CXXIV

406 73 28
                                    

-Bałem się, że pójdziesz beze mnie - odetchnął z ulgą.

-Niby dlaczego miałbym iść sam? - Minhyuk zmarszczył brwi.

-Bo ja... No sam wiesz - przewrócił oczami. - Zresztą, nie zwracaj na to uwagi.

Może w trudno to uwierzyć, ale świat się nie skończył, niebo nie spadło im na głowę, a na przerwach ci mniej rozgarnięci uczniowie nie organizowali polowań na pedałów, w zasadzie dzisiejszy dzień niewiele różnił się od tych, które przeżywali jeszcze przed tym całym Minhyukowym wyznaniem miłości. Paradoksalnie ten dzień był najnormalniejszy z tych wszystkich, które mieli okazję ostatnio zaliczać.

-Przejdziemy się? - Zaproponował Minhyuk.

-Przejść się? Niby gdzie? Myślałem, że jesteś zmęczony.

-Jestem - przytaknął. - Ale chciałem pojechać do Jooheona - uśmiechnął się lekko, spoglądając w niebo. - Wydaje mi się, że minęły wieki od czasu, kiedy byłem tam ostatnio.

-Mam to samo, jeżeli chodzi o jego śmierć - przyznał smutno. - Mam wrażenie jakby to było już tak dawno temu...

Wbrew całemu sobie, naprawdę miał ochotę złapać go za dłoń. Odczuwał silną ochotę dodania mu otuchy w tą niewątpliwe ciężką chwilę. Kihyun jako jedyny z ich paczki nie dostał szansy, by pogodzić się z Joo, zakończyli swoją znajomość będąc do siebie śmiertelnie zrażeni i prawdopodobnie minie wiele czasu, nim Yoo będzie mógł pogodzić się z tymi słowami, których nie zdążył wypowiedzieć.

Jedyne na co było go stać to muśnięcie jego dłoni. Lekki uśmiech na twarzy Kihyuna, który pojawił się niedługo po tym praktycznie niezauważalnym geście stanowił naprawdę solidną zapłatę za tą chwilę odwagi. Prawdopodobnie mógł w tej sytuacji zrobić znacznie więcej... Powinien był zrobić znacznie więcej. Ale naprawdę bał się postawić kolejny krok będąc na oczach tych wszystkich ludzi, którzy go otaczali. Kiedyś bez oporów potrafiłby go przytulić i nie mieć z tym nawet najmniejszych problemów. Dzisiaj jednak to przytulenie z pewnością nie miałoby zabarwienia czysto przyjacielskiego, a więc według Minhyuka, wszyscy inni zobaczyliby w nich parę gejów. Nie ważne jak irracjonalne by to nie było, stanowiło powód, by Lee nieświadomie dystansował się w przestrzeni publicznej.

Pomimo wielu przeciwności i wybojów zdecydowali się stworzyć coś wspólnie, ale zamiast iść do przodu, cofają się. Nie potrzebowali żadnych słów, żeby zgodnie stwierdzić bardzo dotkliwą rzeczy, musieli na nowo nauczyć się siebie nawzajem, tylko jeżeli jeszcze raz poznają siebie na wylot będą mogli działać razem, podejmować decyzję, które będą mogły przynieść im jakieś korzyści, a nie jedynie problemy i piętrzące  się obawy. Oczywiście, zaliczyli tamtej pocałunek na dachu i... To było dla nich obydwóch coś magicznego, coś czego żaden z nich do dzisiaj nie potrafi opisać słowami, choć w rzeczywistości był to najzwyczajniejszy w świecie pocałunek, który dla każdego jednego widza mógł wydawać się nawet nieco koślawy. Dla nich stanowił swego rodzaju początek. Problem w tym, że nie mogą tego powtórzyć jeszcze raz. W tamtym momencie byli pod wpływem zupełnie innych emocji, które dzisiaj zdawały się być w nich uśpione.

Łatwo było stwierdzić, że ich relacja nie była gorąca, trafniejszym stwierdzeniem byłoby uznanie ją za chłodną lub nawet zimną. Czym tak w zasadzie różnili się od zwykłych przyjaciół? Jedynie tym, że od czasu do czasu przez ich myśli przemykały słowa „Mój chłopak" czy „Związek".

Dlatego musieli nauczyć się siebie od nowa. Kihyun-przyjaciel, Minhyuk-przyjaciel, musieli ustąpić miejsca, by na miejsce tego „przyjaciela" na dobre zadomowił się tytuł „chłopak".

***

-Co się z tobą ostatnio dzieje?

-Nie wiem o czym mówisz - mruknął cicho.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz