XXXIV

670 104 85
                                    

Ostatecznie czuł się tak jakby opuściły go wszystkie siły. Po krótkim przywitaniu się z matką, zamknął się w swoim pokoju, kierując się prostu do łóżka, gdzie wpatrzony w sufit, zalegał już jakiś kawałek czasu. Burza w jego myślach z każdą chwilą wydawała się być coraz większa i prowokowała go do wyciągania naprawdę niefajnych wniosków.

Opuszkami palców dotknął swoich wargi.

Nadal czuł na nich muśnięcie Kihyuna. To nie powinno się wydarzyć... To nie powinno wyglądać w taki sposób. Minhyuk nie potrzebował się nawet oszukiwać, dobrze wiedział, że w tym przesadnie czułym geście nie było miłości. Ten pocałunek był jedynie wynikiem litości,Yoo najzwyczajniej w świecie, chciał go zatrzymać przy sobie, więc ubzdurał sobie, że ten sposób będzie najlepszy. Bo przecież właśnie tego chciał Gej- Minhyuk, prawda?

To było bardzo krzywdzące.

Powinien doceniać to, że chociaż jeden z nich chciał naprawić tę relacje, ale nie potrafił. Czuł się strasznie źle z tym co się stało i już naprawdę nie miał ochoty widzieć dawnego przyjaciela. Do tego ten nieprzyjemny uścisk, przypominał mu, że tak właściwie to całowali się w miejscu publicznym, gdzie każdy spokojnie mógł ich zauważyć. Ostatnim czego mu brakowało, to właśnie problemy z sąsiadami.

Co powinien był teraz zrobić? Raz jeszcze poskarżyć się przyjaciołom? Nie. Oni i tak niczego by nie zmienili, a jedyne co, to jeszcze bardziej się zmartwili. Nie stało się też znowu coś tak wielkiego, by ich od tak niepokoić.

-Miałeś do mnie zadzwonić, jak tylko dotrzesz do domu...

Ignorowanie telefonów Hyungwona, zawsze było błędem, ale jeszcze gorsze było, kiedy całkowicie się go zlewało. Zapewne gdyby Minhyuk nie zaczął z nim rozmawiać, to chłopak wysłałby jakiś helikopter ratunkowy, czy coś innego. Bogaci ludzie są naprawdę dziwni.

-A skąd wiesz, że dotarłem?- Rzucił ponuro.

Chwila ciszy.

-Stało się coś?

-Nic się nie stało- westchnął zmęczony. - Po prostu miałem trudną drogę do domu, wiesz?

-Mówiłem, że mogę ci wezwać taksówkę...- mruknął.

-Daj mi spokój z taksówkami- burknął. - Nie daj się tak wykorzystywać finansowo, bo wtedy ludzie będą się przyjaźnić z tobą tylko z tego powodu.

Prowadzenie rozmowy w takim stanie nie było jednym z najgenialniejszych pomysłów na jakie kiedykolwiek wpadł. Kolejna chwila ciszy ze strony przyjaciela dała mu niemalże stuprocentową pewność, że ten prawdopodobnie zorientował się w drobnego kłamstwa, którym uraczył go Minhyuk.

-Będę kończył- kontynuował. - Chcę iść po prostu spać i tyle, dobrano...

-Minhyuk- przerwał mu, spokojnym głosem. - Jeżeli będziesz miał jakiś problem, to wiesz, że zawsze możesz mi o tym powiedzieć, prawda? Ufamy sobie, pamiętasz?

Przymknął na chwilę oczy. Musiał jakoś przełknąć to, co właśnie usłyszał i przygotować się na wypowiedzenie kolejnego kłamstwa, którym pewnie i tak nie zdoła przekonać Hyungwona. Tak po prostu musiało być. Nie mógł wiecznie polegać na swoich przyjaciołach... Zwłaszcza, że ostatnio przekonał się, jak zawodni potrafią być... Tak właściwe, jak jeden z nich, potrafi być.

-Za bardzo się przejmujesz, wiesz?- Zaśmiał się. - Jestem już dużym dzieckiem, więc nie musisz się o mnie martwić, a jeżeli coś złego mi się stanie, to możesz być pewien, że dowiesz się o tym pierwszy- obiecał.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz