III

1K 139 91
                                    




Hyungwon zdecydowanie był inny niż wszyscy. Czasami wydawał się jakby oderwany od otaczającej go rzeczywistości, jakby sięgał wzrokiem gdzieś dalej, niż on czy Kihyun mogliby dojrzeć. Minhyuk właśnie z tym wiązał to, że przyjaciel był taki... inny, po prostu dobry. Zawsze miał czas, by przejąć się ludźmi go otaczającymi, usiąść na chwilę i porozmawiać, choć presja ze strony jego rodziny niejednokrotnie spychała go na skraj bardzo stromego urwiska.

Hyungwon zawsze sobie radził.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł... - Zaczął, będąc ciągnięty, dość brutalnie przez Hyungwona w stronę szkoły. - Źle się czuje i...

-Wierzę w ciebie - rzucił. - A jeżeli coś pójdzie nie tak, to po prostu każe mu się odsunąć i przemyśleć swoje zachowanie - uśmiechnął się zachęcająco w stronę Lee.

Ten wprost nie mógł się powstrzymać, by odpowiedzieć mu dokładnie tym samym. Wizja Yoo, który niczym małe dziecko idzie do kąta była niezwykle kusząca.

-A jak mnie pobije za bycie pedałem? - Szepnął, z powodu mijających ich, uczniów.

Chae gwałtownie zatrzymał się, odwracając zirytowany w stronę swojego przyjaciela.

-Żadnym pedałem, gejem - poprawił go. - I serio? Pobije cię?- Uniósł wysoko brew. - Człowiek, który jak widzi małego pieska, to ma ochotę uciekać na drugą stronę ulicy?

-Przecież wiesz, że ma fobie, bo jak był dzieckiem, to został pogryziony - burknął.

Hyungwon jedynie zaśmiał się krótko, kręcąc przy tym głową.

-Chodźmy dalej - rzucił.

Minhyuk doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego spotkał się z właśnie taką reakcją wyższego chłopaka. Nawet jeżeli sytuacja z Kihyunem... lekko się pokomplikowała, to on i tak nie potrafił stanąć przeciwko niemu. Już od dzieciństwa trzymali się razem i takie rekcje były w pełni naturalne. Nie wyobrażał sobie, by było mogło być inaczej, ale jednocześnie coraz dotkliwiej zdawał sobie sprawę, że przez swoją głupotę parę rzeczy może się jednak zmienić.

Był głupi, wyznając chłopakowi wtedy uczucia, ale... Co mógł w zasadzie teraz zrobić? Hyungwon powiedział, że nawet jeżeli Kihyun nie zaakceptuje tych uczuć, to i tak należało dać mu czas, by przynajmniej się z nimi oswoił. Obdarzenie kogoś miłością również jest pewnego rodzaju odpowiedzialnością, którą na taką osobę nakładamy.

W pewnym momencie poczuł jak ktoś przewiesza ramie przez jego szyje i gwałtownie ciągnie go do dołu. W pierwszej chwili pomyślał już o najgorszym, ale kiedy usłyszał znajomy śmiech, rozluźnił się.

-Jooheon!- Warknął, odpychając przyjaciela. – zjeżdżaj - rzucił, poprawiając mundurek.

-A ty co taki cięty, co? Nie widziałem cię przez tyle lat, a ty mi się tak odpłacasz?

-Nie jest dzisiaj w humorze - wyjaśnił Hyungwon, jednocześnie witając się z ich wspólnym znajomym.

Jooheon jedynie rzucił ponownie spojrzenie w kierunku zirytowanego przyjaciela, który w tamtej właśnie chwili nerwowo się rozglądał, jakby w poszukiwaniu kogoś.

-Właśnie - przypomniał sobie nagle. – Patrzcie - poprosił, jednocześnie sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki, będącej częścią szkolnego mundurka, z której wyjął dwa bilety.

-Co to? - Zainteresował się Minhyuk.

-Przegrałem zakład z Changkyunem - westchnął, opierając czoło o ramie Hyungwona, który w odpowiedzi jedynie zmarszczył brwi. - Więc w nagrodę muszę zabrać go na koncert jego ulubionej grupy - pomachał chłopakowi przed twarzą, wspomnianymi biletami.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz