CXV

377 70 30
                                    

Nie potrafił odnaleźć się w nowej sytuacji. Niewyobrażalnie dobijała go sama myśl o tym, że Minhyuk dowiedział się o Hoseoku... I nie zaakceptował tego. Wina oczywiście leżała także po stronie samego Hyungwona, do dzisiaj nie mógł zrozumieć swojego wybuchu podczas tamtej wymiany zdań. Wtedy naprawdę wiele czynników nałożyło się na siebie, a to doprowadziło do tej katastrofy.

A dzisiaj? Nie potrafił pójść do Minhyuka i ze szczerymi intencjami starać się wytłumaczyć mu to wszystko. To nie była jego wina, że zakochał się w Wonho... Gdyby tylko mógł, to uciekłby od tego jak najszybciej się da. Lee jednak powinien wiedzieć najlepiej, że od tego uczucia tak łatwo nie można odejść.

-Powinieneś przestać wystawać pod moim domem - stwierdził, aż nazbyt spokojnie, kiedy wychodząc ze swojego domu, tuż za bramą natrafił na Hoseoka.

-Nie wyglądasz jakby ci to przeszkadzało.

-Ale przeszkadza - westchnął. - Jesteś znacznie bardziej przerażający, kiedy próbujesz być dla mnie miły.

-Pierdolisz - wzruszył ramionami. - Zachowuje się tak jak wcześniej.

Tego akurat nie można było mu odmówić. Nawet jeśli łączyło ich jakieś gorące uczucie, to nie powstrzymywało ono wybuchowej natury Shina, która wręcz się z niego wylewała. Takim oto sposobem dostało mu się jeszcze kilka razy, jak za starych dobrych czasów, kiedy nie wyznali sobie uczuć. Ten chłopak musiał kierować się wyjątkowo złożoną logiką, skoro pozwalała mu ona na krzywdzenie osoby, w której ponoć był zakochany.

-Poczekaj - Hyungwon nagle się zatrzymał, odwracając się w kierunku swojego rozmówcy, oddalili się już jakiś kawałek od posiadłości Państwa Chae. - Jeżeli już przychodzisz pod mój dom, to przynajmniej mógłbyś nie sprawiać wrażenia, jakbyś mieszkał na śmietniku - polecił, zajmując się niezwykle sprawnym zapinaniem górnych guzików jego koszuli, a także wygładzaniem kołnierzyka.

-Ale przecież ja mieszkam na śmietniku, więc w czym problem? - Prychnął, ukrywając satysfakcję, jaką przyniosło mu bycie obsłużonym przez Hyungwona.

Chłopak zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony takim obrotem spraw.

-Po prostu tego nie rób - odsunął się powoli.

-Rozkazujesz mi?

-Proszę - sprostował.

Ten chłopak w istocie mógł powierzchownie wydawać się całkowicie odmieniony. Trzeba było podejść jedynie odrobinę bliżej, żeby móc zorientować się, że nadal jest tym samym wściekłym i spienionym psem, którym był od samego początku.

-Uważaj jak chodzisz, to chyba nie jest takie trudne, co? - Warknął, kiedy jakiś nastolatek czystym przypadkiem trącił go ramieniem. - Chcesz zginąć?

-Hoseok - głos Hyungwona był w niebywałej opozycji do tego, co teraz reprezentował sobą upomniany chłopak.

-Potrącił mnie skurwiel - nie dawał za wygraną. - Dam mu nauczkę i...

-Nie zrobisz tego - był zdecydowanie zbyt stanowczy, by Hoseok mógł od tak zignorować sobie te słowa.

-Och, tak? Rozkazujesz mi? - Odwrócił się w stronę swojego rozmówcy.

Dzieciak, który był już praktycznie pewny, że jego dzień rozpocznie się od solidnego lania, uciekł na tyle szybko, na ile pozwalały mu nogi. Hyungwon wcale nie dziwił się takiemu zachowaniu, cieszył się przy okazji, że Shin nie ładował się w kolejne kłopoty z jakiegoś durnego powodu.

-Nie chcesz wiedzieć - przewrócił oczami. - Trzymaj to - rzucił w niego plecakiem, który wbrew wszystkim oczekiwaniom, Hoseok sprawnie złapał. - Przez ciebie spóźnię się na zajęcia... A ja się nie spóźniam.

Something twice #KIHYUKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz