44.L ø r d a g

1.4K 144 14
                                    



L   ø   r   d   a   g

1   1   :   3   2


 Nareszcie mogłem się wyspać. Za oknem świeciło słońce. Zapowiadało się, że dziś będzie piękny dzień. Podszedłem do okna i otworzyłem je. Usłyszałem delikatny szum wiatru i śpiew ptaków. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Po piętnastu minutach ruszyłem na dół zrobić śniadanie. Rodzice Evena i Jego siostra pojechali do miasta na zakupy.

Zaniosłem Evenowi śniadanie do łózka wraz z lekarstwami. Mój ukochany nie chciał z początku nic zjeść, ale w końcu udało mi się Go przekonać. Zjedliśmy śniadanie po czym zaniosłem brudne naczynia do kuchni i wsadziłem je do zmywarki. Wróciłem do mojego chłopaka i położyłem się koło Niego na brzuchu.

-Even, chodź na spacer, taka ładna pogoda.

-Niee Isak, wolę tu zostać.- Mruknął mój ukochany.

-Mam coś dla Ciebie, ale dostaniesz to kiedy pójdziesz ze mną nad jezioro.- Powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni jointa. Wczoraj trochę poczytałem na necie o depresji i leczniczej marihuanie. Pomyślałem, że to może pomóc. Warto spróbować.- Nie możemy palić w domu, Twojej mamie by się to nie spodobało.

Po krótkiej namowie udało mi się Go wyciągnąć z łóżka. Chwyciłem Go za dłoń i wyszliśmy z domu. Pogoda była cudowna. Even ubrał na siebie kaptur i spuścił wzrok. Słońce też na Niego dobrze zadziała. Ruszyliśmy w kierunku jeziora. Szliśmy w ciszy, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadzało. Even jest osobą, przy której nie krępuje mnie cisza. Lubię sobie czasem z Nim pomilczeć. Przybliżyłem się do Niego i objąłem Go w pasie. Jego dłoń zarzuciłem sobie na ramię. Zamknąłem oczy i oparłem twarz o Jego ramię. Delektowałem się tą ciszą, spokojem, promieniami słońca. Szliśmy pomału, nigdzie nam się nie śpieszyło. Głęboko oddychałem świeżym powietrzem. Było mi przyjemnie.

Doszliśmy do Jeziora. Widok był piękny. Tafla wody odbijała każdy promień słońca i delikatnie migotała. Usiedliśmy na dużej skale nad brzegiem. Zrobiło mi się gorąco, więc ściągnąłem z siebie bluzę. Podałem mojemu chłopakowi blanta i zapalniczkę. Even odpalił go i zaciągnął się dymem. Przytrzymał go chwilę w płucach po czym wypuścił gęstą chmurę ze swoich ust. Ja zrobiłem to samo. Spaliliśmy jointa na pół. Położyłem się na skale. Oparłem moją głowę o kolana Evena. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami. Uśmiechnąłem się, lubiłem gdy to robił. Co jakiś czas otwierałem oczy i spoglądałem na mojego ukochanego. Wydawało mi się, że Even przez chwilę się uśmiechał.

-Chcesz wracać do domu?- Zapytałem z troską. Nie chcę aby Even czuł się niekomfortowo.

-Nie, jest nawet przyjemnie.

Mój plan chyba zadziałał bo Even wydawał się być rozluźniony, trochę pogodniejszy. Założył na siebie okulary przeciwsłoneczne i ściągnął kaptur. Skierował twarz w stronę słońca. Promienie ogrzewają nasze ciała. Uwielbiam taką pogodę, od razu chce się żyć, zawsze poprawia mi się humor. Mam nadzieję, że Evenowi także.

Wyciągnąłem z kieszeni nabitą lufkę i podałem mojemu chłopakowi. Even dobrze zareagował na moją ,,kurację". Blant był bardzo słaby, więc pomyślałem, że możemy jeszcze zapalić.

Po paru minutach Even uśmiechał się gładząc moje włosy. Nadal leżałem na Jego kolanach rozmawiając o jakiś głupotach... Stałem się bardzo rozmowny, Even także. Miło nam się rozmawia. Dawno tego nie robiliśmy.

_________________________

Wiecie co jest fajnego w studiowaniu? To, że mam jutro wolne, a w piątek tylko hiszpański <3

Idę dziś na miasto z ludźmi z mojej grupy, będzie fajnie <3

WAŻNE PYTANIE

Co Wam się podoba w tym opowiadaniu? Czego brakuje, który rozdział najbardziej lubicie 

Koniecznie dajcie mi znać bo odczuwam brak weny... :(


Alt Er Love. / EvakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz