Po powrocie do domu chłopaków, Nieopanowany cały czas próbował nawiązać z tobą jakikolwiek kontakt, lecz ty jesteś zbyt uparta, aby ustąpić. Nigdy nie mogłaś się przed nim schować, więc poszłaś się przejść do lasu.
Poszłaś do miejsca, do którego przyprowadził cię kiedyś Felix i mówił, że tam przychodził kiedy był smutny. Czyli do starego domu jego rodziny. Weszłaś na dach i zaczęłaś patrzeć w gwiazdy.
Kiedy usłyszałaś szelest blisko domu, od razu zesztywniałaś i wiedziałaś, że to coś znów cię prześladuje. W lesie widziałaś postacie, bardzo dziwne postacie.
Próbowałaś się odezwać, albo ruszyć, ale nie mogłaś. To było jak paraliż senny, lecz to nie był sen, ani przewidzenia. Żadna siła cię nie trzymała, tylko twój organizm oraz psychika reagowały tak a nie inaczej. Nienawidziłaś tego uczucia. Byłaś tak bezbronna przez samą siebie. W końcu gdy mogłaś coś powiedzieć, wykrzyczałaś im, co od ciebie chcą. Odpowiedzieli, że pragną ciebie. Nie rozumiałaś tego, bo w końcu, po co mieli by cię chcieć, przecież wiedziałaś, że nie jesteś jakaś wyjątkowa.
- Potomni, ani nikt inny cię nie dostanie! - wykrzyczał ten co lewitował po czym oni zniknęli, a ty w końcu mogłaś się ruszać.
- Dzisiaj pełnia, jest niebezpiecznie - usiadł koło ciebie.
Spojrzałaś na niego i zauważyłaś ranę na jego policzku.
- Co ci się stało?
- Nic takiego.
- Jak to nic takiego? Mira ci to zrobiła? - potknęłaś delikatnie jego policzka.
- To nic takiego..
- Dlaczego ci to zrobiła?..
- To było nie chcący.
- Ta jasne, już ja ci w to uwierzę, mów.
- Zdenerwowała się.
- Więc zrobiła ci krzywdę? To jej nie usprawiedliwia.
- Wpadła w furię.
- To również jej nie usprawiedliwia, nie ważne, dlaczego wpadła w tą furię i zrobiła ci krzywdę?
- Powiedziałem, że mam dość jej zachowania - uśmiechnęłaś się - i, że wracam do ciebie - spojrzałaś na niego.
- Wiedziałeś, że się zdenerwuje, po co wspomniałeś o mnie - nie odwracałaś od niego wzroku.
- Bo jesteś dla mnie ważniejsza, niż ktoś kto mną manipuluje - spojrzał na ciebie.
- Co?
- Przepraszam, nie powinienem...
- Co? Nie, znaczy - zaczęłaś krążyć wzrokiem po wszystkim tylko nie po Felix'ie.
- W końcu jesteś sławną solistką + teraz jeszcze grupa, nie możesz się narażać.
- To prawda, sukces jest najważniejszy - uśmiechnęłaś się - a ja jeszcze nie osiągnęłam dużo.
- Zawsze się krytykujesz, osiągnęłaś już naprawdę wiele - zaśmiał się.
- Czemu się śmiejesz?
- Cóż.. Kiedyś byłem dokładnie taki sam jak ty.
- Co?
- Stawiałem sukces na 1 miejscu, nie było w moim sercu miejsca na miłość i inne takie, ale o dziwo zmieniło się to gdy poznałem ciebie - spojrzeliście na siebie.
- Kim chciałeś zostać?
- Byłem tym kim ty teraz jesteś, tylko ja byłem z grupą.
- Co się z nią stało?
- Uważasz nas za bandę wampirów, które po prostu są. Ale kiedyś byliśmy naprawdę sławnym zespołem.
- Dlaczego już nie jesteście?
- Kiedy jeden z nas wpadł w tarapaty, chcieliśmy mu pomóc , w końcu byliśmy grupą i zawsze sobie pomagaliśmy, ale on nie chciał pomocy, uważał, że sprowadzi nas na złą stronę, że sąd sprawiedliwy będzie nas gonił, więc uciekł ratując nam życie. od tamtej pory, nasz zespół zaginął, ludzie zaczęli snuć różne teorie, że ktoś nas zabił czy coś, ale my tylko schowaliśmy się przed światem, tak jak kazał nam Hyunjin.
- Hyunjin..? - pomyślałaś.
- Wszyscy od tamtej pory się bardzo zmieniliśmy. Gdy tylko przechadzałem się po ulicach Seulu patrzyłem na ten okropny świat, ta rzeczywistość mnie dobijała. Wszędzie gdzie działo się coś złego, pojawiałem się ja i zostawałem zabierany na komisariat, przez co strasznie kłóciłem się z Bang Chanem. On nie chciał, abyśmy się wychylali na światło dzienne. Kiedy poznałem ciebie, jeszcze bardziej nie mogłem się ukrywać w ciemnym lesie - westchnął. - Wystarczy, już za dużo wiesz.
- Ya, chcę wiedzieć więcej.
- Nie ma mowy - zaśmiał się.
- Felix... - spojrzał na ciebie.
- Musisz wziąć leki, chodźmy już - zabrał cię do domu.
CZYTASZ
He is my salvation || Felix and Me
FanficTwoja psychika podupada na zdrowiu, a jedynym twoim zbawieniem jest Lee Felix, który uwolni cię od tej całej brutalnej rzeczywistości.