Ostrzeżenie !
W poniższym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa i mnóstwo krwi. Nie jest on przeznaczony dla osób młodych i z wrażliwą psychiką.
Siedziałam sama przy stole w kawiarni, popijając swoje latte. Nie miałam konkretnego celu przebywania tu, ale było tu przyjemnie, więc czemu nie. Uważnie obserwowałam spacerujących ludzi przez okno, rozmyślając nad sensem życia i jego celem. Pogoda, deszczowe popołudnie, sprawiła, że dzień rozleniwił się jeszcze bardziej niż dotychczas. Nie chciało mi się nic. Nawet zabawa z moimi ofiarami nie sprawiała mi dzisiaj frajdy. Potrzebowałam czegoś nowego. Świeżej zdobyczy. Chwilę później sama mi się przypałętała.
- Witam, piękną panią. - mężczyzna, na oko w moim wieku, przysiadł się do mojego stolika z uśmiechem. - Można się dosiąść ?
- Już to zrobiłeś. - mruknęłam, bawiąc się szklanką. - Mogę ci w czymś pomóc ?
Nie lubiłam obcych...tym bardziej mężczyzn jego pokroju. Arogantcy, pewni siebie, ze zjebanym charakterem.
- Zauważyłem cię z oddali i stwierdziłem, że może dasz się namówić na drinka. - mówiłam?Pewny siebie. - Nie przyjmuję odmowy.
- A co jak powiem ,,nie" ? - rzuciłam, patrząc mu w oczy. - Co się stanie ?
- Złamiesz mi serce. - położył teatralnie dłoń na klatce piersiowej, tam gdzie powinno być serce.
- O nie. - przewróciłam oczami. - Mogę ci również złamać wszystkie kości.
Mężczyzna zaśmiał się tylko, biorąc moją odpowiedź za żart, która nim nie była. Moje młotki w domu do czegoś służą.
- Pyskata jesteś... lubię takie. - powiedział po chwili. - To co z tym drinkiem ? Dasz się namówić ?
Położył swoją spoconą rękę na moim kolanie, uśmiechając się jakby był pijany.
- Zabierz tą rękę, zanim ci ją odetnę. - warknęłam obojętnie, sprawiając pozory opanowanej. - Nie mam gdzie ciała schować, gdy już cię pokroję.
- Co ? - nagle mężczyzna stał się nerwowy. - Świetny żart, lala.
- A może zawiozę cię do domu twoich rodziców ? - przeczesałam włosy. - Będą zachwyceni.
- Lepiej odpuść. - usłyszęliście obcy ci męski głos. - Nie radzę.
- I tak cię znajdę. - szepnęłam przed jego zniknięciem.
Nawiązałam kontakt wzrokowy w szybie z moim człowiekiem i skinęłam głową, a tamten wyszedł z kawiarni.
- Mogę się dosiąść ? - nowo przybyły grzecznie zapytał, a gdy się zgodziłaś, zajął miejsce wcześniejszego faceta. - To co mu powiedziałaś ... zrobiłabyś to ?
- Tak, dlaczego nie ? - uśmiechnęłaś się do siebie. - Dlaczego pytasz ?
Wyciągnął rękę w twoją stronę, i podciągając lekko rękaw, ukazał ci się tatuaż, przedstawiający dwa skrzyżowane miecze. Jeden z nas.
- Dlatego. - odparł z uśmiechem.
- Chcesz mi pomóc ? - zapytałam, zakłądając kosmyk włosów za ucho. - Przydałaby mi się męska ręka w tej sprawie.
- Z przyjemnością. - wstaliśmy i opuściliśmy przytulną kawiarenkę, kierując się w stronę mojego domu.
Na miejscu czekał na nas już czarny van.
- Mamy gościa. - zaśmiałam się, wpuszczając nowego towarzysza do domu. - Kieruj się cały czas prosto. Dojdziesz do drewnianej szafy, wejdź do niej i zejdź schodami na dół. Będzie tam blondwłosy chłopak. Powiedz, że zaraz przyjdę.
Szatyn z kawiarni skinął głową i udał się za moimi wskazówkami, gdy ja poszłam po jakieś ubrania na przebranie do pralni. Wzięłam też jeden komplet dla chłopaka, wiedząc, że on nic na zmianę nie ma. Zgarnęłam ubrania i udałam się tą samą drogą co towarzysz, wchodząc na końcu do piwnicy.
- Witam panów. - związałam włosy w kok i uśmiechnęłam się do blondyna, który trzymał za ramiona mężczyznę z kawiarni. - Dziękuję Alex. Dobrze się spisałeś. Możesz już iść, zajmiemy się nim.
Jasnowłosy ukłonił się i opuścił pokój, zamykając drzwi szafy.
- Przywiążesz go, proszę ? - poprosiłam, a szatyn skinął głową i stając na krześle, przywiązał więźnia za ręce do kółek przy suficie. - Masz jakieś ulubione metody ? Mam cały arsenał.
Otworzyłam kolejną szafę, ukazując całą kolekcję noży, batów, kijów i Bóg wie czego...właściwie to Bóg nie wiem, bo go tu nie ma i nigdy nie było.
- Dostosuję się. - odparł z uśmiechem, lustrując wnętrze szafy. - Ale podoba mi się twoje podejście do sprawy. Przygotowana na wszystko.
- Zawsze. - wyjęłam krótki pejczyk i podałam go szatynowi. - To dla ciebie, a ja wezmę może ten.
Wyciągnęłam podobny, ale zakończony żyletką.
- Zaczynajmy. - oboje stanęliśmy po obu stronach ofiary. - Raz, dwa, trzy...krew zmywasz ty...
I się zaczęła zabawa. Na zmianę machaliśmy batami, wsłuchując się w głośne jęki mężczyzny z kawiarni. Miód dla ucha. Gdy skończyliśmy grę wstępną, zwaną przez normalnych ludzi rozgrzewką, zabraliśmy się do przygotowań do gwoździa programu.
- Teraz ty przejmujesz pałeczkę. - rzuciłam do szatyna, patrząc na niego błyszczącymi oczami. - Popisz się.
- Jak sobie życzysz. - uśmiechnął się, stając przed szafą. - To zaczniemy od tego.
Wyjął nóż, zwykły kuchenny z drewnianą rączką, a mi podał srebrny sztylet. NIgdy nie pracowałam z inną osobą, ale na razie zapowiadało się dobrze. Chłopak wiedział co robi i chyba go to bawiło. Byłabym w stanie zaakceptować go jako swojego partnera zbrodni...dosłownie.
Chłopak podszedł do mężczyzny i powolnym ruchem naciął skórę na nadgarstku, która zaczęła spływać po ręce, skapując na jego twarz. Następny ruch towarzysza miał miejsce na drugiej dłoni. Obserwując chłopaka, podeszłam do ofiary i dotknęłam rany zadanej przez nóż.
- Myślisz, że dobrze byłoby mi w tym kolorze ? - zapytałam szatyna, gdy kciukiem rozprowadziłam krew ofiary po swoich ustach.
- Wyglądasz świetnie. - odparł z uśmiechem, przyciągając mnie do siebie za szlufki od spodni.
Nasze spojrzenia się spotkały, a w jego oczach ujrzałam iskierki szaleństwa, które, nie powiem, były pociągające. Nie minęła chwila, a nasze usta się spotkały. Niestety, nasz pocałunek nie trwał długo, gdyż przerwał nam jęk ofiary.
- Oj, ty jeszcze żyjesz ? - zaśmiałam się, patrząc na więźnia z rozbawieniem. - Zobaczymy jak długo.
Wyswobodziłam się z uścisku towarzysza i podeszłam do ,,wisielca", by powoli pozbawić go górnej części ubioru. Odpinałam guziki koszuli, patrząc w zmaglone oczy mężczyzny. Lubiłam bawić się z ofiarami, sprawiało mi to frajdę.
- Popełniłeś w życiu jeden błąd. - szepnęłam, podnosząc rekojeścią sztyletu jego podbródek. - Podszedłeś do mnie.
- Skąd miałem wiedzieć, że jesteś szaleńcem ? - mruknęła. - Wyglądałaś na normalną.
- Nie szaleńcem, a psychopatą. - poprawił go mój towarzysz. - To różnica, dyskryminancie.
- Za dużo gadasz. - rzuciłam i siłą wyciągnęłam jego język palcami. - Ostatnie słowa ?
Chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu, odcinając mięsień szybkim ruchem ostrza.
- Coś mówiłeś ? - zaśmiałam się, a szatyn do mnie dołączył. - Wybacz, nie słyszałam.
Krew lała się strumieniem z jego ust, brudząc podłogę i jego tors. Zabawny widok.
Podeszłam do stołu w piwnicy, wzięłam z niego żyletkę i taśmę izolacyjną. Ostrze włożyłam sobie do ust i wróciłam do ofiary. Podniosłam jego twarz i złączyłam nasze usta, przekazując mu mały, ostry kawałek metalu. Gdy się odsunęłam, zakleiłam mu usta taśmą, by nie mógł niczego wypluć.
- Co my możemy jeszcze zrobić ? - zapytał szatyn, patrząc na ofiarę - Podpiszmy się.
Stanął przed mężczyzną i wolnymi, ale głębokimi ruchami zaczął ryć swoje imię na jego klatce piersiowej w akompaniamencie jego jęków. Seungmin. Więc to jest jego imię.
- Masz ładne pismo. - rzuciłam, zamieniając się z nim miejscami. - Teraz moja kolej.
Starałam się jak najbardziej wbijać ostrze sztyletu w ciało mężczyzny, obserwując płynącą krew. Czerwone strugi rysowały własne obrazy na nagim torsie ofiary, oznaczając jego spodnie, a nastepnie podłogę, która była już piękną mozajką.
- [T.I.]. - szepnął Seungmin, stając za mną i kładąc ręce na moich biodrach. - Ładnie. Pasuje do ciebie.
- A dziękuję. - odparłam, rumieniąc się. - Chyba czas z nim skończyć. Nudny jest.
- Czyń honory. - popchnął mnie delikatnie w stronę ,,wisielca". - Niech go zaboli.
- Tak jest ! - zasalutowałam i spojrzałam na na ofiarę.
Zmieniłam chwyt na rękojeści i przystawiłam ostrze do gardła mężczyzny.
- Nie powiem, że było miło, ale na pewno było zabawnie. - szybkim ruchem podcięłam mu wszystkie możliwe żyły pod brodą, wypuszczając wodospad krwi.
Dla pewności dźgnęłam go w brzuch. Dla pewności, że się wykrwawi na śmierć.
- No to skończyliśmy. - odłożyłam ostrze na blat, by później je umyć i to samo zrobiłam z nożem Seungmina. - Tam jest łazienka, a tu są ubrania. Nie wyjdziesz tak. Ktoś się skapnie.
- Na serio jesteś przygotowana na wszystko. - zaśmiał się i poszedł się umyć.
Ja też to zrobiłam, tylko, że na górze. Gotowa, w suchych i czystych ubraniach, udałam się do kuchni, by zrobić coś dla nas do jedzenia. Co jak co, ale torturowanie jest trochę męczące. Kanapki nie były złym pomysłem, a towarzystwie kawy to jeszcze lepszym się zdawały.
- Seungminnie ! - krzyknęłam, słysząc dźwięk otwieranych drzwi szafy. - Chodź coś zjeść !
- Nie musiałaś. - powiedział, wchodząc do kuchni.
- Siadaj. - spojrzałam na niego groźnie, sadzając go na krześle. - Jeśli nie chcesz skończyć jak tamten na dole.
Szatyn tylko się zaśmiał, ale nie dyskutował. W ciszy zjedliśmy posiłek, nabierając sił po świetnej zabawie.
- Będzie dla mnie przyjemnością gościć cię w moim domu. - powiedziałam, gdy pozmywałam naczynia, widząc, że Seungmin zbiera się do wyjścia. - Jesteś zmęczony. Widzę to.
Chłopak uśmiechnął się chytrze i podszedł do mnie, przypierając do szafki kuchennej.
- Może i jestem zmęczony, ale mam trochę siły. - ponownie nasze usta się spotkały, tym razem by zaspokoić nasze potrzeby.
________________________________________________________________
Witam !
To na górze... nudziłam się, przepraszam.
Miłego dnia.
CZYTASZ
Stray Kids - Reakcje i one shot'y. [ZAKOŃCZONE]
FanfictionDziecko postanowiło napisać coś takiego. Zawsze otwarta na zamówienia, więc piszcie śmiało.