Skończyliście o 3 w nocy. Wyszliście i za rogiem wytwórni zobaczyłaś Felix'a.
- Odprowadzić cię do domu? - spytał nieopanowany, wyrywając cię z myśli.
- Wiesz co? Nie trzeba, poradzę sobie.
- Jest późno i nigdy nie wiadomo co się stanie. Nie mówię teraz o pijanych menelach, ale o innych wampirach, jest nas więcej... Nie powinienem ci tego mówić.
- Spoko, nikomu nie powiem. Idź do domu, jesteś zapewne zmęczony- przerwał ci.
- Dobrze wiesz, że my nie odczuwamy zmęczenia. Coś kombinujesz.
- Po prostu chcę wrócić sama nieopanowany.
- Jasne, zrozumiałem. To do niemiłego zobaczenia jutro - odszedł.
- Boże czasami jest wkurzający - westchnęłaś i poszłaś do Felix'a - Musisz? - spojrzał na ciebie nic nie mówiąc - Proszę cię, abyś mnie nie nachodził w pracy, w domu jak i gdziekolwiek indziej. Nie nachodź mnie, po prostu udawajmy, że się nie znamy. Nic nas nie łączy. Tak jakbyśmy zaczęli od początku, ale nigdy się nie poznali. Zapomnijmy, ok? - nie mogłaś patrzeć mu w oczy, zbyt dużo w nich widziałaś.
- To nie jest takie proste.
- Dlaczego?
- Wiesz już o istnieniu wampirów.
- I co z tego? Nikomu nie powiem.
- Dlaczego miałbym ci ufać? Przemawia teraz przez ciebie złość, skąd mam wiedzieć do czego się posuniesz? Jesteś tylko człowiekiem.
- Aha, no tak, bo dla ciebie, przepraszam dla "was" jestem tylko jebanym człowiekiem.
- To nie - przerwałaś.
- Co zamierzasz?
- Jest tylko jedno rozwiązanie.
- Chcesz mnie zabić? - nie odezwał się - Czyli tak. Dobra to na co czekasz?
- To nie moja decyzja.
- Leadera?
- Nie on jest leaderem wampirów. Jest naszym leaderem, ale jeszcze nad nim jest sąd sprawiedliwy.
- Ale mi to sprawiedliwość.
- Takie są zasady, w ogóle nie powinnaś się dowiedzieć o naszym istnieniu - spojrzałaś na niego z niezrozumieniem - To moja wina, nie powinienem zbliżać się do ludzi. Nie powinienem zbliżać się do ciebie, ale widziałem w tobie coś innego.
- Innego?
- Nie zrozumiesz.
- Bo co? Bo jestem tylko człowiekiem?
- Nie, nie o to chodzi. A może...
- Zajebiście mnie podkreślasz w swoich słowach. Miło mi.
- Y/n - przerwałaś.
- Skończyłeś już? Chce iść do domu.
- Nie.
- Niestety, ale dalsza część twojej wypowiedzi mnie, nie zbyt interesuje i z LUDZKIEGO punktu widzenia chcę zakończyć tą rozmowę tym, iż gdyż już się nie znamy. Oraz proszę, abyś mnie już nie nachodził, a jeśli musisz to mnie zabij. Droga wolna. Powodzenia - uśmiechnęłaś się i odeszłaś wzdłuż ciemnej uliczki.
Po drodze, ktoś cię zatrzymał.
- Co robisz o tak późnej porze na dworze?
- Wracam do domu, niech pan da mi spokój.
- Wszystko słyszałem, ale nie mogłem usłyszeć twoich słów.
- Słucham?
- Masz piękną szyję.
- Nie.. Zostaw, nie dotykaj.
- Jasne, potrafię się opanować, ale gorzej będzie z sędzią sądu sprawiedliwego.
- Przepraszam, co?
- Gdy się dowie, zabije wszystkich, z tego waszego marnego lasu.
- Nie może.
- Owszem, może. Jest sędzią sądu sprawiedliwego - przerwałaś.
- Żaden on sprawiedliwy. Zginą niewinni - przerwałaś
- Nawet nie wiesz jak ich nazwać prawda? Niewinne wampiry? Tekst z bajki, nie sądzisz. Każda banda ma swoją nazwę. Podziemni.
- Podziemni?
- Tak. Szykuj się, bo sędzia na pewno będzie chciał zobaczyć, taki okaz jak ty.
- Nie rozumiem.
- Jesteś wyjątkowa.
- W cale nie.
- Nie znasz swojej wartości złotko. Od tej pory będzie cię obserwować jeden z nas. Spokojnie nie jest potworem. Ale nawet jeśli, to będzie tak jak dawniej. Nie zadawaj się z podziemnymi, oni sprowadzą cię na złą stronę. My jesteśmy teraz tym czego potrzebujesz.
- Dlaczego mam ci wierzyć?
- Tak a pro po - zmienił temat -nie bój się potworów, po prostu ich szukaj! Spójrz w lewo, w prawo, pod siebie, pod łóżko i w szafie... ALE! Nigdy nie patrz w górę! ONA nie znosi, kiedy ktoś ją zauważa... - w tamtym momencie uciekł.
Spokojnie wróciłaś do domu, ale noc nie zapowiadała się spokojnie, mimo to poszłaś spać.
CZYTASZ
He is my salvation || Felix and Me
FanfictionTwoja psychika podupada na zdrowiu, a jedynym twoim zbawieniem jest Lee Felix, który uwolni cię od tej całej brutalnej rzeczywistości.