XII

859 114 91
                                    

Plan wydawał się być naprawdę prosty, bo jedyne, o co chodziło to znalezienie Hyungwona, który z powodu tej ostatniej sytuacji ulotnił się w miejsce bliżej nieokreślone. Jak to bywa z Minhyukiem i planowaniem czegokolwiek... No, nie można powiedzieć, by wszystko poszło po jego myśli, bo nawet jeśli nie był zdziwiony nieobecnością przyjaciela w sali, to fakt, że chłopaka nie było również nigdzie indziej, wzbudzał już pewien podziw. Jakoś tak z miejsca założył, że człowiek jego gabarytów będzie miał pewne problemy ze schowaniem się... To było naprawdę głupie założenie.

Ostatecznie znalazł tego przygłupa w ostatnim miejscu w jakim mógłby się spodziewać go znaleźć. Opierał się łokciami o średniej wielkości murek, pełniący funkcję barierki przed tym, by uczniowie nie spadli z tarasu widokowego znajdującego się na... Dachu.

Tak, na dachu.

Stojący tyłem Hyungwon nijak mógł zarejestrować zbliżającego się w jego kierunku Minhyuka, ale nim chłopak ostatecznie dał o sobie znać swojemu przyjacielowi, przyjrzał mu się nieco, by chociaż z takiej pozycji zweryfikować w jakim stanie jest wyższy.

Ukrył głowę między ramionami, spuszczając ją w akcie bezradności, opierając się o murek być może za bardzo wychylony w przód, to momentalnie przywodziło Minhyukowi na myśli wszystkie najczarniejsze z czarnych scenariuszy, co momentalnie ściskało jego żołądek.

W sumie to taras nie był niczym niezwykłym, bo jedynie kilka ławek i roślinek wchodzących w skład swoistego ogrodu w tym miejscu, który miał umilać doznania wizualne... Ta... Mało który z nauczycieli wiedział, że te krzaki służą do ukrywania rzeczy raczej łamiących regulamin. Hyungwon wybrał to miejsce nie bez powodu. Kilkanaście schodów w dół mieściła się granica, której ten drań Hoseok za żadne skarby nie odważyłby się przekroczyć. Cud zwany lękiem wysokości.

To była swego rodzaju oaza, ale Hyungwon i tak bywał tu zbyt rzadko, by stało się to jego stałą kryjówką. Dało się odnieść wrażenie, że nawet unikał tego miejsca.

Chociaż... Shin raz udowodnił, że jeżeli się zaweźmie to i tutaj trafi. Minhyuka nadal ogarnia dziki szał na samo wspomnienie tego umięśnionego troglodyty, który groził jego przyjacielowi niezapomnianym lotem w dół. Były to oczywiście bezzasadne groźby, bo nawet Wonho wiedział, że nie uszłoby mu to płazem... Chodziło jedynie o sam fakt formułowania takiej groźby i wychylenia bladego jak ściana Hyungwona, daleko poza wspomniany murek. Zamykając oczy, nadal widział jak stopy Chae z coraz większym trudem muskały ziemie, jego spojrzenie pełne przerażenia i dłonie kurczowo zaciskające się na ręce Hoseoka w geście ostatniej linii obrony.

Wtedy nakrył ich jeden z nauczycieli... Wtedy Hyungwon pierwszy raz popisał się swoją własną głupotą twierdząc, że to była jedynie nieodpowiedzialna zabawa. Prosił nawet profesora, by ten nie wyciągał żadnych konsekwencji. Udało się.

Gdyby tamtego dnia razem z Jooheonem i Kihyunem byli bardziej stanowczy... Dzisiaj byłoby już po wszystkim.

-Wiesz ile musiałem się nałazić, żeby cię znaleźć?- Zapytał z czystym wyrzutem, choć w rzeczywistości nie miał do niego żadnego żalu. Szybko zajął miejsce obok przyjaciela, na którego twarzy zarejestrował lekki, aczkolwiek smutny uśmiech.

-Zastanawiałem się ile zajmie ci dotarcie tutaj- stwierdził rozbawiony. -To musi być przyjaźń skoro dla mnie wdrapałeś się po schodach.

-Doceń to- zażądał, spoglądając przed siebie. - Powiedziałem Kihyunowi, co o nim myślę- wypalił nagle.

-Proszę powiedz, że nie zrobiłeś czegoś jeszcze głupszego niż to...

-No...- Zawahał się na chwilę. - Przed tym jak nazwałem go gnidą, to... Tak jakby go popchnąłem- wyznał cicho. - Szkoda, że się kretyn nie wywalił...

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz