CVI

399 70 51
                                    

-Uważaj, może nieco szczypać - Ostrzegła, zabierając się do odkażania ran, których nabawił się Minhyuk. - I...

-Kurwa to boli! Możesz trochę uważać?! - Warknął niezwykle wściekły Hoseok, którego opatrzeniem zajął się sam Hyungwon.

-Ciszej - szepnął chłopakowi na ucho, widząc nieprzychylne spojrzenie swojej matki.

-To kurwa bądź delikatniejszy, a nie - prychnął. - Wiem, że umiesz.

-Miałeś dużo szczęścia, że przyjaciel mojego syna cię znalazł - kobieta uśmiechnęła się miło z naprawdę wielką delikatnością zajmując się swoją częścią roboty. Minhyuk musiał przyznać, że praktycznie nie czuł żadnego bólu.

Problem w tym, że jego rany były też zdecydowanie mniej poważne, niż tamtego wulgarnego chłopaka, który wiercił się na wszystkie strony, co chwila złorzecząc. W pewnym momencie Hyungwon nawet poderwał go z miejsca, prowadząc w zupełnie inne miejsca. Zapewne nie chciał się w ten sposób narażać swojej matce, która z każdym kolejnym bluźnierstwem wyglądała na coraz bardziej wytrąconą z równowagi.

To nie tak, że zmienił zdanie o Hoseoku... Był mu jednak naprawdę wdzięczny, że mimo wszystko nie przeszedł obojętnie. Gdyby miał to wszystko gdzieś... Minhyuk nawet nie chciał myśleć o tym jak w tym momencie, by wyglądał. Nie potrafił jednak zrozumieć, dlaczego Shin był gotowy przyjąć na siebie te ciosy, skoro nic ich praktycznie nie łączyło... Ba! Można powiedzieć, że się naprawdę nie lubili.

Do tego dziwnie wyglądało to, że zdecydowanie bardziej poturbowany chłopak skierował się właśnie tutaj w poszukiwaniu pomocy z opatrzeniem ran. Ewidentnie coś tutaj niezwykle śmierdziało.

-Skończone - powiadomiła Pani Chae, mierzwiąc mu lekko włosy. - Nie musisz się bać, rany nie są poważne, będziesz miał kilka siniaków i otarć, ale na całe szczęście nie zdołali zrobić ci nic poważnego zrobić.

-Długo się ze sobą znają? - Zagadnął, kiedy tylko kobieta zaczęła pakować rzeczy z powrotem do apteczki.

-Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami. Ale zdecydowanie nie miała z zamiarze w jakikolwiek zlekceważyć chłopaka. - Nie bywam często z Hyuniem - nawet na chwilę nie przerwała wykonywanej przez siebie czynności, choć trzeba było przyznać, że specjalnie przedłużała niektóre rzeczy, czy kilka razy zwijała ten sam bandaż, by tylko móc zająć czymś myśli. - Poznałam tego chłopaka dopiero dzisiaj - odwróciła się w stronę Minhyuka z lekkim uśmiechem. - Hyunnie go do siebie przyprowadził, wcale nie wyglądał na skrępowanego obecnością w naszym domu, więc domyślam się, że był tutaj już wcześniej. A ty przypadkiem go nie znasz? Myślałam, że razem z moim synem jesteście całkiem blisko siebie - zagadnęła.

-Jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi-  pochwalił się.

Kobieta przez moment wyglądała jakby naprawdę jej ulżyło z powodu, że jej jedyny syn ma kogoś kogo może nazwać przyjacielem.

-Ale nie znamy wszystkich swoich znajomych - uśmiechnął się pod nosem, starając się by kobieta nie nabrała jakichkolwiek podejrzeń, co do myśli, które z hukiem rozbijały się po głowie Minhyuka. -Hyunie - tutaj nastąpiła przerwa na drobny uśmiech zarówno ze strony Minhyuka, jak i jego rozmówczyni. - Też nie zna wszystkich moich znajomych. Po prostu byłem ciekaw kto uratował mi skórę

Pani Chae pokiwała ze zrozumieniem głową.

-Właśnie! - Klasnęła w dłonie. - Mam do ciebie naprawdę ważne pytanie - spoważniała nagle. - Znasz tych chłopaków, którzy cię pobili? - Ułożyła delikatnie dłoń na jego ramieniu, by przekazać mu swoje wsparcie. Z jej protekcją nie było żadnych powodów do obaw. - Tamten chłopak wspominał, że byli ubrani w mundurki ze szkoły, którą finansujemy. Bardzo bym nie chciała, żeby jej renoma obniżała się przez jakiś chuliganów, którzy uważają, że swoim zepsuciem mogą wchodzić z brudnymi buciorami w życie innych, przy okazji zostawiając po sobie niesamowity brud. Takich ludzi powinno się wyczyścić, żeby więcej nie mogli skrzywdzić takich dobrych dzieci jak ty, rozumiesz mnie?

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz