Hyungwon nie był jakąś tam puchatą kuleczką, którą jak się rzuci komuś w twarz, to nie będzie bolała. Powiedziałbym, że było wręcz przeciwnie. Chłopak był jak pocisk, uśpiony wulkan, który jedynie czekał, aż jakiś nieszczęśnik go podrażni, by móc pokazać mu całą swoją okazałość. Ten chłopak niewątpliwie posiadał strony, o których żaden z jego przyjaciół nie miał prawa wiedzieć, był najjaśniejszym promieniem słońca, ale również najgłębszą ciemnością.
-Nie uważasz, że posunąłeś się za daleko? - Jego głos był stanowczy, twardy i nieznoszący jakiegokolwiek sprzeciwu.
Jooheon wcale nie zamierzał pozostawać mu dłużny i już po pierwszych słowach swojego znajomego, również przybrał podobną postawę. Była na tym świecie tylko jedna osoba, która mogła się do niego zwracać w ten sposób. I zdecydowanie nie był to Hyungwon.
-O co ci znowu chodzi? - Skrzyżował ręce na piersi.
-O Minhyuka i Kihyuna.
-Ja pieprze... - Skomentował, przewracając oczami. - Jak jeden skończył, to drugi zaczyna... Wymieniacie się, czy jak?
W zasadzie, to Joo ułatwił mu całe to zadanie, bo nawet nie próbował udawać głupiego. Z miejsca sprawiał wrażenie, jakby zdawał sobie sprawę z celu wizyty znajomego.
-Właśnie nie skończył - powiedział groźnie. - Wiesz jaką krzywdę im wyrządziłeś swoim kłamstwem? Dlaczego nastawiasz ich przeciwko sobie, na każdym możliwym kroku?
-Ty tak serio? - Jego brew powędrowała wysoko w górę. - Nie wiesz co on mu zrobił? Nie widziałeś, jak go zniszczył?
-Widziałem - przyznał. - Byłem przy Minhyuku znacznie więcej niż ty i uważam, że mam o wiele większe prawo do wtrącania się do tej sytuacji, niż ty.
-To trzeba było to robić, a nie przyklaskiwać mu z boku - prychnął. - Wiesz, że te twoje gadki motywacyjne nic nie dają, nie? Jesteś jak stara płyta, która się odtwarza w kółko i w kółko. Nie mówisz mu absolutnie nic nowego. Ta sytuacja wymagała działania, a nie bierności, którą sobą reprezentowałeś. Mnie przynajmniej zależało na tyle, by okłamać własnego chłopaka, dawnego przyjaciela i was wszystkich. Ja przynajmniej chciałem go uratować - wytknął mu.
-Ale nie możesz decydować za niego - mimo, iż Jooheon już wyraźnie się irytował, to Hyungwon nadal pozostawał spokojny i opanowany. - To jest jego życie, więc dajmy mu żyć
- Jesteś pieprzonym hipokrytą, wiesz? - Stwierdził z wyrzutem. - Mi mówisz, że mam nie układać mu życia?- Zapytał, nie dowierzając. - A czy ty przypadkiem tego nie robisz? Masz już sobie wszystko poukładane w tej swojej główce i ani myślisz zmieniać swoich planów, huh? Dlatego na siłę chcesz ich ze sobą zeswatać, ale wiesz co? Nie uda ci się, nigdy nie pozwolę na to, aby oni byli razem.
Większość tych zarzutów lepiej było po prostu przemilczeć, niezależnie od tego, czy miały one sens, czy nie. Jooheon miał racje w tym, że Hyungwon miał swoją wersje tego, jak powinno wyglądać życie Minhyuka. Nie dlatego, że chciał mu ją narzucić, ale dlatego, że widział w niej tą najlepszą opcję. Czy było w tym coś złego?
-Nie walcz ze mną - poprosił. - On teraz przechodzi trudny czas. Wiesz jaki Kihyun był dla niego ważny, więc po prostu pomóżmy im się pogodzić. Chcę żebyśmy wszyscy byli znowu razem... Jak kiedyś
-Oprzytomniej - krzyknął. - Przeszłość już nie wróci...
Hyungwon w duchu podziękował, że w domu przyjaciela nie było akurat jego rodziców. Te krzyki naprawdę trudno byłoby wytłumaczyć.
CZYTASZ
Something twice #KIHYUK
Fanfiction!SLOWBURN! Czas liceum, to okres nastoletnich buntów i burzy hormonów. Czy jeden pocałunek w pustej klasie będzie w stanie zmienić życie Kihyuna i Minhyuka? !Kolejność czytania nie jest obowiązkowa. FF wchodzące w skład serii przedstawiają odrębne h...