LXIX

467 81 46
                                    




Z każdym dniem musiało być z nim coraz gorzej. Wczoraj... Sam nie wiedział jak to się stało, ale ledwo oparł się chęci pocałowania Minhyuka. Ta strona, która twardo upierała się, że: „Ja jestem hetero, i proszę mi tego nie podważać" milczała, nie mając absolutnie żadnych argumentów. W tamtej chwili Minhyuk wydał mu się tak niezaprzeczalnie piękny, szczerze pociągający. Wystarczyłaby, więc chwila nieuwagi, a doszłoby do prawdziwej tragedii. Kolejny raz zatarłby granicę, do której nie powinien się nawet zbliżać. Problem polegał na tym, że na dłuższą metę nie potrafił trzymać się na uboczu. Ostatecznie całą tamtą sytuacją zwalił na... Bycie napalonym - stwierdzając przy okazji, że konieczni musi znaleźć sobie dziewczynę.

Co więc robił teraz?

Ubrany w grubą puchową kurtkę, szaliczek, rękawiczki i wełnianą czapkę - stał, lekko schowany za latarnią, zza której miał doskonały pogląd na marznącego nieopodal Hyunwoo. Chłopak wyraźnie na niego czekał, trzymając w swoich zmarzniętych dłoniach dwa papierowe kubki, pochodzące z pobliskiej kawiarni. Mógłby je już dawno odstawić, i nieco ogrzać zmarznięte palce. Na jego twarzy jednak widniało tak szczere zadowolenie z samego siebie, że prawdopodobnie nie czuł nawet panującego zimna. Z uśmiechem spoglądał na trzymane przez siebie przedmioty, a Kihyun był wręcz pewien, że w jednym z nich znajduje się jego ulubiona kawa. Ten gest niesamowicie go wzruszał, a widok tak szczerego szczęścia na twarzy Sona, rozmiękczał jego serce. Musiał na moment przystanąć, by jeszcze przez chwile móc go poobserwować.

Koniecznie chciał pomówić z Hyungwonem. Jeżeli była osoba, która mogła mieć coś mądrego do powiedzenia na ten temat, to tylko i wyłącznie on.

-Przepraszam, że się spóźniłem - mówił skruszony, kiedy ostatecznie zdecydował się na zakończenie tych niezamierzonych tortur. - Coś i wypadło i...

-Proszę - uśmiech na jego twarzy poszerzył się odkąd tylko zobaczył swojego znajomego. - Twoja ulubiona. Mam nadzieje, że jest jeszcze ciepła.

-Nie musiałeś - mruknął nieco onieśmielony, przyjmując ten drobny prezent. - Musiały ci strasznie zmarznąć dłonie - stwierdził szczerze zmartwiony. Złapał chłopaka za dłoń, by sprawdzić swoje przypuszczenia. Shownu jednak popisał się refleksem, po chwili się wycofując.

-Nie musisz się martwić - zapewnił, chowając dłoń, którą chwilę temu ściskał Kihyun, do kieszeni. - Nie było wcale tak źle - zapewnił, ale Kihyunn, i tak wiedział swoje. Przed przyjściem tutaj zapomniał rękawiczek z domu. Doskonale zdawał sobie sprawę jak dokuczliwa dzisiaj była temperatura

-Spotykamy się, i znowu zaczyna padać śnieg - stwierdził z lekkim uśmiechem, spoglądając w niebo. - To chyba jest jakaś magia - zażartował, przy okazji zauważając, że Shownu również skierował swój wzrok w górę. Jego uśmiech dzisiaj wydawał się być naprawdę fantastyczny.

-Musisz lubić śnieg, co? - Wystawił dłoń przed siebie, czekając aż spocznie na niej kilka zagubionych płatków. Tak też chwilę później się stało.

-Uwielbiam - przyznał, ze szczerym uśmiechem - Minhyuk jest strasznym zmarzluchem, więc nigdy nie miałem kompana do zabaw, kiedy tylko robiło się biało. - Skrzywił się lekko. Teraz już był niestety zbyt stary na przeróżne zimowe, beztroskie aktywności. Z zazdrością patrzył na dzieci, które bez żadnych zobowiązań urządzały bitwy na śnieżki, lepiły najwymyślniejsze bałwany i jeździły na sankach. Zdecydowanie kochał parki o tej porze roku. Nagle wszystkim przestało przeszkadzać zimno.

-W takim razie, może się przejdziemy? - Zapytał, wskazując na jedną ze ścieżek. Kihyun nie mógł zrobić nic innego, poza zareagowaniem szczerym śmiechem.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz