CXX

388 80 38
                                    

Zdecydowanie było z nim coś mocno nie tak, odkąd tylko wrócił do domu godzinę temu, wlepiał puste spojrzenie w sufit swojego pokoju. Zaledwie kilka godzin wcześniej całował się z Kihyunem... Oj, jak się z nim całował. To był pierwszy raz, kiedy naprawdę mógł poczuć na własnej skórze tego magicznego zatrzymania czasu, choć z pewnością tylko dla nich zaczął on po prostu płynąć znacznie wolniej. Nie w tym była jednak rzecz. Naprawdę nie wiedział, co powinien teraz zrobić, jak się zachować i jak patrzeć na przyszłość, ba! Nawet nie był do końca pewien czy ostatecznie był w tym dziwnym układzie z Yoo, który wszyscy mieli ładnie nazywać związkiem.

Szczerze przerażała go myśl przywodząca mu kolejne nieciekawe scenariusze, których nieodłączną cechą było to, że koniec końców znowu został brutalnie raniony i pozostawiony samemu sobie. Był już tak daleko posunięty w swojej paranoi, że jeszcze przed kilkoma chwilami prawie rzucił się na, żeby zadzwonić do swojego... Kogoś, i to wszystko odwołać, odkręcić.

Nie zrobił tego.

Pewne rzeczy się już stały i w żaden sposób nie będzie można udawać, że był to jedynie przyjemny sen. Prawda, to był ich trzeci pocałunek. Ale jednocześnie w tym było coś innego, w mgnieniu oka zniknął cały przymus, niechęć i opór. Dla Minhyuka właśnie tak powinien wyglądać ten pocałunek idealny, którego koniec końców doczekał się od swojego idealnego kochanka.

Nie cieszył się, nie potrafił.

W jednej chwili bał się na sześćset różnych sposobów, a każdy z nich przyprawiał go o coraz większe mdłości. Na proste pytanie „Co może złego zdarzyć się teraz?" potrafił odnaleźć niezliczone kombinacje odpowiedzi, które stawiały go w znacznie gorszej sytuacji, niż te wspomniane sześćset strachów.

Bał się... Był przerażony zbliżającą się przyszłością, a na samą myśl o jutrzejszym dniu spędzonym w szkole, o spotkaniu z Kihyunem jego żołądek wywijał niezwykle spektakularnego fikołka prowokując do opróżnienia jego zawartości.

A co jeżeli to wszystko okaże się jedynie pomyłką? Jeżeli mu się odwidziało? Jeżeli... Jeżeli... Jeżeli...Miliony scenariuszy.

-Śpisz? - Usłyszał w słuchawce cichu głos.

Bał się odpowiedzieć nawet na tak proste pytanie.

-Nie - mruknął cicho.

-To dobrze... - Cichy śmiech po drugiej stronie niesamowicie sprawnie rozganiał wszystkie smutki, które go otoczyły. - Minhyuk... - zaczął poważniej.

-Tak?

-Jesteś sam w pokoju?

Chociaż wiedział jaka jest odpowiedź, i tak rozejrzał się po pomieszczeniu, gdzie poza stertą brudnych naczyń marki „Jeżeli zaraz ich nie wyniesiesz, to wyjdą o własnych siłach" jeszcze brudniejszych ubrań, również tej samej marki. Nie było tutaj żywej duszy, nawet nie miał pojęcia gdzie o tej godzinie mogła podziewać się jego matka, która z pewnością wiedziała jakby pocieszyć go w tej sytuacji.

-Tak - mruknął.

-Mhm... - mruknął, wyraźnie zniechęcony dość zdawkowymi odpowiedziami. - Cały czas o tobie myślę - wyznał. - Odkąd tylko zeszliśmy z dachu... Odkąd trzymaliśmy się za ręce... Odkąd się rozstaliśmy.

Oczywiście, Minhyuka również nawiedzały tego typu myśli, nie miał on jednak wystarczającej odwagi do takiego wyznania. W tym momencie przychodziło mu wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, czuł jak mentalnie przygotowuje się do słów „Wiesz... Tak w sumie to żartowałem, nie zbliżaj się do mnie więcej".

-Mhm...

-Żałujesz...?

Tylko to słowo w błyskawiczny sposób pomogło Minhyukowi nakreślić pośpieszny obraz tego, jak w tym momencie czuje się Yoo. W jednym słowie zawarł wszystkie swoje obawy, które zachował głęboko w swoim sercu, kiedy tylko musieli rozpleść swoje splecione palce, gdy pozostawienie ich w takim stanie stało się niezwykle ryzykowne i społecznie nieakceptowalne.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz