XXXIX

646 99 60
                                    




Doskonale zdawał sobie sprawę, jaki efekt starał się uzyskać Hyungwon. Chłopak żył przeświadczeniem, że ten cały burdel da się jeszcze jakoś uporządkować. Prawda była jednak całkowicie inna, bo nawet jeśli szczęście Minhyuka bezpowrotnie spoczywało w rękach Kihyuna, nie oznaczało to jednak, że był tak całkowicie bezsilny. Mógł działać dalej i udowodnić samemu sobie, w jak wielkim był błędzie patrząc jedynie na Yoo.

Co więc zrobił? Po wielu sprzecznych ze sobą myślach, postanowił raz jeszcze umówić się z chłopakiem, którego nie tak dawno przedstawił mu Changkyun. Zdecydował się na ten niepodobny do siebie krok nie tylko po to, by utrzeć nosa Hyungwonowi, ale udowodnić samemu sobie, że w końcu jest wolny.

Problem w tym, że wcale nie czuł się przekonany, co do tego pomysłu, a dodatkowo nadal miał w pamięci wyraz twarzy przyjaciela, kiedy tylko powiedział mu o tym spotkaniu. Próżno było szukać u niego jakichś pozytywnych emocji, bo choć Hyungwon naprawdę chciał szczęścia dla Minhyuka, to obrał zdecydowanie inną drogę by to osiągnąć.

-Nie uważasz, że może czuć się skrępowany tym, że spotykacie się w kawiarni, w której pracuje?- Rzucił Lim, przysiadając się na chwilę do rozdygotanego Minhyuka. - Cały stolik się trzęsie- zmarszczył brwi. - Twoje nerwy wywołują mi tutaj małe wstrząsy sejsmiczne, więc lepiej się uspokój, Hyung- poprosił.

-Od kiedy mówisz do mnie Hyung?- Zdziwił się.

-Kolejny- przewrócił oczami. - Po prostu tak mi się powiedziało, dobra? Nie musisz mnie męczyć- westchnął, rzucając kontrolne spojrzenie po Sali na wypadek, gdyby któryś z klientów chciałby złożyć zamówienie.

-Denerwuje się- wyznał.

-No nie mów- rzucił rozbawiony. - Nie zauważyłem, wiesz?- Uśmiechnął się. - Czym tak właściwie się stresujesz? Przecież już raz się spotkaliście i było fajnie, nie? Najgorsze masz już za sobą.

-A jak się teraz mną rozczaruje?

Changkyun przymknął na chwilę oczy, by sięgnąć pamięcią do tych wszystkich pytań, które zadał mu znajomy. Było to chwile po ich spotkaniu i wszystkie dotyczyły Minhyuka.

-Myślę, że trudno będzie ci go rozczarować- rzucił wymijająco. -Ale serio...- Spoważniał. - Przestań się trząść, bo pomyśli, że jesteś chory i z buzi-buzi będą nici.

-Myślę, że powinieneś iść zanim cię uderzę - spoważniał. - Przynajmniej miałbym krótką satysfakcję, przed tym jak Jooheon zabiłby mnie w ramach zemsty.

-Jesteś strasznie drażliwy- westchnął. - Rozmawiałeś ostatnio z Kihyunem?- Zmienił nagle temat.

-Dlaczego miałbym?- Zapytał, stając się momentalnie czujniejszy, czego najwyraźniej Lim nie wyczuł. Będąc zbyt zajęty podbieraniem okruszków sernika z talerzyka swojego znajomego.

-Zastanawiałem się, czy ta ostatnia rozmowa Honeya i Kihyuna coś dała.

-Zaraz... Oni rozmawiali? Przecież Joo miał nic z tym nie robić...

-To...- Zawahał się. - Ty nie prosiłeś tego kretyna, by to zrobił...?- Zapytał, naprawdę zmieszany.

-Czy wyglądam jakbym mógł o coś prosić tego kretyna?- Prychnął. - Ja mu tylko zakazałem robić z tym cokolwiek, ale jak widać za mało dosadnie to ująłem.

-Zabije go- warknął. - Przysięgam, że go zabije - ukrył twarz w dłoniach. - Jak go tylko zobaczę to wyrwę mu...

-Wiesz o czym rozmawiali?- Przerwał. - Joo mówił ci coś?

-W skrócie?- Uśmiechnął się krzywo. - Kazał Kihyunowi się odczepić...

-To jest chyba bardzo duży skrót, co?- Uniósł jedną brew.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz