LXXXIV

465 82 54
                                    

Czasami sam siebie bawił. Decydował o czymś, by dosłownie jeszcze tego samego dnia zmienić całkowicie swój sposób myślenia. Tak właśnie było z jego podejściem do Kihyuna. Nigdy w życiu nie pomyślałby, że może wypuścić tego chłopaka ze swoich rąk. A teraz? Naprawdę pozwolił mu odejść. Zdecydował się stać w miejscu, w momencie, kiedy jego ukochany biegnie w ramiona kogoś innego.

Był naprawdę beznadziejny.

Godził się ze wszystkim porażkami i raz za razem oddawał to, co kochał. Nie był wystarczająco silny, żeby, chociaż podjąć próbę walki, zresztą, i tak wiedział, że skończyłaby się ona bolesnym upadkiem. Zupełnie tak jak miało to miejsce podczas konfrontacji z Hoseokiem, kiedy to próbował wstawić się za Hyungwonem, zawalczyć o niego. Nawet nie otrzymał podziękowania za swoje czyny, ba! Chae wyglądał na naprawdę złego. Było to kompletnie bezsensowne, ale ten chłopak właśnie tak postępował. Na każdym kroku udawał i uciekał przed zrozumieniem tego, co działo się w jego głowie.

Prawdopodobnie nie uważał ich za wartościowych przyjaciół, skoro nawet nie chciał się podzielić swoimi problemami.

Rzucił się na łóżko, chwilę po tym jak zakończył naprawdę mało przyjemną rozmowę ze swoją matką. Przekonanie kobiety, że te liczne obicia na jego twarzy nie są niczym poważnym zajęło trochę czasu i... Zakończyło się kompletną porażką. Sam nie wiedział, jakim cudem powstrzymał ją przed pójściem na policje. Ostatecznie na chwilę obecną postanowiła dać temu wszystkiemu spokój, ale znał ją zbyt dobrze. Będzie teraz znacznie czujniejsza, niż kiedykolwiek. Minhyuk już przeczuwał liczne kontrole w najbliższym czasie. Miał ciarki na samą myśl, o matce szturmem wchodzącego do jego pokoju, kiedy...

Spojrzał leniwie w telefon, który od jakiegoś czasu pozostawał kompletnie głuchy. Kiedyś taki stan rzeczy wydawał się być absolutnie nie do pomyślenia. Jego przyjaciele byli naprawdę aktywnymi osobami, które uwielbiały komunikować się ze sobą na przeróżne sposoby. Nie ważne, czy poprzez wiadomości, czy śmieszne obrazki, które często zakrawały o bardzo trudny do zrozumienia humor.

Ta sytuacja również się zmieniła. Nie miał kompletnie pomysłu na to, do kogo mógłby się odezwać w chwili samotności. Był przegranym w tej całej walce, i jako przegrany musiał sobie z tym radzić. Problem w tym, że absolutnie nie umiał odnaleźć się w tej niecodziennej sytuacji.

Czy dało się tego wszystkiego uniknąć? Zapewne tak. Gdzieś w ostatnim czasie musiał być moment, kiedy można było zawrócić i dalej prowadzić swoje spokojne życie wypełnione czasem spędzonym z przyjaciółmi. Niestety będąc atakowanym ze wszystkich stron, stale zbierając swoje strzaskane serce. Musiał nieopatrznie przegapić ten moment.

Wymsknęło mu się krótkie westchnięcie, które w rzeczywistości było potwierdzaniem jego bezsilności. Jego myśli stale wracały do Kihyuna, choć powinny trzymać się jak najdalej od jego osoby. Poświęcił się dla jego szczęścia. Stanął w cieniu, kiedy najbardziej w świecie chciał grzać się w jego blasku. Próbował walczyć, a może jedynie wmawiał sobie, że to robi? Patrząc w lustro przez długi czas nie zobaczy tam człowieka, którego życzyłby sobie widzieć.

Tracąc Kihyuna, utracił pewną cząstkę samego siebie. I oczywiście wspaniałym pomysłem byłoby użalanie się nad sobą, płakanie w poduszkę, odgrażając się całemu światu, ale czy tego nie robił właśnie przez ostatni czas? Ta strategia była nic nie warta, a w dodatku przynosiła jedynie same straty. Kihyun, Jooheon i Hyungwon, nie był wystarczająco silny, by zatrzymać ich przy sobie.

Kihyun z szaleńczo bijącym sercem, biegiem ruszył w stronę Hyunwoo, który tylko czekał z otwartymi ramionami na jego przybycie. Ten chłopak zapewne nigdy się nie dowie, jaką przysługę oddał mu Minhyuk, gnąc się pod wpływem wypowiedzianych kiedyś słów.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz