Dlaczego pytasz?

- Felix ostatnio cały czas przesiaduje w domu. Nigdzie nie wychodzi, nawet z pokoju często nie chce wyjść. Co mu zrobiłaś?

- Dlaczego od razu, że ja? Jaką korzyść miałabym z tego, gdybym mu coś zrobiła?

- Satysfakcja.

- Z czego niby?

- Rozkochałaś w sobie wampira, to coś czego człowiek nie jest w stanie zrobić. 

- Daj spokój, żadne to zakochanie. Tylko się... przyjaźniliśmy - zamilkłaś - To tylko przyjaźń nic więcej - pomyślałaś. 

- Ty też ostatnio jesteś jakaś nieobecna. Co z wami nie tak? 

- Spytaj się jego, mnie w to nie mieszaj. Nie zadaje się z nim, ani z tą waszą całą paczką. Gdybyś nie był moim menadżerem, to pewnie nigdy więcej nie chciałabym cię widzieć. 

- A że jestem twoim menadżerem to chcesz?

- Oczywiście, że NIE. Po prostu źle to ujęłam w słowa. 

- Ludzie są tacy prości. 

- Idź już. Nie mamy o czym rozmawiać oprócz pracy. 

- Teraz nie rozmawiamy o pracy?

- To już są sprawy prywatne, nie uważasz? 

- Jak chcesz, ja spadam. Ale ogarnij się, bo to może wpłynąć na twój występ - wyszedł. 

- Jak on mnie denerwuje - przewróciłaś oczami. 

- Miałaś się z nimi nie zadawać - ktoś stał za tobą, odwróciłaś się. 

- A ty to kto? 

- Od teraz ja cię pilnuję. To był podziemny. 

- Jest moim menadżerem, nie ma innej opcji abym go nie widziała. 

- Zrezygnuj. 

- Z czego? Z muzyki? Nie ma nawet takiej opcji! Wolę zginąć niż z niej zrezygnować! 

- Bam dawał ci zbyt dużą przestrzeń. 

- Nie jesteś zbyt surowy? 

- Nie znasz mnie jeszcze. 

- Jak się nazywasz? 

- Mark. 

- Z Alp?

- Już trochę wiesz. 

- Wiesz co jeszcze wiem? 

- Oświeć mnie. 

- Podziemni to inaczej Katakan. Podziemni to ładniejsze słowo i już tak się przyjęło. 

- Sama na to wpadłaś? 

- Mam swoje źródła - założyłaś torbę na prawe ramię. 

- Za tydzień masz spotkanie z sądem sprawiedliwym, po twojemu chyba z Wampirami wyższymi. 

- Równo za tydzień?

- Tak. 

- Nie ma opcji, ja mam występ. 

- Spokojnie wszystko odbędzie się po występie, Wszystko zaplanowaliśmy idealnie. 

- O której? 

- Godziny dowiesz się za trzy dni - uciekł. 

Odwróciłaś się do drzwi, a w nich stał nieopanowany z podziemia.

-  Co ty tu- przerwał ci. 

- Alp'a tutaj? Co on tutaj robi? Na co się umawialiście?!

- Słyszałeś...

- Y/n co ty do chuja kombinujesz? - ciało zaczęło ci drzeć, bałaś się nie wiedząc dlaczego - Odpowiedz! 

Wzięłaś się na odwagę - To moje sprawy prywatne, nie powinno cię to interesować - odeszłaś, lecz ten złapał cię za rękę. 

- Nie możesz im ufać. 

- Bo ty dużo kurwa wiesz. 

-  Uwierz mi, to dla twojego dobra. 

- Zbyt mocno chcecie mnie chronić, ale wszystkim po kolei się wam nie udaje. Nie jestem dzieckiem, potrafię sama o siebie zadbać- 

- Jak widać w nieodpowiedni sposób. Idziesz złą drogą Y/n. 

Zaśmiałaś się - Do zobaczenia jutro nieopanowany - wyrwałaś się z jego uścisku i wróciłaś do domu. 

He is my salvation || Felix and MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz