XCVIII

445 73 56
                                    

Cała ta sytuacja z Minhyukiem zdecydowanie nie była przyjemna. Wystarczyła zaledwie chwila nieuwagi, a rozpętało się najprawdziwsze piekło. Do teraz nie mógł uwierzyć w to, co strzeliło im do głów. Jak w ogóle mogli pomyśleć o czymś tak bezsensownym? Obydwoje musieli być naprawdę zdesperowani, skoro tak po prostu się na to zgodzili.

Na całe szczęście udało się zapobiec prawdziwemu nieszczęściu. Yoo gdzieś podskórnie czuł, że gdyby tylko do pocałunku doszło... Dopiero wtedy mieliby naprawdę przegwizdane.

Dobrą godzinę temu zamknął się w swoim pokoju. Rzucając się na łóżko, definitywnie zrezygnował z jakiejkolwiek aktywności dzisiejszego dnia. Wszystko to na rzecz głębszego przemyślenia wszystkiego, co zdarzyło się w jego życiu, a co w bardzo dotkliwy sposób oddziaływała na niego przez cały czas.

Tak... On również potrafił myśleć. Zwłaszcza, gdy tak wiele się dzieje w tak niewielkim odstępie czasu. Różne wydarzenia zdają się atakować go z każdej strony, a on naprawdę już nie potrafił zdecydować, który fragment swojego życia ochronić jako pierwszy. Wszystko w tym momencie wydawało się niezwykle ważne.

Zamykając oczy, natychmiast atakowała go masa obrazów. Dzisiaj przyglądał się najbardziej niepokojącemu z nich... Minhyukowi. Zapewne to właśnie on swoją osobą dostarczył mu brakującej odrobiny pewności. Ta sytuacja udowodniła coś obydwojgu. Nie wiedział, co z tego wszystkiego mógł wyciągnął Minhyuk, ale Kihyun zdobył ostateczną pewność... Był gejem. Nie miał odwagi chociażby o tym myśleć, a co dopiero wymówić na głos. Nie ważne w jakie nie ubrałby tego w słowa, za każdym razem brzmiało to jak wyrok śmierci. Zawsze chciał kontrolować swoje życie, a teraz nie może tego robić ze względu na orientacje, którą ktoś wybrał dla niego w ramach jakiegoś wyjątkowo nieśmiesznego żartu. Bo niby jak miał konkurować z własną naturą? Nie zagłuszy przecież głosu serca.

Oczywiście brał pod uwagę swoją możliwą biseksualność, ale... Sam zaczynał już wątpić, czy miał dziewczyny, ponieważ szczerze się mu one podobały, a może to właśnie presja rodziny, środowiska twardo zakotwiczonego w swoim heteroseksualizmie, niedopuszczającego do siebie absolutnie żadnego opcji. Co tak naprawdę czuł kiedy umawiał się, przytulał je, całował czy spał z tymi dziewczynami? Dlaczego jakieś demony, cicho do ucha szeptały mu, że to właśnie z Shownu będzie mu dane doznać prawdziwego spełnienia. Wcale nie tego cielesnego, a uczuciowego. Tego o które tak bardzo zabiegał w każdym w związku.

Kim był naprawdę, skoro nie jest tym za kogo miał się przez całe swoje życie? Taka musiała być zapewne jego kara za odtrącenie w pierwszych chwilach Minhyuka. Świat musiał chcieć się na nim odegrać, że za dobroć, którą zawsze oferował mu Lee, nie odwdzięczył się dokładnie tym samym, ba! Zrobił coś zupełnie innego. Czy to właśnie była karma?

Teraz zachowywał się już inaczej. Stało się tak, ponieważ dojrzał ile krzywdy mu wyrządził? A może bał się tego, że może stać się dokładnie taki sam? Może starał się jakoś zadośćuczynić za swoje błędy, licząc przy okazji na ułaskawienie?

Dla wielu ludzi bycie odmiennej orientacji wcale nie oznacza końca świata. Dla Kihyuna jednak powoli zatrzymuje się ziemia. Dzisiaj sam zdaje sobie z tego sprawę... A co będzie potem? Kiedyś oni wszyscy będą musieli się o tym dowiedzieć, i zapewne nie będzie w nich tyle wyrozumiałości, co w Hyungwonie, czy innych. Rodzina była przecież wszystkim, co dotychczas udało mu się mieć.

-Coś się stało? - Zapytał dziwnie poddenerwowany.

Cisza po drugiej stronie wcale nie była dobra oznaką. Sam fakt, że chłopak zadzwonił do niego o tak stosunkowo późnej porze nie wróżyło nic dobrego. Serce mimowolnie ściskało mu się z żalu, będąc gotowe na usłyszenie tych najgorszych wieści.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz