LV

514 86 45
                                    

           

Znowu poczuł tak znienawidzony przez siebie metaliczny posmak. Trudno było uniknąć wrażenia, że i tym razem sprawy poszły w zdecydowanie nie tym kierunku, w którym pójść powinny. Jednocześnie było już zbyt późno, by naprawić popełniony błąd.

Wbrew wszystkim wpojonym mu zasadom dobrego wychowania-splunął krwią na podłogę szkolnego korytarza. Gdzieś w tle dochodziły do niego odgłosy szarpaniny, przeplatane barwnymi wyzwiskami, niektóre z nich, Hyungwon słyszał po raz pierwszy w życiu, co jedynie udowadniało mu, że Hoseok ma nieco bogatszy słownik, niż ten składający się z „Zabije cię".

Powinien zareagować w jakikolwiek sposób na to, co miało miejsce tak blisko niego. Obolałe ciało jednak stanowczo odradzało mu jakiegokolwiek kontaktu. Na potwierdzenie zsyłając na niego coraz to silniejsze salwy bólu będące efektem zderzenia się z Hoseokiem... Przypadkiem.

-Teraz ci się już nie upiecze - nauczyciel, który przytrzymywał szamotającego się Shina, wyglądał na bardziej usatysfakcjonowanego niż przez ostatnie dwadzieścia lat swojej pracy w tej placówce. - Przyłapałem cię na gorącym uczynku i wreszcie wylecisz - groził.

-Spierdalaj! - Warknął, dalej się wyrywając. - Gówno możesz!

-Przekonamy się.

To był ten moment. Słabo wyciągnął rękę w ich kierunku, ale nie dał rady utrzymać jej wystarczająco długo w górze, by zwrócić na siebie czyjąkolwiek uwagę. Nawet nie mógł wydusić z siebie jednego słowa. Miał lekkie problemy z oddychaniem po tym wszystkim, a mimo to, cieszył się, że Wonho tym razem nie postanowił go uderzać po twarzy... Często. Takie ślady zdecydowanie trudniej było mu ukrywać.

Podjął kolejną próbę. Ta może była nieco bardziej udana, ale nadal zbyt słaba, by mogła zaznaczyć jego obecność. Dopiero za trzecim razem, kiedy wysilił się, by z jego ust wydobył się cichy sprzeciw, nauczyciel łaskawie zwrócił na niego uwagę.

-Proszę poczekać Panie Chae, zaraz się nim zajmę.

-N...Nie - szepnął.

To jednak wystarczyło, by tamta dwójka zamarła w bezruchu, chcąc jak najlepiej usłyszeć słowa chłopaka. Nawet Hoseok przestał rzucać wyzwiskami na prawo i lewo, skupiając się na swoim dziele w postaci sponiewieranego Hyungwona.

-Słucham? - Nauczyciel wyglądał na zaskoczonego. - Co miało znaczyć to „Nie"? Mam Panu najpierw pomóc, a potem się nim zająć?

-P... - Urwał, nieporadnie stając na własnych nogach. Otarł wierzchem dłoni, strużkę krwi pod nosem, która płynęła tamtędy jeszcze chwilę temu. - Proszę go puścić - dokończył.

-Temu łobuzowi należy się kara.

-Masz go puścić! - Wybuchł. - On... On nic mi nie zrobił... Uratował mnie przed...Innymi.

Hoseok zastygł w szczerym szoku, słysząc zeznania swojej dzisiejszej ofiary. Nie spodziewał się zapewne, że sprawy przybiorą właśnie taki obrót. Prawdę powiedziawszy, to był już gotowy do opuszczenia tej szkoły raz na zawsze, darując sobie wszystkie próby wyjaśnienia tej sytuacji. Okazywało się jednak, że wszystko potoczy się w zupełnie innym kierunku. I to przez głupotę Hyungwona.

-Dlaczego kłamiesz? - Podsiwiały mężczyzna wyglądał na naprawdę zirytowanego. - Widziałem przecież na własne oczy, że...

-Ale ja mówię, że było inaczej - warknął, obarczając go zmęczonym spojrzeniem. - Chyba nie chce pan się pastwić nad niewinnym uczniem, prawda? W dodatku na takim, który uratował syna głównych inwestorów placówki.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz