LXIV

500 89 41
                                    

-Co znaczy, że „nie pójdziesz ze mną do pierdolonego kina, bo musisz zabić swoich przyjaciół"? - Warknął, choć przez ich obecność w miejscu publicznym zrobił to stosunkowo cicho, nie chcąc na siebie zwracać większej uwagi. Ale i tak niektóre osoby będące w pobliżu odwróciły się dyskretnie w ich stronę, zniesmaczone tak skandalicznym zachowaniem młodego człowieka.

-My po prostu to przekładamy, a nie odwołujemy - próbował ratować sytuację. W rzeczywistości faktycznie chciał to odwołać, ale widząc reakcję swojego chłopaka, szybko zmienił zdanie.

-Zdajesz sobie sprawę, że wziąłem specjalnie wolne w pracy? - Skrzyżował ręce na piersi, niebezpiecznie daleko odchylając się na krześle. Jooheon wiedział, że to już jest TEN stan, w którym nie ma ratunku.

-Ja naprawdę nie chciałem, ale... Czasami po prostu muszę też zająć się czymś innym. To wszystko - mruknął, skubiąc skórki przy paznokciach, ze zdenerwowania. - Nie musisz się na mnie gniewać - drgnął przestraszony, słysząc jak Changkyun mało delikatnie odstawia filiżankę z herbatą na spodek. Przyprowadzenie go do herbaciarni pełnej takich przedmiotów nagle przestało mu się wydawać takim fantastycznym pomysłem.

-Idź sobie do tych swoich przyjaciół - westchnął, wstając z miejsca. Charakterystyczne szurnięcie po drewnianym parkiecie nie było niczym wyjątkowym. Lee jednak wiedział co kryło się za tym gestem. Jego chłopak był już na tyle zirytowany, by darować sobie dbanie o takie szczegóły jak lekkie uniesienie krzesła .- Pójdę sobie do kina z moim Hyungiem - prychnął. - Kolacje też zjem z moim Hyungiem, i wiesz co? MOGĘ TEŻ SIĘ Z NIM PRZESPAĆ, JEŻELI BĘDĘ CHCIAŁ! - Zgarnął swoje rzeczy z oparcia, i nawet nie trudząc się założeniem ich na siebie ruszył prosto do wyjścia.

Jooheon cały czerwony, ukrył twarz w dłoniach. Kochał Changkyuna i to nawet bardziej niż bardzo. Nienawidził jednak tej jego drażliwości, czepialskości i wybuchowości, kiedy tylko coś poszło nie po jego myśli. Ta scena nie była pierwszą i zapewne ostatnią w ich związku. Już kiedyś zrobił coś podobnego, a następnie nie odzywał się przez... Jakiś czas. Dokładniej dopóki Jooheon nie przyszedł i go nie przeprosił. Oczywiście i wtedy nie obyło się bez pewnych nieprzyjemnych komentarzy.

Co miał tak właściwie zrobić? Przecież go nie zmieni. Chłopak faktycznie zachowywał się momentami karygodnie, ale... Właśnie takiego go kochał. Miał ostry, drapieżny charakter, ale zdecydowanie znacznie częściej bywał po prostu kochany i „przytulaśny". Nie minęło dużo czasu, a Jooheon już szedł kilka kroków za Limem.

-Załóż coś na siebie, bo się przeziębisz - mruknął, zakładając na jego ramiona swoją własną kurtkę. Chłopak nadal nie zdecydował się na założenie własnych rzeczy.

-Spieprzaj, nie chce z tobą rozmawiać - fuknął, przyśpieszając kroku. - Idź sobie do swoich przyjaciół. Oni są przecież ważniejsi, niż twój chłopak, który na co dzień wypruwa sobie żyły i bierze wolne tylko wtedy, kiedy chce spędzić z tobą trochę czasu.

-Skarbie, przepraszam - mruknął, przytulając go od tyłu. Changkyun chcąc nie chcąc, zatrzymał się.

Być może nie powinien podkulać ogona i przepraszać. Widział w tym jednak drogę do szybkiego zakończenia tej ich mini kłótni, a nie potrzebne było mu jeszcze takie zmartwienie. Obydwoje wiedzieli, że ta sprzeczka zrani ich obydwóch.

-Po prostu... - Zamilkł, odwracając się w jego stronę. - Chciałem spędzić z tobą tylko jeden dzień - westchnął. - To jest tylko jeden dzień! Dlaczego nie możesz z nimi porozmawiać jutro, albo pojutrze? Stanie im się coś?

W pewnym sensie musiał mu nawet przyznać racje. To nie tak, że Lim powiedział mu o swoich planach urlopowych dopiero teraz. Już jakiś czas temu wspominał o dniu „tylko dla nas". Wiązało się to z różnymi warunkami pogodowymi. Na przykład z tym, że matka chłopaka wyjeżdża.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz