LXXXIII

446 80 102
                                    

Doskonale rozumiał jego obawy. Był przecież w dokładnie takiej samej sytuacji jeszcze jakiś czas temu. Biorąc to wszystko do serca, nie mógł być na niego zły... Choć chyba powinien, prawda? Należały mu się jakiekolwiek wyjaśnienia, przeprosiny... Tymczasem nawet przez myśl mu nie przeszło, by zmierzać w tym kierunku. Oczywiście było mu naprawdę przykro, bolało go, że miłość tego chłopaka została skierowana w kogoś innego, obcego. Potrafił jednak jakimś niewytłumaczalnym sposobem wznieść się ponad swoje własne uczucia, i zrozumieć, że to silne uczucie kieruje się swoimi własnymi zasadami. Widocznie nigdy nie było im pisane być razem.

-Zabawnie wyglądasz - Minhyuk uśmiechnął się ciepło.

Yoo od czasu tamtego wyznania przestał być sobą. Minęło zaledwie pół godziny, a chłopak w dalszym ciągu zachowywał się jakby dopuścił się na kimś morderstwa z okrucieństwem i gwałtem w tle. Był naprawdę przestraszony, a w jego oczach łatwo można było doszukać się poczucia winy.

-Przepraszam - szepnął, splatając swoje dłonie.

W tym krótkim odcinku czasu, Kihyun próbował ewakuować się już dobre trzy - cztery razy. W każdym z tych przypadków pojawiał się Minhyuk, który naprawdę skutecznie potrafił usadzić przyjaciela z powrotem na jego czterech literach. Nawet wbrew jego sprzeciwom.

-Nie musisz mnie przepraszać - zaśmiał się, by jakoś rozładować ciężką atmosferę, która mimo wielu poprzednich prób nadal pozostała równie ciężka. - Przez to czuję się źle - skrzywił się.

-Przepraszam... - Powtórzył, spuszczając głowę  - Pewnie jest ci z tym okropnie. Nienawidzę siebie za to, że cię zraniłem...

-Nie zraniłeś mnie - jego głos momentalnie wydał się bardziej... zrozumiały. - Nie będę oszukiwał, że czuję się zawiedziony tym wszystkim, bo... Kurczę, chciałem być na miejscu Hyunwoo. Marzyłem o tym, że to we mnie się zakochasz, a nie w nim - Kihyun z każdym kolejnym słowem sprawiał wrażenie jakby miał ochotę zapaść się pod ziemię. - Ale chyba... Tak musiało być, nie? - Pociągnął nosem, czując, że sam coraz mniej radzi sobie z tym wszystkim. - Nie mogę ci kazać mnie kochać, czy zakazać kochać Hyunwoo. Od teraz będę cieszył się twoim szczęściem. Obiecuję!

-Nie rób tego - poprosił, skubiąc skórki przy paznokciach. - Nie chce żebyś się dla mnie kolejny raz poświęcał... Poza tym - urwał, unosząc wzrok na twarz swojego rozmówcy. - Nawet nie wiem, czy naprawdę go kocham. To równie dobrze może być chwilowe zafascynowanie. Dojrzewamy, i w ogóle. Sam wiesz, że zawsze interesowały mnie kobiety.

-Wiem - jego ton ocierał się niemalże o zirytowane warknięcie. - Kihyun... Jeżeli raz zostałeś gejem, to zostaniesz nim do końca życia - wzruszył ramionami. - A jeżeli z Hyunwoo...

-Nie rozumiesz mnie - przerwał mu, nieco zbyt agresywnie. Minhyuk wyglądał na całkiem zaskoczonego takim nagłym ruchem. - Ja nie mogę być homo - w jego oczach zalśniły łzy. - Nie chce sobie zmarnować życia przez coś tak bezsensownego.

-Nie uda ci się tego ukryć - ostrzegł go. - Jeżeli będziesz próbował, to nie tylko unieszczęśliwisz siebie, ale też tą dziewczynę, która postanowi z tobą być...

-To co mam zrobić twoim zdaniem? - Uniósł się.

-Kochać - uśmiechnął się ponownie tamtego wieczoru, przenosząc dłoń na policzek swojego przyjaciela. Powinien ograniczać te czułe gesty, które w ostatnim czasie stały się naprawdę częstym nawykiem. Ten policzek, który gładził, zazwyczaj należał już do kogoś innego. - Po prostu.

-W moim życiu nic nie jest „po prostu" - mimowolnie się uśmiechnął. - Jak mam kochać, skoro marzę o tym, żeby to wszystko mi się wydawało - przymilił się do dłoni, która delikatnie pieściła jego policzek. Nigdy tego nie przyznał, ale uwielbiał ten gest.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz