Epilog

664 92 140
                                    

-No dzień dobry panie studencie - przywitał przysiadającego się w pośpiechu Hyungwona.

-Weź nie żartuj - poprosił, odkładając wypchaną torbę na ziemi. - Zabije się kiedyś przez te wszystkie zajęcia.

-Nikt nie powiedział, że na medycynie będzie łatwo - wzruszył ramionami.

-I rzeczywiście nie jest - westchnął. - Ale radzę sobie - skinął głową. - Gdzie jest Kihyun, tak swoją drogą?

-Zamawia - rzucił szybkie spojrzenie w kierunku swojego chłopaka, który już maszerował w ich stronę z dwoma napojami.

-Dzwoniłem! - Zaczął oskarżycielsko, gdy tylko odłożył zamówione rzeczy na stół. - Gdybyś łaskawie odebrał, zamówiłbym też dla ciebie - westchnął, całując Minhyuka w skroń i siadając obok niego machinalnie splatając ich dłonie razem.

Hyungwon rozbawiony pokręcił głową.

-Miałem ważny telefon - przewrócił oczami.

-A co było tak ważnego, że znowu wyglądasz jakbyś wpadł pod tira?- Zapytał zmartwiony.

Nawet nie zareagował na tak oczywistą zaczepkę ze strony przyjaciela. Oczywiście wszyscy zebrani doskonale wiedzieli z jakich przyczyn twarz Hyungwona naznaczona była siniakami. Być może oni skończyli szkołę, ale pewne rzeczy mimo wszystko nadal pozostawały trwałe. Takim oto sposobem Hoseok nadal stał przy boku ich przyjaciela, a oni z racji posiadania własnego życia nie mogli go doglądać tak często jak wtedy. Nawet spotkania, które przytrafiały się coraz rzadziej postanawiali spędzać na radośniejszych tematach.

-Nie pytają się skąd je masz, na tych twoich studiach? Wydawało mi się, że możesz mieć przez to kłopoty...

-Nie musisz się martwić - uspokoił go. - Na początku faktycznie się pytali, ale wszystko im po mojemu wytłumaczyłem, więc - wzruszył ramionami.

-A jak sobie radzicie razem?

-Wyprowadził się wczoraj... Znaczy mówił, że się wyprowadza - wyglądał na naprawdę rozbawionego. - Można powiedzieć, że stale się docieramy, ale jest już znacznie lepiej niż było na samym początku. Kochamy się - skwitował. - A co u was? Ten buziak...

-Ach to... - Minhyuk zaśmiał się krótko. - Jest naprawdę dobrze, prawda? - Rzucił czułe spojrzenie swojemu chłopakowi.

Być może nie powie tego Hyungwonowi, ale nie wszystko było takie szczęśliwie na jakie mogło wyglądać. On i Kihyun... Naprawdę byli ze sobą szczęśliwi, Yoo ostatecznie wyznał mu swoje uczucie, zapewniając o bezgranicznej pewności co do nich. Coś jednak było nie tak, trudno było to wytłumaczyć, ale czasami widział w jego oczach, że to nie jest to czego pragnął najbardziej.

Nie rozmawiali o Shwonu... Nawet przez chwilę żaden z nich nie odważył się poruszyć tego tematu od czasu, kiedy tamten chłopak znikł z ich życia, usuwając się daleko w cień. Minhyuk jednak miał dziwne wrażenie, że w bezsenne noce, to właśnie o nim myśli Kihyun. To myślenie było skrajnie toksyczne, ale nie umiał sobie wyrzuć tego z głowy, wszystko działało na zasadzie silnego przeczucia. I w zasadzie poza tą jedną rzeczą, byli naprawdę zgodną i szczęśliwą parą, która kłóciła się jak każda i godziła się jak każda.

-Planujemy niedługo zamieszkać razem - szepnął podekscytowany Kihyun. - Pod koniec tygodnia chcemy pojechać do Incheon obejrzeć mieszkanie.

-Naprawdę? - Hyungwon klasnął w dłonie. - Jestem taki szczęśliwy, że dobrze wam się powodzi. - Uśmiechnął się ciepło, w międzyczasie jego telefon zawibrował agresywnie. - Mam nadzieje, że mnie zaprosicie - rzucił, spoglądając na telefon. - Muszę lecieć.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz