Niewolnictwo

99 0 0
                                    

(nie, nie ma tu nic zboczonego, przynajmniej nie miało być ale nie skończyłam tego rozdziału)


Stanąłem na dachu i spojrzałem w morze. Zeskoczyłem na taras i potem na dach następnego budynku. Potem wskoczyłem na ulicę i zabierając przy okazji jabłko z pobliskiego straganu pobiegłem w stronę plaży.
Kiedy byłem już na piaszczystym brzegu zwolniłem i ugryzłem owoc.
Szedłem brzegiem na boso patrząc przed siebie zamyślony. Odwróciłem się do wody i wszedłem do niej po kolana.

W pewnym momencie z wody ktoś wyszedł. Zaczął podchodzić do mnie z dziwnym uśmiechem. Próbowałem uciec ale nie mogłem się ruszyć. Kiedy postać była parę centymetrów przede mną wszystko zrobiło się czarne.

~°^°~

Otworzyłem oczy siadając szybko i rozglądając się na boki. Kiedy trochę uspokoiłem oddech zrozumiałem że to co widziałem było tylko snem. Podkuliłem z powrotem nogi i patrzyłem na mającą drogę. Oczywiście nie widziałem dokładnie bo inne klatki zasłaniały mi widok ale byłem pewny że jesteśmy daleko od mojego ukochanego morza.

Ciężkie łańcuchy na rękach i nogach wcale nie poprawiały sytuacji. Ledwo mogłem się ruszać bo miejsca miałem strasznie mało. Co jakiś czas wóz którym jechałem zatrzymał się a moim oczom ukazał się mężczyzna. Wszedł do środka i podszedł do mnie. Otworzył moją klatkę i wyciągnął mnie siłą ze środka. Przeszedł że mną na przód i przypiął mnie za ręce do wozu.
Szedłem obok nich czasami się potykając. Patrzyłem na nich nienawistnym wzrokiem i próbowałem jakoś się uwolnić. Ciuchy które mi ubrali też nie były wygodne.

W końcu zaczęliśmy zbliżać się do jakiegoś zabudowania. W środku było głośno i wszyscy mówili w dziwnym języku. Rozglądałem się nerwowo patrząc na osoby przechodzące obok.
W końcu się zatrzymali. Odpięli mnie od wozu i zaciągnęli na jakiś podest. Zostawili tam, podeszli do jakiegoś mężczyzny i dostali od niego pieniądze. Potem było tylko bardziej głośno. Ktoś krzyczał i pokazywał na mnie. Inny siłą mnie obrócił, otworzył buzię a na koniec uderzył w miednice.
-Nie dotykaj mnie! - warknąłem.

Ktoś znowu zaczął krzyczeć. Inni zaczęli podnosić ręce. Potem ktoś podszedł do innego, dał mu pieniądze i podszedł do mnie.
-Chodź- powiedział cicho mniejszy ode mnie niebieskooki szkielet.
Nic nie powiedziałem tylko poszedłem za nim. Po chwili byliśmy przy kolejnym wozie. Ten był zdobiony, pewnie musiał być drogi.
-skąd umiesz mówić po mojemu... Wszyscy tu krzyczą jakieś dziwne rzeczy.
-także pochodzę z południa- rzekł cicho i wszedł do środka- mój pan cię kupił. Nauczysz się mówić po tutejszemu.... Ale na razie lepiej się nie odzywaj. On nie lubi naszego języka.
-chce wrócić do domu, wypuść mnie proszę.
-nie mogę, a teraz naprawdę bardzo cicho
-nie będę cicho! Chcę wrócić nad morze!
-nie masz do czego wracać... Uspokój się i bądź cicho.
Chwyciłem za drzwi od powodu i zacząłem je szarpać. Tamten chwycił mnie za ręce i próbował powstrzymać.



(to też chciałam skończyć, nie udało się ~Paulina 27.11.2020)

One-Shoty z UT i AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz