LXXII

480 86 80
                                    

-Nie ruszaj się! - Warknął. Był naprawdę wściekły, ale jednocześnie potrafił zachować wystarczającą delikatność, by nie przysporzyć przyjacielowi dodatkowych cierpień.

-Minhyuk... To naprawdę... - Westchnął, odsuwając od nosa wacik, który miał tamować krew. Lee jednak nie przyjął tego pomysłu zbyt dobrze, ponieważ natychmiast cofnął dłoń przyjaciela na poprzednie miejsce. Chae jedynie przewrócił oczami. - Przecież nie umieram - uśmiechnął się lekko, ignorując irytujący ból.

- Zamknij się, bo zrobię ci jeszcze większą krzywdę! - Krzyknął, w akompaniamencie drzwi trzaskających gdzieś w tle. Zaraz po tym w pokoju pojawił się Kihyun, niosący w dłoni reklamówkę z logiem pobliskiej apteki. Wyglądał na poważnie zmęczonego, co wskazywało, że wziął sobie słowa Minhyuka bardzo do serca.

-Przestańcie siać panikę - sam Hyungwon zaczął denerwować się znacznie bardziej, niż wtedy, gdy faktycznie był okładany przez Hoseoka. Nie pomagało też to, że przyjaciele kategorycznie zabronili mu się ruszać. W jego oczach byli zbyt przewrażliwieni.

-Przytrzymaj go, żeby sobie więcej sobie krzywdy nie zrobił - polecił Minhyuk, odbierając zakupy od przyjaciela. Ta dyspozycja została skomentowana kolejnym, zirytowanym westchnięciem ze strony Chae.

-Przepraszam, ale boję mu się sprzeciwić - szepnął Kihyun, układając dłonie po obu stronach twarzy przyjaciela. - Nieźle cię załatwił - mruknął, pierwszy raz mogąc z bliska przyjrzeć się wszystkim świeżym ranom na niezwykle przystojnej twarzy Hyungwona.

-Bywało gorzej - przymknął na chwilę oczy. - Lepiej by było gdybym sam mógł się tym zająć. Nie zapominajcie, że jestem synem całkiem znanych lekarzy - uśmiechnął się lekko pod nosem.

Trudno było jednoznacznie stwierdzić skąd wzięło się to nagłe poruszenie u Minhyuka. Teoretycznie zawsze niezwykle emocjonowała go krzywda, która przydarzała się jego przyjacielowi, zwykle jednak starał się nie reagować tak... agresywnie. Tym razem wszystkie działania, którymi się popisywał jasno wskazywały na jego zdenerwowanie. Hyungwon widział w tym próbę załagodzenia wyrzutów sumienia, które z pewnością dręczyły przyjaciela. Nie winił go za to.

-Powinieneś coś z tym zrobić. Postawić mu się, walczyć... - Wszyscy w pomieszczeniu od samego początku zdawali sobie sprawę, że Minhyuk, i tak poruszy ten temat. - Kiedyś zrobi ci prawdziwą krzywdę... Nie. On już ci to robi.

-Powtarzasz się - westchnął. Kihyun pod ciężarem jego spojrzenia, postanowił się wycofać. - Nie chcę się z tobą znowu spierać na tym polu. Odpuść sobie - odsunął wacik, przez chwilę patrząc na krew, która zdążyła w niego wsiąknąć. Już dawno przywykł do tego widoku. Nie robiło to na nim nawet najmniejszego wrażenia.

-Kihyun powiedz mu coś, bo ja nie mam już do niego siły! - Wspomniany chłopak drgnął niespokojnie na dźwięk swojego imienia. To zdecydowanie nie była zbyt komfortowa sytuacja. Wolał jednak nie igrać z Minhyukiem, który za punkt honoru postanowił sobie mieszanie się w życie ich wspólnego przyjaciela.

-Hyungwon... - Spokojny głos Yoo, stanowił niebywały kontrast dla tego, co reprezentował sobą Minhyuk, coraz bardziej ogarnięty frustracją. - Przecież wiesz, że nie chcemy dla ciebie źle... Jeżeli z jakichś powodów nie możesz zrezygnować z Hoseoka, to musisz nam o tym powiedzieć. Daj nam choć przez chwilę spojrzeć na to wszystko twoimi oczami.

Minhyuk był pod prawdziwym wrażeniem tego, jak Kihyun potrafił rozegrać całą tę sytuację. Oczywiście, sam zdawał sobie sprawę, że jego gniew niewiele może tutaj pomóc. Hyungwonowi raczej też to nie pomagało się, by się przemóc i wyjaśnić ten problem. W żaden sposób nie potrafił się jednak opanować. Sama twarz Hoseoka wzbudzała w nim tak strasznie negatywne emocje, a dźwięk jego imienia, przewracał żołądek na drugą stronę. Ten człowiek był bandytą, który raz po raz ranił ich delikatnego, cichego i kruchego Hyungwona. Musiał za to zapłacić. Takiego postępowania wymagała sprawiedliwość... Mimo to, wszyscy mieli związane ręce, ponieważ adwokatem diabła okazała się być jego ofiara. Czy mogli się znaleźć w gorszej sytuacji? Sumienie Minhyuka krzyczało wręcz, błagało o reakcję, której miało się nigdy nie doczekać. Czasami zastanawiał się również, czy nie chce pomagać przyjacielowi na siłę. Przecież nikt go nie prosił o mieszanie się w tą sprawę... Takie wymówki na dłuższą metę wcale nie pomagały.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz