XIV

848 113 93
                                    




To był dopiero jeden z pierwszych razów, kiedy Minhyuk tak dokładniej mógł się przyjrzeć osobowości tego całego Changkyua, którego upatrzył sobie Jooheon. Chłopak już w kawiarni wywarł dobre wrażenie swoją delikatnością, lekkim, zachęcającym uśmiechem i oczami, które w jakiś niewyjaśniony sposób musiały skraść parę gwiazd z nocnego nieba. Tamtego dnia Minhyukowi wydał się naprawdę ciepłą i sympatyczną osobą, której daleko jest do jakichś większych negatywnych emocji.

-Skarbie... To naprawdę boli- mruknął niewyraźnie Joo. - Mógłbyś...

-Zamknij paszcze i się nie ruszaj - warknął.

Jooheon rzucił jedynie błagalne spojrzenie w kierunku swoich znajomych, którzy z bezpiecznego miejsca przyglądali się parze siedzącej akurat na kanapie i niewątpliwe będącej w dość osobliwej sytuacji, ponieważ Lim ułożył dłonie na obu policzkach swojego chłopaka, sprawiając, że jego usta mimowolnie ułożyły się w dziubek. Młodszy jednak wcale nie miał zamiaru go całować, ponieważ naprawdę ostrym i karcącym wzrokiem badał każdą z ran powstałych na dotąd nieskazitelnej twarzy obiektu swoich westchnień.

W obecnej sytuacji, po tamtym delikatnym chłopaku nie było choćby śladu. Jego kolczyki w uszach, kilka sygnetów na palcach, czy wisiorek w obecnym momencie swobodnie zwisający z szyi Lima dawały mu pewnej drapieżności, a to były jedynie dodatki! Cały styl chłopaka, jego ubiór zdecydowanie był tym, co miały owe błyskotki dopełniać. Już patrząc na niego z daleka można było odnieść wrażenie, że trzeba się mieć na baczności w jego obecności. Biła od niego swego rodzaju dzika aura, która idealnie z nim współgrała.

-Uroczy są- skomentował Hyungwon.

-Pewnie - przytaknął. - Bardzo urocze było to, jak tutaj wparował i zaczął besztać Joo z góry na dół, a potem jeszcze z dołu do góry.

-Przepraszam- mruknął skruszony Lim. - Może faktycznie mnie poniosło- uśmiechnął się przepraszająco, by dosłownie w następnej sekundzie obdarzyć swojego chłopaka nienawistnym spojrzeniem. - Ale nie mogę zdzierżyć, jak ten beton kolejny raz pakuje się w kłopoty- warknął, specjalnie odkażając rany Joo tak, by sprawić mu więcej bólu w ramach kary.

Mimo ogólnego cierpienia jakie musiał obecnie znosić przyjaciel,Minhyuk nie mógł długo ukrywać swojego uśmiechu na ten widok. Jooheon zawsze wydawał mu się w tym wszystkim samotny i wewnątrz swojej grupy nieraz żartowali, że koniecznie muszą mu znaleźć jakąś dziewczynę, która będzie mogła się nim zaopiekować. Znając dzisiejsze fakty, rozumiał już, że to stanowisko było zajęte od jakiegoś czasu. Trzy lata, to naprawdę pokaźny wynik.

-Nie pozwolę nikomu obrażać mojego przyjaciela- stwierdził groźnie. - Żałuje tylko, że Kihyun tak lekko dostał, zdecydowanie zasłużył na znacznie więcej- warknął, zaciskając dłonie, które dotąd znajdowały się na udach Changkyuna, w pięści. - Gdyby nie ten przeklęty Shownu, to byłoby już po nim...

-Dlaczego zawsze zaczynasz się z silniejszymi?- Westchnął cierpiętniczo Lim.

-Musze taki być- stwierdził pewnie. - Obiecałem, że będę cię bronił- uśmiechnął się flirciarsko.

-Dobra, przepraszam- całą scenkę przerwał Minhyuk, który zasłonił swoje usta dłonią. - Ale zaraz puszczę pawia, słuchając tego- W ramach potwierdzenia, udał odruchy wymiotne, odwracając się do zgromadzonych, plecami na dobre kilka sekund.

-Jesteś niemożliwy- skomentował Chae, przewracając oczami. - Nie bądź dla niego zbyt surowy Changkyun- poprosił. - Naprawdę chciał dobrze.

-Wiem- westchnął. - I to mnie właśnie wkurza najbardziej- wcześniej odłożywszy medykamenty obok siebie, przeniósł dłonie na szyję chłopaka, by lekko zacząć go podduszać, chcąc w ten sposób pokazać, jak zirytowany jest zachowaniem Joo.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz