XXI

727 104 29
                                    




Tamtego dnia, kiedy Kihyun u niego był, odczekał, aż chłopak zaśnie i dopiero wtedy pozwolił sobie, by słone łzy nakreśliły mokre ślady na jego policzkach. Wtulił wtedy twarz w poduszkę i łkał... godzinę, dwie. Trudno mu było dać upust swojemu żalowi, ale chyba sam skazał się na to cierpienie. Zdecydował o tym, wpuszczając chłopaka do swojego domu, choć Jooheon wyraźnie ostrzegał go przed takimi scenariuszami.

Miał rację.

To wszystko zaczynało boleć coraz bardziej, a mimo to następnego ranka udawał jakby nic się nie stało. Kihyun powitał go lekkim uśmiechem, przeciągając się na łóżku, które mu odstąpił po małej sprzeczce, a Minhyuk odpowiedział mu praktycznie tym samym, rozumiejąc coraz bardziej dlaczego Hyungwon zawsze chowa się za uśmiechami.

Tak jest po prostu łatwiej.

-Wyglądasz strasznie- stwierdził Hyungwon.

Minhyuk, uniósł zirytowane spojrzenie

-Spójrz na siebie- warknął, może nieco zbyt agresywnie, bo Chae wyglądał na naprawdę zmieszanego taką reakcją- znowu dałeś się pobić, co?- Prychnął.

Hyungwon, jakby odruchowo zakrył dłonią, policzek, który nadal pozostawał zaczerwieniony po licznych uderzeniach jakie zostały wymierzone w jego kierunku. Mimo wszystko Minhyuk i tak odczuwał ulgę, że to wszystko skończyło się i tak bardzo nieźle. Wyzywanie i ciosy z otwartej dłoni były w arsenale Hoseoka jedną z najlżejszych broni.

-Co cię ugryzło, co?- Wtrącił się Jooheon. - Od samego rana zachowujesz się nieznośnie.

Wiedział, że przyjaciele zauważyli jego sińce pod oczami będące niejaką nagrodą za noc spędzoną na płakaniu. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien się tak zachowywać, jeżeli chciał zachować wizytę Kihyuna w tajemnicy, nie potrafił jednak tego zrobić, kiedy jego myśli raz za razem powracały do tamtej rozmowy.

-Kihyun do mnie pisał.

Odezwał się surowo Hyungwon, czym skupił na sobie uwagę przyjaciół. Joo momentalnie wyglądał na znacznie bardziej zdenerwowanego niż był przed usłyszeniem tych słów, również i Minhyuk wyglądał na spiętego słowami przyjaciela.

-Wczoraj wieczorem- doprecyzował, spoglądając wymownie na Minhyuka.

Wiedział.

Kihyun najprawdopodobniej poinformował go w jakim miejscu się znajdował, gdy pisał tamte wiadomości, a to z miejsca przekreślało Minhyukowi na jakąkolwiek szansę na usprawiedliwienie się z tego wszystkiego. Już w uszach słyszał kolejne kazanie pochodzące od Jooheona.

-Przeprosił mnie za wszystko- kontynuował, odpuszczając wgapianie się w Minhyuka.

-Nie kupuje tego- stwierdził Joo. - Jeżeli naprawdę chciał cię przeprosić, to nie powinien zrobić tego osobiście?- Zapytał, krzyżując ręce na piersi. - Co myślisz?- Skierował swój wzrok w stronę Minhyuka.

-Ja...- Urwał, wodząc wzrokiem po znajomych. - Myślę, że Jooheon ma racje, powinien to zrobić osobiście- stwierdził na jednym wdechu.

-Trzeba doceniać każdy przejaw dobrej woli- westchnął Chae. - Ale jeżeli wam tak na tym zależy to umówię się z nim niedługo i...

-Hola, hola- przerwał mu. - Nie uważasz, że to on powinien ubiegać się o spotkanie z tobą? Przecież to on ma cię przepraszać, nie?

-Jestem zwolennikiem szybkiego załatwiania spraw- stwierdził. - Dlatego sam zaproponuję spotkanie.

-W takim razie, dlaczego szybko nie zajmiesz się sprawą Wonho, co?- Prychnął.

Minhyuk, który dotąd biernie przyglądał się wymianie zdań swoich przyjaciół, mógł bardzo dotkliwie odczuć jakie napięcie się między nimi wytworzyło. Ostatnio istniała jakaś nić nieporozumienia i Lee obawiał się, że to właśnie z jego powodu. Bał się, ponieważ mógł sprowokować Jooheona do agresji względem ich przyjaciela, który raz za razem odkładał konfrontacje ze swoim oprawcą. Kihyun w tej sytuacji wyglądał jak wymówka do wszczęcia kłótni, choć zapewne grał tutaj znacznie ważniejszą rolę.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz