XCIX

446 81 44
                                    

-A jutro pójdziemy...

-Jutro nie mamy czasu - wtrącił się szybko Changkyun, który całkiem sprawnie wyjadał chrupki swojego chłopaka. - Wyjeżdżamy - wyjaśnił, pakując sobie do ust kolejne kilka smakołyków.

-Wyjeżdżacie? - Minhyuk wyglądał na naprawdę zaciekawionego. Z tego wszystkiego zaczął nawet szukać wyjaśnień na twarzy Jooheona, który niezmiennie bawił się kosmykami Lima leżącego na jego udach.

Odkąd dzisiaj się spotkali... Ugh! To był jakiś koszmar! Nie żeby nie okazywali sobie czułości już wcześniej, ale dzisiaj zdecydowanie przeginali. Prawda, nie zmienili się w świergoczącą parę gołąbeczków, ale ich zachowanie skutecznie wytrącało stęsknionego pieszczot Minhyuka z równowagi. Zdecydowanie zazdrościł im tego szczęścia i wcale nie miał zamiaru się tego wstydzić. Dlaczego jak on kłócił się z Kihyunem, to w zamian nie dostawał takiej nagrody? Życie było zdecydowanie zbyt niesprawiedliwe.

-Jutro jest ten koncert z okazji naszej rocznicy - wyjaśnił spokojnie Joo, nie przerywając swojej drobnej zabawy. - W sensie... Idziemy tam z okazji naszej rocznicy, a nie, że specjalnie dla nas został zorganizowany.

-Przecież zrozumiałem za pierwszym razem - przewrócił oczami.

-Oczywiście - wtrącił się Lim. - Gdybyś naprawdę mnie kochał, to ten koncert byłby specjalnie dla nas.

-Przecież wiesz, że cię kocham - szepnął, całując go delikatnie w czoło, na co Lim wydał bliżej nieokreślony jęk niezadowolenia. - Ale nie jestem na tyle bogaty, żeby coś takiego zorganizować. Nie moja wina, że jesteś rozpieszczony.

-Nie moja wina, że nie masz ambicji.

-Moją ambicją jest, żeby zaraz zrobić ci krzywdę, jeżeli nie przestaniesz się mądrzyć.

-A moją ambicją jest...

-Przepraszam bardzo! - Wtrącił się, mając już zdecydowanie dość przysłuchiwania się droczeniom dwójki znajomych. - Ale to tak można? Bo wiecie... Tak jakby się rozstaliście, więc czy licznik nie powinien bić od nowa?

Para wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenie.

-Widać, że nigdy nie byłeś w związku - zaśmiał się Changkyun. - To tak nie działa, Hyung - uśmiechnął się przyjaźnie. - Gdybyśmy mieli resetować licznik, to dzisiaj... Pewnie nawet do pełnego miesiąca byśmy nie dochodzili. Nie uważasz, że to byłoby całkiem głupie?

-Głupsze niż ciągłe zrywanie ze sobą? Mógłbym się sprzeczać - odgryzł się, co Changkyun przyjął z lekkim śmiechem.

Ich relacja w jakiś sposób musiała się zmienić. Minhyuk z pozycji osoby trzeciej widział to naprawdę dobrze. Prawda, że wcześniej nie miał okazji zbyt często przebywać w obecności tej pary, ale to kilka spotkań, które zdarzyło mu się odbyć w ich towarzystwie wystarczyło, by wyrobić sobie o nich pewną opinię. Do niedawna był przekonany, że Jooheon trwał w toksycznym związku, który nieustannie go wyniszczał, zupełnie niczym wspomniana toksyna. A teraz? Wystarczyła zaledwie chwila, by odnieść zupełnie inne wrażenie. Ludzie tak łatwo się nie zmieniają, więc nie oczekiwał czegoś takiego od Changkyuna. Chłopak nadal miewał swoje humorki, ale naprawdę było widać, że starał się zmienić, sprawić by wszystkie nieprzyjemne wspomnienia z ich związku przestały być tymi dominującymi.

Naprawdę sprawiało mu satysfakcję, to że poniekąd do tego doprowadził. Tamta rozmowa okazała się najlepszym posunięciem w ostatnim... Dłuższym czasie.

-To gdzie w końcu jedziecie?

-Do Busan.

-Ale wyjedziemy rankiem, żeby mieć więcej czasu na szwendanie się i w ogóle.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz