XXX

742 108 65
                                    




Jeżeli o to pytacie, to ani trochę mu się nie polepszyło. Nadal potrzebował czasu na ochłonięcie po tym czego dowiedział się od Shownu. Ta cała kłótnia z Kihyunem nie tylko wywoływała coraz to nowe emocje i przemyślenia, ale była również źródłem jakichś kompletnych absurdów, które dopiero teraz Minhyuk był w stanie wyłapać. Na dobrą sprawę powinien jeszcze raz porozmawiać ze starym przyjacielem, by po czasie móc spojrzeć na to wszystko bardziej obiektywnie. Wtedy, podczas ich pierwszej rozmowy... Nie było mowy, by zaakceptować któregokolwiek ze słów Kihyuna.

Problem polegał na tym, że Minhyukowi ani trochę nie śpieszyło się, by dać im jeszcze jedną szansę. Bał się ponownie zostać zraniony, gdyby tylko na jaw wyszły nowsze informacje o tym, jakich Kihyun używał określeń, by nazwać to czym w jego oczach, stał się Minhyuk.

A przecież był tylko sobą.

To naprawdę bolało. Oddanie komuś swojego serca zawsze wiązało się z pewnym ryzykiem, ale Lee, nigdy by się nie spodziewał, że to może tak szalenie boleć. Ostatecznie               Yoo nie zwrócił ofiarowanego mu serca, skazując tym samym przyjaciela na dalsze cierpienia i niepewność. Chłopak powinien był zakończyć to tamtego dnia, odmówić mu i najzwyczajniej w świecie pogodzić się ze strata przyjaciela. Wybrał jednak ucieczkę, która mimowolnie stała się początkiem tego, co dzieje się aż do dzisiejszego dnia i zapewne będzie trwało jeszcze jakiś czas.

Cel... Zdecydowanie potrzebował czegoś, na co mógłby skupić swoją uwagę, a co odciągnęłoby jego wzrok od problemu jakim okazało się być gorące uczucie żywione do przyjaciela.

-Jak myślisz...- Zaczął. - Który rodzaj śmierci jest najmniej bolesny? Powieszenie się, skoczenie z budynku, pociąg...

-Weź tabletki i popij jakimś alkoholem- wtrącił się Changkyun, który przytrzymywany przez ramiona swojego chłopaka, opierał głowę o jego tors.- Słyszałem, że działa i jest bezbolesne.

-Zdajecie sobie sprawę z wykładu jakiego udzieli wam Hyungwon, kiedy usłyszy o czym rozmawiacie?- Mruknął, zatapiając nos w farbowanych na szaro, kosmykach Lima.

-Śmierć z nudów też jest jakąś opcją- zaśmiał się najmłodszy. - Niestety po trzech latach związku, zdążyłem się już uodpornić.

Minhyuk pokręcił zrezygnowany głową, gdy para kolejny raz tego dnia, wdała się w jakąś bezsensowną sprzeczkę między sobą. Może zabrzmi to nieco dziwnie, ale lubił na nich patrzeć, na ich szczęście, na to jak komfortowo i lekko się ze sobą czuli. Sam nie wiedział, co było w tym widoku, ale każdorazowo wywoływało uśmiech na jego twarzy... No może poza momentami, kiedy zaczynali wymieniać się śliną. Takich atrakcji mogliby oszczędzać widowni.

-Słychać was na parterze- zauważył, wchodzący do pokoju Hyungwon. - Jak się czujesz?– Zapytał,siadając zaraz obok Minhyuka.

-Stabilnie- mruknął. - Najgorzej było, kiedy Joo zaczął na mnie krzyczeć i wyzywać od idiotów- westchnął. - No i potwierdził to co mówił Shownu- przymknął oczy. - Kihyun...

-Słyszałem zakazane imię!- Warknął Jooheon. - Dlaczego wy nadal o nim rozmawiacie? Nie możecie dać temu spokój?- Zapytał, wystrzeliwując ręce w górę, tym samym uwalniając Lima, który nie czekając ani chwili dłużej, odsunął się na bezpieczną odległość.

- Wiesz... Z pierwszą miłością nie jest tak łatwo się rozstać- wtrącił się Changkyun. - Kochamy po raz pierwszy i żyjemy w jakimś dziecinnym przeświadczeniu, że ten następny dzień okaże się jakimś przełomem, który pozwoli ziścić się naszym mokrym snom, o...- odchrząknął. - Nie jesteś głupi- zwrócił się do Minhyuka. - Myślę, że jesteś po prostu bardzo zakochany.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz