Wielkanoc Walony Umysł(1000 słów)

141 7 0
                                    

Wale to że mam gdzieś to święto. Special!!

Narrator
Ink od rana krzątał się po kuchni. Właśnie skończył robić sałatkę i zabrał się za szukanie przepisu na babkę. W kuchni był jeszcze Dream który zajmował się sprzątaniem po swoim przyjacielu . W salonie Blue razem z Dustem robili porządki. Night wraz z Crossem zajęli się ogrodem, a raczej sadem za domem. Error był aktualnie na zakupach. Pewnie jesteście ciekawi skąd to zamieszanie. Otóż następnego dnia miały być święta. Ink nie odpuścił takiej okazji żeby nie zaprosić wszystkich swoich znajomych. Garstka jego najlepszych przyjaciół pomagała mu przy tym jak tylko mogła. Ink postanowił że wieczorem kiedy słońce będzie zachodzić wszyscy wejdą do ogrodo-sadu żeby zobaczyć zachód. Wszystko jak na razie szło świetnie. Potrawy już prawie gotowe, babka tylko jeszcze się chłodzi. W całym domu porządek. Wszyscy siedzą na kanapie i fotelach rozmawiając i żartując. Niby wszystko pięknie. Szkoda by było gdyby coś się popsuło prawda ~?

Pov Ink

Właśnie rozmawiałem z Blue kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem i podszedłem do nich otwierając je. Zobaczyłem tam zmasakrowanego Lusta który miał na barkach Horrora. Od razu wpuściłem ich do domu i zawołałem Errora. On wziął Horrora na ręce i położył go na kanapę. Night poszedł po bandaże a Dream i Blue zaczęli go leczyć.
I: Lust co wam się stało?! - spytałem posadzajając go na krześle w kuchni i lecząc jego rany.
L: my po prostu szliśmy... A bardziej to on szedł ciągnąć mnie za sobą... To zaatakował znikąd... Byliśmy w pacyfistycznej Linii czasu...! - powiedział i zaczął kaszleć krwią.
Ja oczywiście trochę spanikowałem. Pomogłem mu wstać i zaprowadziłem go na kanapę obok Horrora.
I : Co was zaatakowało?
L : Nie wiem jak to nazwać... Po prostu wszystko...! Każdy potwór zaczął nas wyzywać... A bardziej mnie... I rzucać w nas kamieniami i atakować... Znikąd...! Wcześniej byli przyjaźnie nastawieni...
Bardzo zdziwiło mnie to co przed chwilą usłyszałem. Od razu poszedłem do tego AU jednak tam nikogo nie było.
Zacząłem sprawdzać resztę AU jednak w żadnym nikogo nie spotkałem. Wróciłem do domu i tam też nikogo nie było. Co tu się dzieje!!!
Od razu zacząłem panikować. Wyszedłem przed dom a wokół mnie była tylko ciemność. Co?! Przecież przed chwilą było tutaj wszystko normalnie!
Cały spanikowany rozglądałem się szukając jakiegoś wyjścia.
W tym momencie poczułem jak coś mną szarpie. Obróciłem się jednak nikogo tam nie było.
??? : i co teraz? Czyżby nasz artysta został sam?!-głos zaczął się śmiać.

