(więc napisałam dalsze części (2) ale mi się nie podobały. Może miały potencjał idk ale na pewno nie tak chciałam kontynuować tamtą książkę. Teraz kiedy wiem że nie będzie kontynuacji, jako dodatek dodam wam te 2 rozdziały.)
Od ucieczki naszego malucha minęły dwa dni. Po tym czasie zdążył już parę razy pożałować ze nie wziął pieniędzy ani pożywienia czy wody. Jedynym jego ratunkiem była wieś którą widział w oddali. Po godzinie był u jej bram. Co dziwne było w niej strasznie cicho. Jakby nie było tam żywej duszy. Koń stukał o kamienną drogę dając wrażenie jakby to był jedyny dźwięk jaki słychać.
Ink wyprostował się i zaczęła rozglądać. Wieś wyglądała jakby przeszedł przez nią sztorm i pożar jednocześnie. Kiedy był blisko dziedzińca usłyszał krzyk. Spiął się i spojrzał w stronę z której dochodził dźwięk. Po chwili kolejny krzyk wołający o pomoc wydostał się z jednej z uliczek.Szkielet zeskoczył z konia i dobył broni. Pobiegł w tamtą stronę i zobaczył dwóch rycerzy i jakąś osobę z której próbowali zerwać ubrania.
-Co wy robicie?! Z którego legionu jesteście co?! Jak tylko król się dowie że jego rycerze znowu zabijają wieśniaków będzie kazał was ściąć - warknął i podszedł.
-nie bądź taki pewny szkieleciku~ tobą też się zajmiemy~
-nie sądzę - prychnął Ink.Po krótkiej walce i pomocy nieznajomego wieśniaka który ogłuszył drugiego przeciwnika Ink wygrał. Podziękował grzecznie za pomoc podszedł bliżej nieznajomego.
-Jestem Ink - przedstawił się z uśmiechem i delikatnie ujął nieznajomego za rękę, całując drobną dłoń.
Nieznajomy nie odpowiedział tylko zdjął kaptur i uśmiechnął się lekko.
-Outer... Co cię tu sprowadza? Od najazdu nie widziałem tu żywej duszy... Oprócz tych dwóch.
-Można powiedzieć że... Szukam swojego miejsca... Co to za wieś? Jak blisko granicy jesteśmy?
-oh kochany granica tutaj nie istnieje. Zmienia się z tygodnia na tydzień. Raz tak raz tak. Ale ten teren dalej należy do królestwa słońca... Na szczęście.
-... Do czego...? - spytał i cofnął się. - jesteś szpiegiem tak?
Warknął i wymierzył bronią w drugiego szkieleta.
-Oczywiście że nie! Co ci strzeliło do głowy? Nie wyglądasz na wieśniaka... Jesteś synem jakiegoś rycerza?
-moi rodzice nie żyją. A ci którzy mnie przygarnęli to Blue i Dust - powiedział nie podchodząc i przykładając miecz do szyi towarzysza.
-hej... Spokojnie. Nigdy o nich nie słyszałem. Bo Ty... Jesteś swój nie?
-Dust służy w Imię Króla. Czyli ja służę w imię króla.
-jest cholerna wojna. Król Dream nie bierze udziału w walkach...
-ta gnida. Król mówił o nim. Podobno zjada robaki.
-o Jezu... Czego oni was tam uczą co?
-że wszystko co należy do królestwa słońca jest złe. A ludzi trzeba zabijać. Nie są warci życia na ziemiach prawowitego władcy.
Outer cofnął się kawałek i o trzepał szatę.
-rozumiem. Ale teraz jesteś na ziemiach królestwa słońca. Oficjalnie mogę uznać cię za niewolnika. - powiedział i nagle miecz wyleciał z rąk Inka i uderzając o ścianę spadł na ziemie.
-jak ty to...
-Magia~ - zachichotał szkielet z gwiazdami po bokach oczu - idziesz po dobroci czy mam cię związać?
-Nigdzie nie idę!
-spokojnie mały. Jesteś waleczny... Jeśli chcesz to wyjaśnię ci wszystko po kolei.
-nie ma co wyjaśniać!
-jak chcesz... Ale... Skoro twoi rodzice nie żyją to nie jesteś po żadnej stronie konfliktu. Może przyłączysz się do nas co? Potrzebni nam są tacy jak ty.
-nawet nie wiem kim jesteś. I czemu niby miał bym pomagać wrogom.
-zrozum. To nie my jesteśmy ci źli. Na spokojnie... Wszystko ci wyjaśnię. Ale najpierw coś zjedzmy. Masz konia prawda? Weź go przyda się -powiedział z uśmiechem Outer i wyminął Inka idąc w stronę dziedzińca.
-dziwak... - mruknął i poszedł za nim.Po zjedzeniu jakiś warzyw i paru owoców zabranych z rozwalonych straganów 2 szkielety udały się w stronę zamku Dreama.
-jesteś kimś ważnym?
-nadwornym magiem.
-podobno magowie zjadają dzieci które nie chcą iść spać w nocy...
-to nie prawda... Jemy to co wszyscy.
-spotykasz się z królem?
-jest moim przyjacielem. Doradzam mu i można powiedzieć że robię za lekarza.
-znasz jakieś sztuczki?
-Oczywiście. Ale nie pora na takie rzeczy. Podróż zajmie parę dni więc przygotuj się na spanie na ziemi.
-jakoś mi to nie przeszkadza...
-jasne jasne...Jechali na koniach. Ink na kasztanowym ogierze z białymi skarpetkami i pasemkami na grzywie a Outer na biało czarnej klaczy. Oba konie szybko się polubiły i szły grzecznie co jakiś czas delikatnie dotykając się głowami.
-A ty? Kim jesteś?
-nie wiem... Nie znałem moich rodziców. Nie wiem skąd pochodzę. Czasami mam wrażenie że z bardzo daleka...
-A Twoje kontakty z królem ciemności?
-Raz rozmawiałem z nim osobiście. Kazał mi nie biegać po korytarzu kiedy byłem mniejszy. Tak to często widywałem się z Panem Horrorem albo Killerem. Żałuję że nigdy nie było wtedy Errora...
-czyli on istnieje?
-kto?
-Error.
-Oczywiście że tak! Kiedyś się z nim zakolegowałem... Ale potem nie widzieliśmy się ani razu...
-wiesz coś więcej o nim?
- Nie. A nawet jeśli to nie powiem Ci już nic więcej!
Tamten przewrócił oczami i poklepał konia po boku.
-na dzisiaj starczy, robi się ciemno możemy się zatrzymać. - rzekł zatrzymując konia.
-jak chcesz-rzekł młodszy schodząc z rumaka.
-pozbieraj patyki trzeb rozpalić ogień.
-jasne... - warknął i zaczął zbierać patyczki z ziemi. Było ich całkiem sporo zważając na to że niedaleko był mały lasek.
Po chwili wrócił z patykami, drugi przy pomocy jakiegoś zaklęcia rozpalił ogień.
-jak działa magia? - spytał cicho Ink siadając przy ogniu i grzejąc zmarznięte ręce, mimo późnego lata powoli robiło się już zimno nocą.
-może kiedyś Ci powiem.Po paru dniach wędrówki znaleźli się pod dużym miastem. Już z oddali było widać wielki zamek z jasnej cegły. Wyglądał jak że złota i mienił się w promieniach słońca. Kiedy byli w samym mieście wszystko było inne. Ludzie byli inaczej ubrani, wszystko było czyste i wydawało się ze był porządek. Nikt nie krzyczał, kobiety swobodnie chodziły po straganach.
-dziwnie tu... Nikt nie krzyczy, nie bije się.
-nie ma takiej potrzeby. Wszyscy starają się być mili.Po chwili byli pod drzwiami do sali tronowej. Ink nerwowo patrzył na Outera i wszedł razem z nim do środka. Na tronie siedział Dream i rozmawiał z jakimś służącym. Kiedy ich dostrzegł od razu skupił swoją uwagę na Inku. Młodzik odwrócił głowę w bok i stanął.
-witaj panie -rzekł czarodziej i ukłonił się lekko- mimo małych komplikacji wracam do zamku z towarzyszem. Ten oto młodzieniec to Ink, uratował mnie na granicy i przybył tu razem ze mną eskortując mnie. Jest bezstronny jednak został wychowany we wrogim kraju. Jest sierotą ale nie czuje od niego złych zamiarów.
CZYTASZ
One-Shoty z UT i AU
FanfictionKrótsze i dłuższe przygody bohaterów gry Undertale oraz jej uniwersów. Ten fandom powoli umiera i jest coraz mniej ludzi ale wiem że zawsze będzie ta grupka która robi mi spam gwiazdek i pisze miłe komentarze. To dzięki wam powstało tego tyle ❤️:&g...