Ostatni Prawdziwy Rozdział (1100 Słów)

68 4 1
                                    

(szkielety nie mają płuc? Trudno. Tu mają. Uwaga fluff których nie umiem pisać ale chce zobaczyć postęp w pisaniu, w porównaniu do 2018 i teraz [znaczy wiem że jest ale chce poznać waszą ocenę] rozdział napisany przeze mnie 30.11.2020 więc aktualny)

Była zima. Jedna z tych lżejszych, gdzie śnieg prószył lekko ale zaraz po spadnięciu na ziemie rozpuszczał się. Było zimno, jednak przyjemnie, nie przesadnie. Nie wiał też wiatr a na niebie było mało chmur.
Chwilę po dwudziestej pierwszej wyszedłem z księgarni zamykając drzwi. Tego dnia przyszła dostawa i niestety padło na mnie, żeby to wszystko rozpakowywać. W końcu zbliżały się święta i mieliśmy już sporo zamówień. Włożyłem ręce w kieszeni uprzednio zawiązując porządnie szalik i chowając klucze do torby którą miałem zawieszoną przez ramie. Ziewnąłem i ruszyłem w stronę domu. Mieszkałem niedaleko, jakieś piętnaście minut pieszo. Tylko przejść przez ulicę, park i byłem pod drzwiami starej kamienicy. Od zawsze marzyłem o małym mieszkaniu w takim miejscu i kiedy przydarzyła się taka okazja byłem wniebowzięty. Jeszcze tego samego dnia co wstawione zostało ogłoszenie byłem spotkać się z właścicielami. Było to starsze małżeństwo które kupiło dom na obrzeżach miasta i chcieli na razie wynająć lokal. Kiedy tylko zobaczyli z jakim zachwytem oglądałem każdy zakamarek mieszkania spytali czy nie zechciał bym go kupić. Po uzgodnieniu rozsądnej ceny i namowach moich rodziców po tygodniu wprowadziłem się do swojego pierwszego mieszkania. Jest ono na ostatnim piętrze, z widokiem na park i panoramę miasta. Dwa pokoje, jeden spory robiący za salon i drugi czyli sypialnia. Kuchnia połączona z salonem jeszcze bardziej go powiększając oraz łazienka. Do tego wyjście na dach a na nim mały ogród i gołębnik. Szczerze miejsce jak z bajki. W dodatku nie drogo i blisko wszędzie, jednocześnie bardzo spokojna okolica. Miałem blisko do pracy, odrobinę dalej do szkoły jednak zaraz pod oknem miałem przystanek autobusowy. A propos szkoły, o dziewiątej zaczynały mi się zajęcia jednak ostatnio poświęciłem się pracy i mam do nadgonienia trochę materiału.
Wziąłem głębszy wdech i wszedłem na pasy nawet nie patrząc czy coś jedzie. Poczułem mocne pociągnięcie do tyłu i pisk opon. Zamrugałem kilkukrotnie nie wiedząc za bardzo co się stało. Zostałem obrócony szybko i dość mocno przytulony do kogoś. Czułem rękę na kręgosłupie i delikatnie unoszącą się klatkę piersiową osoby do której zostałem przyparty. Delikatne słodkie perfumy przyciągały mnie jak magnez i dopiero kiedy postać sama się odsunęła odważyłem się otworzyć wcześniej zamknięte oczy. Chłopak, zapewne w moim wieku, zaczął machać mi ręką przed oczami.
-Hej, musisz bardziej uważać - powiedział szkielet, wyższy ode mnie mniej więcej o głowę. Uśmiechał się i patrzył mi w oczy.
-j-ja - zacząłem i odwróciłem szybko wzrok. - przepraszam za kłopot, zamyśliłem się.
-najwidoczniej potrzebny ci jest ktoś żebyś nie wpadł znowu pod koła. - odparł ze śmiechem i uścisnął moją rękę, którą bez mojej zgody wyjął z mojej kieszeni. - uważaj na siebie dzieciaku.
-nie jestem dzieckiem - mruknąłem chowając szybko rękę z powrotem.
-wyglądasz jak dziecko... Przepraszam.
-nic się nie stało.
-może... Pozwolisz zaprosić się na gorącą czekoladę?
-teraz?
-znam kawiarnie niedaleko która jest jeszcze otwarta.
-no dobrze... Ale tylko chwilę.-mruknąłem nawet nie wiedząc czemu się zgodziłem. Poznałem go może dwie minuty wcześniej a już mamy iść na gorącą czekoladę.
Chłopak chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wspomnianej wcześniej kawiarni. Patrzyłem na niego, na jego usta kiedy zaczynał mówić, tłumaczyć coś na czym nawet nie za bardzo mogłem się skupić. Ledwo nadążałem za jego krokiem już nie mówiąc o słowach które jak lawina wylewały się z jego buzi. Nawet nie zauważyłem kiedy byliśmy już w budynku i siedzieliśmy naprzeciwko siebie czekając na zamówienie.
-zapomniałem się przedstawić. Jestem Palette - powiedział z uśmiechem i delikatnym rumieńcem wymalowanym na policzkach, prawdopodobnie spowodowanym nagła zmianą miejsca, z zimnego na ciepłe. W końcu w kawiarni było duszno a przyjemny zapach ciastek, kawy i czekolady unosił się w powietrzu otulając moje płuca i delikatnie je łaskocząc.
-Goth - odparłem po chwili czując na sobie wzrok chłopaka. On się przedstawił a ja siedziałem jak kołek wpatrując się w jego twarz z lekko uchylonymi ustami.
-przepraszam jeśli za dużo mówię... Nie chciałem cię przytłoczyć.
-nie nie, jest okej. Lubię słuchać.
-to dobrze, moja mama zawsze powtarzała mi że muszę przestać tyle mówić ale nigdy jej nie słuchałem. Przecież co złego jest w mówieniu. Tylko wyrażam swoją opinię albo opowiadam o czymś co mnie ciekawi. Nie chcę cię zanudzać więc jak coś to powiedz a przestanę tyle gadać.
-lubię twój głos... Możesz mówić bez przerwy - odparłem cicho opierając głowę o rękę i patrząc z zaciekawieniem w jego oczy. Kiedy dotarło co mnie co powiedziałem szybko się zarumieniłem odwracając wzrok -z-znaczy...- próbowałem wymyślić jakąś wymówkę ale kiedy chłopak zaczął się śmiać po prostu spuściłem głowę bardziej zarumieniony.
-słodki jesteś wiesz?- spytał opierając się o stolik. Czułem na sobie jego wzrok i bałem się poruszyć. W końcu uratowała mnie kelnerka przynosząc nasze zamówienia. Chwyciłem szybko w ręce kubek i zerknąłem na chłopaka który mi się przyglądał.
-możesz przestać? - spytałem cicho nieświadomie zaciskając ręce na naczyniu z ciepłym napojem w środku.
-przepraszam - odparł i zaczął mówić coś o ciastkach. Potem mówił o malowaniu i o studiach na jakie poszedł. Okazało się że jest rok młodszy i chodzimy do tej samej uczelni. Tylko na różnych kierunkach. Dowiedziałem się również, że pracuje w sklepie z artykułami artystycznymi czy czymś takim.
-całkiem jak Pan Ink - powiedziałem pod nosem upijając już letnie kakao.
-znasz mojego tatę? - spytał nachylając się do przodu.
-Pan Ink to twój tata?
-tak!
-jaki świat jest mały - zaśmiałem się pod nosem opierając o krzesło i patrząc chłopakowi w oczy-w sumie to jesteś do niego podobny.
-skąd go znasz?
-jest przyjacielem mojej mamy, a poza tym partnerem jej brata.
-Error - mruknął chłopak ewidentnie tracąc humor- nie jesteś jego synem nie?
-jasne że nie. Ciekawi mnie czemu dopiero teraz się spotykamy. Znam wiele mojego bliższego, czy dalszego kuzynostwa.
-moja mama nie za bardzo chce żebym chwili się tym że Ink jest moim ojcem - mruknął.
-ty jesteś tym dzieckiem które niby zniszczyło idealne małżeństwo mojego wujka...!
-nie mówmy o tym - odparł przewracając oczami i chowając się za kubkiem.
-przepraszam. Ja cię lubię. Przecież nasi rodzice to tylko rodzice. Sami powinniśmy poznawać i oceniać ludzi nie?
-masz rację - powiedział uśmiechając się- co ty się taki rozgadany stałeś nagle co?
-Oh bo - zacząłem rumieniąc się i lekko garbiąc.- nie, nie ważne.
-późno już, muszę się zbierać.
-będziesz chciał gdzieś jeszcze kiedyś wyjść?-palnąłem cicho patrząc za okno na ulicę obok kawiarni.
-Za tydzień o dziewiętnastej tu?
-mi pasuje- powiedziałem dopijając kakao i odstawiając kubek na stolik. Wstałem i ubrałem płaszcz.-poza tym, dziękuję za uratowanie życia.
-ty pewnie zrobił byś to samo.
-A zaraz potem uciekł przepraszając - odparłem nerwowo śmiejąc się pod nosem.
-przesadzasz.-powiedział uśmiechając się i zostawiając na stoliku pieniądze.
-ja zapłacę - powiedziałem szybko jednak nim zdążyłem wyjąć portfel chłopak chwycił mnie za rękę i wyciągnął z kawiarni mówić "do widzenia" do dziewczyny stojącej za ladą.
-następnym razem zapłacisz, dobrze?
-no dobrze... - szepnąłem odwracając wzrok i wkładając ręce w kieszenie. - jeszcze raz dziękuję.
-nie ma za co - powiedział z uśmiechem i przytulił mnie. Po raz kolejny mocno się zarumieniłem. Wtuliłem się delikatnie, po raz kolejny wdychając ten delikatny słodki zapach. Był wręcz uzależniająco przyjemny. Chłopak pogłaskał mnie po głowie, pożegnał się i poszedł w stronę, zapewne przystanku autobusowego. Stałem tam jeszcze przez chwilę rumieniąc się i patrząc jak chłopak znika mi z pola widzenia. Odwróciłem się na piecie i pognałem w stronę swojego mieszkania.

(okej więc bardzo przyjemnie mi się to Pisało, zajęło mi to jakieś 30/45 minut już z poprawą błędów i chyba jest okej, idk w sumie dawno nie było tu fluffa więc taki jeden na 100 może być nie?)

(do napisania tego zachęcił mnie komentarz pewnej osoby, który był bardzo przyjemnym kubłem zimnej wody. Dziękuję właśnie tego potrzebowałam (_Yaumopai_ tak to o tobie XD))

(ponad 1100 słów)

(osobiście nie uważam żeby ten rozdział był nie wiadomo jaki, ale jak na około 30 minut pracy przy nim sądzę że jest okej i na pewno jestem z niego bardziej dumna niż z poprzednich (nie licząc paru wyjątków))

\___/<---- wasza ocena czy coś.

One-Shoty z UT i AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz