XL

670 93 94
                                    

           

Jak miał się z tym wszystkim czuć? Przez swoich dawnych przyjaciół został uznany za największego zdrajcę narodu. W zasadzie to wszyscy oni go opuścili i absolutne żaden nie chciał postawić się w jego sytuacji. Też był przecież zagubiony! Być może jeszcze bardziej niż ten cały Minhyuk! W ostatecznym rozrachunku i tak przecież przegrał, prawda? Lee zagarnął dla siebie absolutnie wszystko, pozostawiając jedynie pustkę.

To nie tak, że nie dostrzegał swoich błędów. Już zdawał sobie sprawę ze słów, które wypowiadał, wiedział, których rzeczy nigdy nie powinien był robić. Wśród nich był oczywiście ten pocałunek, z którego powodu Kihyun czuł się najmniej winny.

Było jednak już zbyt późno na jakiekolwiek rozgrzeszenie. Ich historia prawdopodobnie kończyła się właśnie w tym miejscu.  Minhyuk przecież zaczął już układać sobie życie od nowa, prawda? Według Jooheona, miał już nawet nową miłość, z którą postanowił dzielić swoje życie. Szczerze? Czuł się naprawdę zdradzony, ale jednocześnie doskonale rozumiał, dlaczego to wszystko tak się potoczyło. Rozumiał i akceptował.

Choć trudno było ukryć, że zdarzało mu się przeszukiwać profile swoich dawnych znajomych, by móc znaleźć tego jegomościa, z którym prowadza się Lee. Niestety po tym człowieku nie było najmniejszego śladu. Żadnych wspólnych zdjęć, oznaczeń, czy nawet wspominek w postach. To dawało pewną nadzieje, że kolejny raz padł ofiarą kłamstwa ze strony Jooheona, który najzwyczajniej w świecie zechciał mu dopiec.

Przebudzenie jednak nadeszło naprawdę szybko w postaci jednej z ostatnich wiadomości, które wymienił z Hyungwonem. Chłopak potwierdzał tam wszystko. Było to jednocześnie pożegnanie, z którym Kihyunowi naprawdę trudno było się pogodzić.

Czy naprawdę postąpił tak źle? Chciał mieć jedynie swojego przyjaciela przy sobie i jednocześnie nie angażować się w jego chore jazdy i zabawy w miłość.

Według tego, powinien być szczęśliwy, prawda? Teoretycznie był już wolny i nie ciążyła na nim odpowiedzialność za czyjeś uczucia. Dlaczego więc zachowywał się jak ostatnia szuja? Dlaczego nie mógł dać Minhyukowi odejść, skoro mu się to należało? Kiedy stał się typem osób, którymi sam gardzi?

-Jeżeli nie chcesz się do mnie odzywać, to możesz chociaż nucić, wiesz?

Yoo spojrzał zmęczonym wzrokiem na Hoseoka, który był w trakcie zaginania wszystkich kartek w podręczniku, który na pierwszy rzut oka miał związanego coś z medycyną. Ten człowiek umiał sobie znaleźć zajęcie we wszystkim

-Ostatnio stwierdziłeś, że we mnie czymś rzucisz, jeżeli się nie zamknę.

-Zmieniłem zdanie-  wyjaśnił. - Więc jeżeli nie chcesz dostać czymś w łeb, to lepiej zaradź coś na tę ciszę. Strasznie mnie to irytuje- warknął. - Gdzie w ogóle podział się ten imbecyl?

-Jakiś czas temu powiedziałem mu, że chce mi się pić- zaczął nieco speszony. - Więc uparł się, że kupi mi coś i wróci nim się obejrzę.

-Pantoflarz- mruknął cicho, nie przywiązując zbyt dużej wagi do siedzącego niedaleko Kihyuna. - Nieźle go sobie wytresowałeś- przyznał z uznaniem.

-Nie rozumiem.

-Wiesz...- zaczął. -  Zastanawiałem się, czy jesteś bardziej ślepy, a może głupi- prychnął. - Ale im dłużej z tobą siedzę, to przekonuje się, że z jednym i drugim masz poważny problem.

-Ty też nie możesz być zbyt mądry, skoro skaczesz do osoby, która może cię wsadzić do poprawczaka.

-No chyba nie mówisz o sobie- uniósł jedną brew do góry, zaszczycając swojego rozmówcę spojrzeniem.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz