Twoim następnym punktem była praca twojej przyjaciółki. Poszłaś tam wiedząc, że Seo-woo już skończyła na dziś swoją pracę i wróciła do domu. Lecz ty poszłaś tam nie dla niej, lecz dla dowiedzenia się czegoś więcej o Hyunjinie. W internecie nic nie ma, ale dokumenty policyjne to co innego, prawda?
- Witam wszystkich! Jest pan Park?
- Zmarł dziś w nocy - powiedział jakiś policjant.
- Świetnie, kto jest teraz nowym komendantem tej budy?
- Co w ciebie wstąpiło Y/n - podszedł do ciebie bardzo dobry kolega Seo-woo - zawsze byłaś inna, ale teraz przerastasz samą siebie. I wcale nie mówię, że mi się to nie podoba - zaczął się do ciebie przystawiać.
- Prowadź do komendanta.
- Oczywiście.. - poszłaś za nim - to tamte drzwi.
- Aha, czyli tak już was sobie ustawił, że boicie się tam wchodzić?
- Można tak powiedzieć - odszedł.
Weszłaś tam jak do siebie i zobaczyłaś komendanta robiącego detektyw Kim na biurku.
- hellno.
- O cholera... - szybko zaczęli się ubierać.
- Świetnie - detektyw uciekła - a teraz łaskawie da mi pan dostęp do dokumentów jednego szemranego typka.
- Nie możesz.
- Kto powiedział, że nie mogę?
- Ja tak mówię, to, że były komendant ci na to pozwalał nie znaczy, że ja muszę.
Wyśmiałaś go.
- Panie Yi, awansował pan na komendanta i już pierwszego dnia, kiedy inni opłakują pana Parka, och niech mu ziemia lekką będzie, to pan już pozwolił sobie na robienie detektyw Kim na biurku, przy którym jeszcze niedawno darł się na pana Pan Park. Jak panu nie wstyd. Ale gdy pomyślę o pana żonie i dwójce waszych dzieci to robi mi się słabo. Biedni... Zostaną bez ojca i ciekawe jak na to zareaguje pańska żona, przecież niedawno chciała popełnić samobójstwo i zostawić pana samego z dziećmi, których pan nawet nie wychował będąc cały czas w pracy. Także, albo da mi pan dostęp do tego jebanego systemu, albo porozmawiamy inaczej.
- To jest szantaż!
- A wiedział pan, że pan Park założył w swoim gabinecie kamerę dla własnego bezpieczeństwa? Niech pan spojrzy w prawy górny róg i zastanowi się, kto oprócz samego Parka ma dostęp do tej kamery.
- Cholera! Pieprzona suka!
- Jaka skromność, ma pan mi coś jeszcze do powiedzenia?
- Nie.
- A dostęp do systemu?
- Kurwa... Niech da ci go pan Xi. A teraz wynocha.
- Świetnie się z panem robi interesy, panie Yi - uśmiechnęłaś się i wyszłaś.
- Cholerna małą sucz! - wściekał się w swoim gabinecie.
- Panie Xi, komendant kazał dać mi dostęp do systemu.
- Wie pani co pani robi?
- Oczywiście.
- Proszę za mną - uśmiechnęłaś się, a on zaprowadził cię do pokoju z dokumentami.
- Tam ma pani już zalogowany komputer, niech pani szuka czego tylko chce.
- Miło, że mi tak ufacie.
Usiadłaś przy komputerze i gdy wyszukałaś imię Hyunjin żaden z nich nie był tym Hyunjinem, o którego ci chodziło. Zdenerwowana wrzasnęłaś. Jakbyś nie mogła po prostu spytać swojej przyjaciółki kim on jest, prawda? Lecz nie. Nie chciałaś, aby coś podejrzewała, a nawet jeśli z tego co ci opowiada, to mężczyzna nie mówi jej zbyt dużo o sobie i swojej przeszłości, co ci się nie podobało, bo przecież w związku trzeba być szczerym, prawda? Wyszłaś z komisariatu i gdy szłaś taka zamyślona nie wiedząc w ogóle co teraz zrobić i gdzie pójść, aby dowiedzieć się czegoś więcej, wpadłaś na kogoś. To już drugi raz gdy na kogoś wpadasz.
- Pani Y/n - uśmiechnął się do ciebie mężczyzna.
- Pan... - nie wiedziałaś co powiedzieć.
- To już drugi raz - zaśmiał się - to jakieś przeznaczenie do naszego wywiadu?
- Wątpię...
- A szkoda, niestety spieszę się, pójdę już.
- Jasne - śledziłaś go wzrokiem, gdy wyciągał telefon coś wypadło mu z kieszeni. Podniosłaś to i okazało się, że to jego wizytówką - Hwang Hyunjin..? - zmarszczyłaś brwi i dostałaś wiadomość od nieopanowanego, że musisz szybko przyjść do domu.
CZYTASZ
He is my salvation || Felix and Me
FanfictionTwoja psychika podupada na zdrowiu, a jedynym twoim zbawieniem jest Lee Felix, który uwolni cię od tej całej brutalnej rzeczywistości.