69. Ziemniaki

11 2 2
                                    

Obudziło mnie pipanie. Odrazu zerwałam się z wygodnego fotela. Szczeże dopiero po chwili skapłam się że jestem na moim własnym statku . Znaczy własnym nie własnym w każdym bądź razie leciałam na gwiazdę śmierci. I szczeże byłam już tylko kawałek od mojego celu. Odrazu siadłam na miejsce pilota. I tak już chwilę potem stałam w hangarze. Nie wiele myśląc wybiegłam wręcz z statku po drodźe zabijając kilku szturmowców.
- Jezu Merry?!
- W samej osobie
Moje oczy zerkały na zdziwionego generała
- co ty tu robisz?
- nie ważne...
Po tych słowach odrazu zerwałam się z miejsca i pognałam do pokoju kylo .
- Kylo!
-  Merry co ty tu  robisz?
- Nie twój interes a teraz ręce
- co?!
- Rence albo będzie źle..
Po tych słowach kylo praktycznie odrazu złapał za swój miecz świetlny. Odruchowo zrobiłam to samo. Zanim się obejrzałam klinga czerwonego miecza prawie rozcieła mi policzek. A jednak na coś przydały się treningi szepłam sama do siebie robiąc zwinny ruch mieczem ktury kylo szybko odbił. I tak już chwilę potem na ścianach pokoju kylo nie  było tapet ani nic.. Wszędzie tylko metal i porozwalane żeczy. Byłam już szczeże zmęczona i zdyszana widać było że mój pszeciwnik też. Zadałam kolejny cios tym razem w okolice głowy kylo odbił go jednak.. Szczeże w tej chwili zaczęłam wieżyć w Boga.. Albo w szczęście.. Pszypadkowym ruchem wytrąciłam mu miecz z ręki. Teraz był bezbronny..
- I co teraz zrobisz?
Nie dostałam żadnej otpowiedzi. Kylo prubował się jeszcze bronić ale w końcu udeżyłam go poprostu rękojeścią miecza w głowe. No to mam kolejną śpiącą krulewne.. Szczeże nie miałam ochoty go taszczyć ale to była część planu. Więc zwinnie wzięłam kylo pod pachę i pszjeściami technicznymi wiłam się powoli do changaru. Szczeże kylo nie był ani poręczny ani nic. Wolałbym nieść worek ziemniaków ale trudno..

Czy to tylko dym papierosów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz