złe stado

63 2 0
                                    

Biegłem najszybciej jak mogłem w stronę klifu, nie zważając na wołającą za mną mamę. Zatrzymałem się kawałek przed urwiskiem i spojrzałem w niebo. Rozpościerała się na nim ta piękna świecącą chmura. Usiadłem zawijać ogon koło łapy i wyciągnąłem nos w stronę nieba. Przyjemny zapach drzew i wody z jeziora które było na dole urwiska przyjemnie go otuliły. Nie mogłem jednak długo tutaj siedzieć, ten teren nie należał do mojego stada. To które od jakiegoś czasu zajmuje pobliskie tereny jest bardzo agresywne i zbliżanie się do granic ich terytorium jest bardzo niebezpieczne.

Po chwili usłyszałem szelest liści i łamanie suchych patyków. Odwróciłem głowę w tamtą stronę i zauważyłem mamę.
-Ile razy mam ci mówić że nie wolno tutaj przychodzić? Chcesz żeby tamci cię zagryźli? Wiesz jak skończył Palette.
-wiem mamo no ale... Tu jest tak ładnie. I widać tą kolorową chmurę!
-wiem skarbie, co nie zmienia faktu że musimy wracać. - powiedziała i podeszła do mnie.
Traciła mnie nosem w bok i spojrzała w oczy.
-muszę cię umyć, strasznie dziwnie pachniesz. Znowu tarzałeś się w kwiatach?
-mamo przestań! Nie jestem dziewczyną! - powiedziałem i poderwałem zadek z ziemi.
-dobrze dobrze jak uważasz. Ale naprawdę chodźmy już, tu nie jest bezpie-nie dokończyła bo przerwał jej głośny strzał.
Od razu zerwaliśmy się w biegu w stronę reszty stada. Biegłem kawałek przed rodzicielem zwinnie wymijając korzenie i mniejsze krzaki. Po chwili kolejne strzały i wycie Alfy stada. Udałem się w kierunku z którego dobiegał.
-Star Czekaj! Musimy uciekać!
-nie! Musimy im pomóc!
-to ludzie! Mają broń! Nic nie zrobisz!
-nie będę uciekał jak jakaś głupia Omega! - wywarczałem w jego stronę i pobiegłem dalej.
Czułem że już nie biegnie za mną więc zerknąłem do tyłu i usłyszałem kolejny strzał. Zatrzymałem się nie mogąc się poruszyć. Patrzyłem jak ciało mojej mamy bezwładnie upada. Sparaliżowany Stałem w miejscu patrząc jak powoli przestaje się ruszać. Po chwili do jej ciała ktoś podszedł. Podkuliłem ogon i położyłem uszy. Postać uklękła i podniosła mamę. Położyła sobie na barkach po czym spojrzała w moją stronę. W tamtej chwili Przestałem oddychać, jakby z nadzieją że wtedy stanę się niewidzialny. Podać rzuciła mamą i ciągnęła po broń. Skierowała ją w moją stronę. Zamknąłem oczy i usłyszałem dziwny krzyk zamiast strzału. Otworzyłem powoli ślepia i zobaczyłem dużego czarnego wilka stojącego na człowieku.
Nie znałem go i z obawy co może zrobić kiedy wyczuje kim jestem. Odwróciłem się i już miałem biec ale drogę zagrodził mi inny biało szary wielkolud. Może nie tak wielki jak ten czarny ale spokojnie dwa i pół rażą większy ode mnie.
Pisałem kiedy stanął mi na łapie. Cofnąłem się szybko do puki nie stanąłem na czymś miękkim. Szybko z tego zszedłem i sprawdziłem na co wszedłem.
-Dust - szaro biały wilk skierował wzrok na czarnego.-weź dzieciaka.
Warknął czarny i zszedł z człowieka, albo raczej z tego co po nim zostało. Spojrzał na brudne od krwi ciało mamy i podszedł do niego.
-Zostaw ją! - krzyknąłem stając mu na drodze.
Ten spojrzał na mnie i oblizał brudny od krwi pysk.
-powiem to raz. Zejdź mi z drogi.
-Nigdy - zacząłem warczeć i patrzyłem mu w oczy.
Wiem że jest alfą, nie możliwe żeby nią nie był. Nie powinienem go prowokować to praktycznie pewna śmierć.

Czarny patrzył na mnie znudzony. Nawet nie zauważyłem kiedy ten drugi podszedł i chwycił mnie za kark szczękami. Na początku próbowałem się szarpać i krzyczałem żeby mnie puścił ale ten nic sobie z tego nie robiąc szedł w stronę terenu wrogiego stada.
Całą drogę mocno trzymał mnie za kark nie dając mi nawet na chwilę iść samemu. W sumie mu się nie dziwię, od razu spróbował bym uciec. Kiedy nieprzyjemny zapach zgnilizny się nasilił mogłem zobaczyć parę równie dużych jak ten co mnie niósł osobników. Jeden, czarny z szarymi plamami, bardzo podobny do PJ i Gradienta, siedział patrząc na nas obojętnym wzrokiem.
-po co kolejny bachor?-spytał jednak nie dostał odpowiedzi.
Ten co mnie trzymał przeszedł obok niego i stanął przy głębokiej dziurze w ziemi. Puścił mnie i odszedł. Spadłem na pysk ale szybko się podniosłem. Stanąłem na dwóch lapach ale nie był to najlepszy pomysł.
-pomocy! Ratunku! Porwali mnie! Pomocy!-zacząłem krzyczeć i skomleć.
Po chwili takiego nawoływania nad dziurą pojawiła się jakiś nowy wilk. Był mniejszy niż tamte ale dalej większy ode mnie.
-lepiej bądź cicho, tak będzie najlepiej dla wszystkich, nie chcesz ich zdenerwować. - powiedział i wrzucił do dziury kawałek mięsa- mówią że jesteś omegą, miałeś już pierwszą ruje?
Nie odpowiedziałem tylko usiadłem tyłem i położyłem uszy.
-nie jestem omegą.
-ale Dust mówił że jesteś...
-To się pomylił! Nie jestem żadną słabą omegą!
-omegi wcale nie są takie słabe...
-są! Do wszystkiego potrzebne im są bety albo Alfy!
-to nie znaczy że są słabe
-tak czy inaczej nie jestem omegą.
Postać nie odpowiedziała, a jej cień który jeszcze chwilę temu widniał na ziemi obok mnie zniknął.

One-Shoty z UT i AU Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz