Martwił się o niego. Minhyuk wcale nie tak często miał w zwyczaju odrzucanie połączeń, czy nie odpisywanie na wiadomości. Wszystko świadczyło o tym, że chłopakowi mogło przytrafić się coś naprawdę złego, a to niesamowicie boleśnie ściskało serce Kihyuna. Już teraz odczuwał poczucie winy, choć tak naprawdę jeszcze nic się nie stało. Lee przecież mógł być zwyczajnie zajęty. Problem w tym, że wszystko wskazywało na zupełnie inną opcje.
W akcie desperacji zadzwonił nawet do Hyungwona, który w dużym streszczeniu nakreślił mu sytuację z ostatnich kilku godzin i... Wtedy to połączenie, które odrzucił podczas spotkania z Shownu nabrało zupełnie innego znaczenia. Jedyne, na czym potrafił skupić swoje myśli, to Minhyuk. Niestety nie było go w każdym kolejnym miejscu, do którego przychodził. Chłopak przepadł jak kamień w wodę.
Dlatego z taką ulga przyjął jego wiadomość, którą przysłał dopiero późnym wieczorem. Była to prośba o pilne spotkanie. Tym razem nie mógł mu odmówić. Nawet jeżeli był zmęczony kilkugodzinnym szukaniem... Po prostu musiał się z nim spotkać i upewnić się, że wszystko jest w porządku.
Nie potrafił wybaczyć sobie, bo przecież jego matka już jakiś czas temu dała mu poważne przesłanki, by martwić się o ujawnienie orientacji przyjaciela. Wtedy jednak musiał mieć jakieś znacznie ważniejsze rzeczy... Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak dzisiejszego dnia tego żałował.
-Minhyuk...- zaczął.
-Byłem u Changkyuna - rzucił tajemniczo. - To było... Całkowicie niepotrzebne i bolesne doświadczenie, wiesz? - Pociągnął nosem. - Ale wyciągnąłem z niego coś .
-Co takiego...? - Zapytał, czując, że i tak niedługo uzyskałby odpowiedź na to pytanie.
-Uświadomiłem sobie, że wszystkie złożone obietnice w rzeczywistości są nic nie warte - uśmiechnął się lekko, by zaraz potem skrzywić się z bólu, który musiał odczuwać z powodu odniesionych ran. - Joo podobno bardzo często obiecywał Changkyunowi ochronę, zapewniał o swojej obecności... A wszyscy widzimy jak to się skończyło, zostawił go całkiem samego.
-Nie możesz tak mówić! - Sprzeciwił się ostro. - Joo poświęcił się dla Lima. Wypełnił jedną z najważniejszych obietnic, jakie tylko można złożyć. Oddał swoje życie, żeby ktoś inny mógł żyć. Nie powinieneś patrzeć na to pod kątem tego, że go zostawił.
-To ty się mylisz – zaprotestował. - Myślisz, że tak będzie lepiej? Myślisz, że Changkyun nie mogący wstać z łóżka, osamotniony, zraniony i faszerowany lekami doceni to poświęcenie, a może znajdzie w swoim cierpieniu powód do nienawidzenia swojego życia? Kihyun... Ty nic nie wiesz...
Naprawdę zamurowały go te słowa. Wiedział z kim rozmawia, ale te słowa tak bardzo nie pasowały do tego kruchego Minhyuka, do którego zdążył przywyknąć przez te wszystkie lata ich znajomości. Jego słowa dzisiaj emanowały jakimś dziwnym chłodem. Wydawał się być całkowicie odmieniony... Na gorsze.
-N...Nie możesz tak mówić - starał się go przekonać. - Nie jesteś człowiekiem, który mówi takie rzeczy.
-Kihyun - zaczął kolejny raz, wyraźnie będąc coraz bardziej zmęczonym toczącą się rozmową. Tym, że Yoo nie może po prostu zaakceptować tej logiki. - Słowa to zawsze tylko słowa - na jego twarz wkradł się lekki uśmiech. - A obietnice to zawsze tylko obietnice.
-Co ci się stało...? - Szepnął.
-Po prostu bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej zdałem sobie sprawę z tego, że jeżeli sam się nie będę potrafił obronić, to nikt za mnie tego nie zrobi. Dzisiaj mógłbym skończyć naprawdę tragicznie, gdyby nie przypadkowa pomoc Hoseoka. Ty i Hyungwon centralnie mnie zlaliście, a Jooheon umarł... Muszę w końcu wziąć się w garść, więc przestań traktować mnie jak małe dziecko, które z niczym nie umie sobie poradzić.
CZYTASZ
Something twice #KIHYUK
Fanfiction!SLOWBURN! Czas liceum, to okres nastoletnich buntów i burzy hormonów. Czy jeden pocałunek w pustej klasie będzie w stanie zmienić życie Kihyuna i Minhyuka? !Kolejność czytania nie jest obowiązkowa. FF wchodzące w skład serii przedstawiają odrębne h...