Pov Narrator

Szkielet z plamą atramentu na policzku nerwowo się wiercił. Jego przyjaciele próbowali go obudzić jednak malarz od razu ich odpychał. Po pewnym czasie zaczął płakać i szeptać jakieś nikomu nie zrozumiałe słowa. Inni odpuścili już próby burzenia Inka, został tylko Dream i Error. Oboje usilnie próbowali. Starali się, jednak nic to nie dawało.
W głowie malarza nie było kolorowa. Ba. Można powiedzieć że było czarno. Ink leżał skulony na środku niczego. Płakał i prosił aby głosy ucichły. Żeby już go nie obrażały, żeby zostawił go w spokoju. Jednak głosy nie miały na celu popsuć psychiki malarza. Ich cel był inny. Miały pokazać mu ilu wspaniałych ludzi ma koło siebie i żeby jego kryjąc się w tyle jego głowy myśl o tym że jest sam i tak naprawdę nikt go nie lubi w końcu zniknęła.
W pewnym momencie artysta się obudził. Wstał ciężko oddychając i dławiąc się łzami które leciały po jego policzkach. Zaczął się nerwowo rozglądać. Kiedy zauważył dwójkę swoich przyjaciół śpiący H pół na krzesłach i na kanapie lekko się uśmiechnął. Uświadomił sobie ze ty był tylko sen. Starał się wstać nie budząc nikogo jednak średnio mu to wyszło. Error który od zawsze miał bardzo płytki sen od razu wstał. Spojrzał na Inka i mocno go przytulił. Zaczął mu mówić jak bardzo wszyscy się o niego bali. Ink tylko patrzył mną niego z uśmiechem. Po chwili wstał też Dream który zrobił mu dwa razy dłuższe kazanie o spaniu prawie pół dnia. Ink ty się zaśmiał i przytulił przyjaciół. Okazało się że była chwilą po 7. Ink wstał i poszedł się ogarnąć. Przecież dzisiaj jest Wielkanoc a zaraz miało być śniadanie. Kiedy wrócił że swojego pokoju zobaczył pięknie przystrojony stół, dania i wszystkich jego przyjaciół siedzących już przy stole. On usiadł na swoim miejscu i zaczęły się rozmowy.
Po skończonym śniadaniu wszyscy wyszli do ogrodo-sadu szukać jajek. Odbyły się zawody w znalezieniu jak największej ilości jajek. Pierwsze miejsce zajął Blue potem Night i Error egzekwo. Reszta osób znalazła po parę jajek. Kiedy zwycięzcy zostali nagrodzeni wszyscy usiedli do stolika na tarasie i pili herbatę, kawę, jedli ciastka i sernik oraz oczywiście babkę.
W głowie Inka nadal siedziały słowa wypowiedziane przez głos. Zastukał w szklankę łyżeczką i wstał że swojego miejsca. Wszyscy spojrzeli na niego i zakończyli rozmowy.
I: wiem że to może zabrzmieć głupio ale chciałem was o coś spytać... Czy... Wy naprawdę mnie lubicie...? - spytał cicho malarz spuszczając głowę. Wszyscy patrzyli po sobie i zaczęli tłumaczyć artyście że gdyby go nie lubili nie było by ich teraz przy nim. Ink lekko speszony usiadł z powrotem.
Wszyscy czekali do wieczora kiedy miała się odbyć mała niespodzianka przygotowana przez Nighta i Dreama.
Kiedy wszyscy patrzyli na zachód słońca bracia ustawili za stojącym wyświetlacz. Na ścianę domu zostały puszczone różne filmy. Od komedia do horroru. Każdy znalazł coś dla siebie.
Kiedy wszyscy chcieli już iść spać salon zmienił się w jedno wielkie łóżko. Na ziemi leżały materace i koce. Wszyscy po kolei przebrali się w piżamy.
Kiedy wszyscy spali jeden szkielet siedział na tarasie i patrzył w księżyc. Myślał o tym co się dzisiaj działo. Owy szkielet nie mógł spać, ale nie dlatego, że nie był śpiący... Po prostu noc była piękna i o dziwo ciepła. Kiedy w kubku w którym jeszcze przed chwilą była herbata nie było już nic po cichu wrócił i odstawić kubek do zlewu. Wrócił na dwór i podszedł do jednego z drzew. Oparł się o nie o spojrzał w niebo. Gwiazdy odbijały się w jego oczach tak jak w tali wody. Kiedy zawiał zimniejszy powiew wiatru szkielet wrócił do domu. Położył się z powrotem do swojego "łóżka" i z nie małym trudem zasnął.

*kaszle * ehem... Jest jest! Z świętami ma w sumie mało ale co tam. Ogólnie to najlepszego czy coś... Jutro rozdział z Errink... Taki mini spojler *chichocze * możecie zgadywać kto był szkieletem z końcówki... Ten kto zgadnie może powiedzieć o czym ma być rozdział w środę... (nie sprawdzałam błędów)

(kaktusiki moje kochane to wyżej dalej aktualne!

\___/<--- kto zgadnie ma rozdział bez kolejki (w sensie zamówienie)!

(I znowu lekko zmieniłam niektóre rzeczy, błędy poprawiłam i dałam większy sens niektórym zwrotom ~Paulina 27.06.2020)

One-Shoty z UT i AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz