CXXI

373 74 34
                                    

Dzień zaczął się naprawdę przyjemnie, najzwyczajniej w świecie olał Kihyunowe „Dzień dobry!" które czekało na niego, kiedy tylko spojrzał pierwszy raz na telefon. Nie potrafił w tamtej chwili zdobyć się na jakąkolwiek wiadomość zwrotną, bał się, że będzie ona prowadziła do dalszej rozmowy, na którą zdecydowanie nie miał ochoty z samego rana.

-Dzień dobry - mruknął, wchodząc do kuchni w samych bokserkach w małe serki.

Jego matka wydała z siebie bliżej nieokreślone pisk, zasłaniając swoją twarz gazetą w akcie udawanego przerażenia. Naprawdę miał niekiedy wrażenie, że kobieta minęła się z powołaniem. Zapewne gdyby nie jej ciąża w tak młodym wieku, zostałaby gwiazdą tych dram, które tak uwielbia.

-K-Kim jesteś? - Zapytała spoglądając ostrożnie zza kolorowego czasopisma.

-Wolisz prawdę czy wersje light?

-Wersje light - posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów jednocześnie kończąc swoją małą zabawę.

-W takim razie jestem twoim synem.

Kobieta momentalnie zmarszczyła brwi.

-To co kryło się za tą „prawdą"?

-Nie powiem ci - prychnął. - Muszę nauczyć się konsekwencji podejmowanych wyborów. - Stwierdził poważnie, przysiadając się do stołu i z miejsca porywając jedną z tych uroczych kanapeczek.

-To nie powinno być moje zadanie przypadkiem? - Upiła łyk kawy. - Potworku, wiesz, że wyglądasz jak siedem nieszczęść przyprawionych jakimś milionem innych katastrof naturalnych? - Zapytała przez stół mierzwiąc mu i tak już rozczochraną grzywkę.

-Och - klasnął w dłonie. - Czyli zaczyna mi się poprawiać w takim razie.

-Co się dzieje, kotku?

Przez chwile mocował się sam ze sobą. Co miał jej niby powiedzieć? „Ej, stara! Ja i Kihyun, tak, tak, tak, ten sam, który mnie wyzywał i udawał, że mnie nie zna... W sumie to ostatnio zostaliśmy parą. Nawet pożeraliśmy się na szkolnym dachu." Przecież zabiłaby go za coś takiego. Dodatkowo jej opinia o rodzinie Yoo dość mocno się zradykalizowała po tym jak podczas jednej z jej uroczych pogawędek na jaw wyszło jaki mama Kihyuna ma stosunek do osób ze społeczności „wynaturzeń społecznych". Z drugiej jednak strony... Była jego matką, prawda? Lista rzeczy, które przed nią zataił rosła w zatrważającym tempie, a to przecież ona serwowała mu najlepsze rady pod słońcem. Być może nie podczas całej tej sytuacji z Kihyunem, ale hej! Sam ją odsunął od tej sprawy.

-A nie będziesz zła?

-Nie będę.

-Krzyczeć też nie będziesz?

-Nie będę...

-Ani drapać, kopać i turlać się po podłodze?

-Zostaw mi przynajmniej to turlanie się po ziemi - mruknęła. - Dobra, gówniarzu - skrzyżowała ręce na piersi. - Gadaj co się stało, bo już się denerwuje.

Milczał przez chwilę, decydując, w jakie słowa najlepiej byłoby ubrać to wszystko, co chciałby powiedzieć. Oczywiście daruje jej całą opowieść o tym jak to Kihyun najpierw go wyzywał, zakochiwał się w innym facecie, przepraszał, mocniej przepraszał, obiecywał i jeszcze raz przepraszał, by na końcu zaproponować coś tak powalonego jak związek. Wolałby, żeby kobieta miała jeszcze jakieś resztki szacunku do, być może, swojego przyszłego zięcia.

-Ja i Kihyun...

-No nie pierdziel, że jesteście razem... Nie każ mi pić o tak wczesnej porze - jęknęła. - Jest... - Spojrzała na wyświetlacz telefonu. - Szósta trzydzieści siedem. To zdecydowanie za wcześnie na pierwszy kieliszek soju.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz