CXIII

411 74 86
                                    

Ten cały Shownu faktycznie był znacznie głupszy, niż Minhyuk kiedykolwiek śmiałby przypuszczać. Faktycznie, od samego początku miał wrażenie jakby z tym chłopakiem nie do końca wszystko było w porządku, ale nawet w momentach największego załamania, nie pomyślałby, że Son w tak brutalny sposób może złamać serce Kihyuna. Ten chłopak jawił się przez cały czas, jako ktoś, kto zrobi wszystko, by Yoo ocalić i uchronić przed wszystkimi nieszczęściami.

Już podczas ich rozmowy wychwycił tę niespokojną nutkę zakłamania, która z każdą mijającą chwilą stawała się coraz drażniąca. Ostatecznie, i tak nie udało mu się dowiedzieć prawdy o magicznym zerwaniu tamtej dwójki... Zerwaniu, to chyba nieco zbyt dużo powiedziane, ponieważ żaden związek pomiędzy nimi nie miał miejsca.

To wcale nie sprawiało Minhyukowi jako takiej satysfakcji... Jako takiej - większej satysfakcji, ma się rozumieć.

Już od godziny przekładał telefon z jednej ręki do drugiej, w zależności od tego, która mu się spociła. Było raczej oczywiste, że z całych sił powstrzymywał się, żeby jak ostatni przegrany nie zadzwonić do Kihyuna, podkulając przy tym ogon jak nieposłuszny szczeniaczek. Prowadził wewnętrzną walką między tym, co chce zrobić, a tym, co zrobić powinien.

Czy Kihyunowi kiedykolwiek dane było przeżywać coś równie strasznego? Ciężar decyzji, którą musi podjąć, nieubłaganie ściskał wszystkie jego organy wewnętrzne, powoli zniechęcając do każdej innej czynności. Dzisiaj nawet czas nie był jego sprzymierzeńcem. A wydawało się, że po odsunięciu znajomych, ma go nawet w solidnym nadmiarze.

-Mamo! - Krzyknął.

-Powiedz mi proszę... - Zaczęła, po tym jak po kilku chwilach znalazła się w pokoju swojego syna. - Dlaczego w naszym domu jest tak, że jeżeli czegoś chcesz, to drzesz dziób zamiast przyjść i po prostu powiedzieć? - Oparła się o framugę drzwi, zarzucając ścierkę, którą wycierała naczynia, na ramię. - U moich koleżanek, jeżeli dzieci czegoś chcą to same przychodzą, a nie ciągają biedną i zapracowaną matkę...

-Jestem pewien, że twoje koleżanki nie mają tak super przystojnego syna - poruszył sugestywnie brwiami.

-Urodziłam prawdziwego demona seksu - przewróciła oczami. - Faktycznie, niech moje koleżanki cieszą się, że to mnie spotkało to „szczęście".

-Skończyłaś się już ze mnie nabijać?

-Powiedzmy - uśmiechnęła się ciepło. - Dlaczego mnie zawołałeś?

-Połóż się obok mnie - poprosił, poklepując o miękką powierzchnie łóżka.

Kobieta przewróciła oczami. Być może faktycznie nieco za bardzo popuszczała swojemu synowi. Z drugiej strony jednak nie widziała w tym nic złego, inne matki powinny zazdrościć jej takiego kontaktu z własnym dzieckiem. Wcale nie oburzał jej fakt, bycia traktowaną jak przyjaciółka. Przynajmniej była najlepsza przyjaciółką, jaką Minhyuk mógłby kiedykolwiek sobie wymarzyć... Cóż, powiedział tak wieku siedmiu lat, ale w jego zachowaniu niewiele się od tamtego czasu zmieniło, więc z dużym prawdopodobieństwem można nadal uznać to wyznanie za niezwykle aktualne.

Spełniła jego prośbę, układając się na plecach zaraz obok swojego dziecka. Minhyuk, który tylko czekał, aż jego mama wygodnie się ułoży, niemalże natychmiast wtulił się w nią, układając głowę na powolnie podnoszącej i opadającej piersi.

-Mam do ciebie małą prośbę - wyszeptał, przymykając oczy, gdy tylko dłoń kobiety zaczęła gładzić jego włosy.

-Wiedziałam, że jesteś interesownym bachorem - prychnęła. - Co chcesz w zamian za to, że matka mogła przez chwilę poleżeć z własnym synem i stwierdzić, że głowy to on chyba nie mył od co najmniej tygodnia?

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz