69. T i r s t a g (I)

1.2K 128 25
                                    

 T i r s t a g  

Z moją mamą nie było najlepiej... Ostatnimi dniami bardzo jej się pogorszyło. Dzwonił do mnie tato i mówił, że mama do nikogo się nie odzywa, jest bardzo przybita. Zasmuciła mnie ta wiadomość. Nie chciałem aby była smutna. Ostatnio była taka radosna i nic nie wskazywało na nawrót depresji.

Bez zastanowienia po skończonej rozmowie z tatą od razu zadzwoniłem do mamy. Stwierdziłem, że muszę ją odwiedzić. Chciałbym ją trochę rozweselić i sprawić przyjemność.

-Hallo, mama?

-Isak, synku, cześć.- Słyszę kruchy głos w słuchawce.

-Tak się zastanawiałem... Może Cię dzisiaj odwiedzę?

-A przyjdziesz z Evenem?- Zdziwiło mnie to pytanie.

-Emm, a chcesz?

-Tak, bardzo. Przyjdźcie do mnie.

Opowiedziałem o wszystkim mojemu ukochanemu. Even od razu zgodził się na odwiedzimy mojej mamy. Założył na siebie nową koszulę i ruszyliśmy do Jego samochodu. Even zaproponował kupno kwiatów dla mamy. Stwierdził, ze to bardzo miły gest i na pewno ją choć trochę rozweseli. Mama od zawsze uwielbiała kwiaty. W naszym domu zawsze było wiele roślin, a mama bardzo dużo czasu spędzała w ogrodzie. Pielęgnowała kwiaty, cały czas kupowała i sadziła nowe.

Podjechaliśmy pod jej dom. Zakręciła mi się mała łezka w oku, ponieważ bardzo długo mnie tu nie było. Zrobiło mi się smutno, ale też głupio. Powinienem częściej odwiedzać rodziców. Chcę to naprawić. W tym domu spędziłem całe dzieciństwo. Miło jest wrócić wspomnieniami do tych chwil, a widok mojego domu przywołuje mi na myśl te czasy. Uśmiecham się sam do siebie. Even chwyta moją dłoń, w drugiej ręce ma bukiet żółtych tulipanów. Zamyka samochód jednym przyciskiem i ruszamy w stronę domu.

Wchodzimy bez pukania. W końcu to mój dom... W kuchni zastaję mamę. Pochyla się nad blatem kuchennym. Ma opartą twarz na łokciach i cicho pochlipuje. Od razu rzucam się w jej kierunku.

-Mamuś, co się stało?- Pytam przytulając ją do siebie. Podnosi twarz, ociera dłońmi łzy i spogląda na nas. Próbuje się uśmiechnąć.

-Chciałam dla was zrobić ciasto, ale mi nie wyszło.- Pokazuje na przypaloną babkę.

-Mamuś, nic się nie stało przecież.- Całuję ją w głowę.- Zobacz, kupiliśmy dla Ciebie kwiaty, piękne prawda?- Mama lekko potakuje głową.

-Siadamy na tarasie. Przynoszę dzbanek wody z cytryną, miętą i melisą. Zioła są z naszego ogródka. Rozmawiamy o pogodzie, o tym co u nas się działo przez ostatnie dni. Mama wygląda na coraz smutniejszą.

-Mamo, uśmiechnij się trochę.- Mówię do niej i chwytam jej dłoń. Even spogląda na mnie.

-Wy nie rozumiecie. Jestem beznadziejna.- Szepcze nagle.- Do niczego się nie nadaję.

-Mamo...

-Nie wiecie jak to jest, nie wiecie co ja przeżywam...- Mówi.-Bardzo bym chciała się uśmiechnąć, ale nie potrafię. Nie potrafię poradzić sobie z moimi myślami.- Pewnie myślicie, że jestem jakąś wariatką...

-Nie, absolutnie.- Mówię głaszcząc ją po plecach. Spoglądam na Evena błagalnym wzrokiem. Potrzebuję pomocy, nie jestem dobry w pocieszaniu.

-Tak właściwie... Ja doskonale wiem co pani czuje.- Mówi po chwili Even. Jego głos lekko się łamie. Mama spogląda na Niego zaciekawiona.- Ja też nie raz przechodzę przez to co pani teraz... Ja cierpię na rzadką odmianę depresji. Jestem bipolarny...- Mówi półszeptem.

-Jaa... ja nie widziałam.- Mówi moja mama.- Nie wiedziałam, że jesteś chory.

-Nigdy nie chciałem o tym rozmawiać, wstydziłem się tego, zawsze to ukrywam.- Mówi spuszczając głowę. Teraz to Jego łapię za dłoń. W jednej trzymam tą mamy, a w drugiej Evena.- Ale chciałbym aby pani to wiedziała. Aby pani wiedziała, że ma w nas ogromne wsparcie. Ja doskonale rozumiem przez co pani przechodzi. Doskonale panią rozumiem... Wiem jak to jest kiedy dzień staje się coraz cięższy, kiedy przytłaczają nas wszystkie obowiązki, każda, nawet najmniejsza, czynność... Nic nam nie wychodzi, przestajemy w siebie wierzyć. Powoli zatracamy się w beznadziejnych myślach i po pewnym czasie zaczynamy w nie głęboko wierzyć. Zaczynamy wierzyć w to, ze jesteśmy do niczego, że nie poradzimy sobie z naszym życiem...- Urywa nagle. Jego oczy są smutne.- Ale to nie prawda. Poradzimy sobie.- Teraz to on chwyta moją mamą za dłoń i szczerze się do niej uśmiecha. Ten widok mnie rozczula.

Mama z Evenem rozmawiała jeszcze przez chwilę. Cieszę się, że chłopak wyznał jej prawdę na temat swojej choroby. Wstałem na chwilę od stołu by przynieść nam więcej wody. Wracając zastałem mojego ukochanego wtulającego w siebie moją mamę. Delikatnie gładził jej głowę i zapewniał, że ma w nas oparcie i że będziemy ją regularnie odwiedzać.

______________________

  @zmasakrowana -- Rozdział specjalnie dla Ciebie <3

Nie wiem jak wyszło, ciężko mi się pisało tą część, nie wiem czy wyszło tak jak tego oczekiwałaś

 :(



Alt Er Love. / EvakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz