CII

422 78 61
                                    

Otarł pojedynczą łzę spływającą po policzku w wyniku czystej nieuwagi. Jego myśli znowu zatańczyły barwny taniec dookoła osoby Jooheona...

Jooheona, którego tak strasznie mu brakuje.

Jooheona, którego głosu już nigdy nie usłyszy.

Jooheona, którego pomocy już nigdy się nie doczeka.

Jooheona, którego...

Jooheona...

Kolejne łzy, cichy szloch, kolejne wiadomości bez odpowiedzi.

Nadal się łudził, że to wszystko musi być jakimś złym snem, nieśmiesznym żarem, który ktoś sobie z nich robił. Wstając rano marzył, by otrzymać jakąkolwiek, nawet najgłupszą odpowiedź od niego... Z każdym rankiem przychodzi coraz większe rozczarowanie, bolesna świadomość, że śmierć na dobre zabrała jego rycerza, który niemalże zawsze był gotowy stanąć w jego obronie.

Minhyuk tak wiele razy marzył o śmierci, kiedy przeżywał ciężkie chwile... A ona ostatecznie zabrała nie tą osobę, którą powinna. Joo przecież znacznie bardziej nadawał się do życia, był cenniejszy, potrzebniejszy... Po prostu był...

-Minhyuk... - usłyszał cichy głos Kihyuna, który poinformował o swoim przybyciu, krótkim pukaniem w drzwi. - Nie odbierałeś, więc... Przyszedłem - jego głos był ledwie słyszalny, zupełnie tak jakby nie chciał zbudzić przyjaciela, skrytego w ciemnościach swojego pokoju i jedyne światło pochodzące od telefonu, rozjaśniało jego twarz.

-Byłem zajęty - pociągnął nosem, przesuwając delikatnie palcem po szklanym ekranie.

-Czym? - Zapytał pełen zrozumienia dla nastroju przyjaciela.

Minhyuk milczał. Nie odpowiedział nawet wtedy, kiedy Kihyun usiadł na jego łóżku i wziął telefon do rąk, by samemu przekonać się, co było tak bardzo pochłaniające. Niestety jego najgorsze obawy sprawdziły się niemalże całkowicie. Lee czytał wszystkie rozmowy, jakie kiedykolwiek przeprowadził z Joo.

-To nie jest właściwe - szepnął, samemu starając się powstrzymać łzy napływające do oczu.

-Tęsknie za nim - jęknął żałośnie. Szybko ukrył twarz w poduszce, by wyciszyć niekontrolowany szloch.

-Też za nim tęsknie - przyznał cicho, gładząc delikatnie jego plecy. Nie miał pojęcia w jaki sposób mógłby choć trochę zmniejszyć jego smutek. Sam był w nim przecież zatopiony po uszy. Jako jedyny nie zdążył się z Jooheonem pogodzić...

-Wiesz, co jest najgorsze? Ja wiem, że on na pewno nie chciałby, żebyśmy tak bardzo rozpaczali... A mimo wszystko nie umiem tego powstrzymać. On jest jedynym, o czym potrafię myśleć, a przez to wszystko jeszcze bardziej się dołuje. Mam wrażenie jakbym miał z tego powodu zaraz zwariować - żalił się.

-Pamiętaj, że jestem przy tobie - uśmiechnął się pokrzepiająco, choć Minhyuk nie miał żadnego możliwości zauważenia tego.

-Ty też mnie opuścisz...

Cały się spiął, gdy tylko usłyszał te słowa. Ostatnio nie poruszali tego tematu, będąc zbyt zajęci zdecydowanie ważniejszymi rzeczami. Sam powrót tego tematu budził w Kihyunie uczucie mdłości oraz nieprzerwany niepokój, który pochłaniał wszystko, co tylko mógł.

-Nie kontaktuje się z Hyunwoo - szepnął. - Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, żebym potrafił z nim rozmawiać. Wiem, czego on ode mnie oczekuje... Sam wiem, czego od siebie oczekuję. Nie potrafiłem poradzić sobie z tym wszystkim przed... No sam wiesz... A teraz jakikolwiek gest w stronę Shownu wydaje mi się całkowicie niewłaściwy.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz