Chan

2.5K 63 6
                                    

Obserwowałam blondwłosego chłopaka, który pokonywał kolejną długość basenu, siedząc na trybunach. Był najlepszy w drużynie i w tym momencie wyprzedzał wszystkich o dobre kiladziesiąt centymetrów. Gdy dopłynął do końca, bez problemu wyszedł z wody, siadając na murku. Zaczesał jasne, mokre włosy do tyłu i czekał na resztę. 
Bang Chan. Najlepszy pływak w szkole. Dobry uczeń i jeszcze lepszy przyjaciel. Mogę to powiedzieć z doświadczenia. Jednak ten fakt nie ułatwiał mi sprawy, w której główną rolę grały moje uczucia do chłopaka. Nie wiem, czy Chan był ich świadom czy nie, ale dość często bawił się ich istnieniem. 
- Na dzisiaj koniec ! - głos trenera wyrwał mnie z rozmyśleń. - Do zobaczenia jutro.
Pływacy, którzy wyszli już z wody, podziękowali i udali się do szatni, by się przebrać. Ja również zebrałam swoje rzeczy i udałam się do wyjścia, gdzie czekałam na przyjaciela.
- [T.I.]! - odwróciłam się i ujrzałam wesołego Felixa, kolegę z drużyny Chana. - Hej !
- Hej Felix. - uśmiechnęłam się do niego. - Świetnie ci poszło.
- Oj, dzięki. - przeczesał dalej mokre włosy. - Jednak jeszcze dużo brakuje mi do Chana hyunga. 
- Byłeś drugi. - pojawił się obiekt naszej rozmowy i poklepał kolegę po plecach. 
- Kiedyś będziesz lepszy. - powiedziałam, unikając kontaktu wzrokowego ze starszym chłopakiem. - Jestem pewna.
- Ej. - Chan zaśmiał się i przyjacielsko pstryknął mnie w nos. - Po czyjej jesteś stronie ? 
- Twojej, ale motywuję Felixa. - odparłam dumna z siebie. - Powodzenia jutro. 
- Dzięki. - młodszy pomachał wam i odszedł w swoją stronę.
Gdy Lee zniknął za rogiem, przeczesałam włosy i spojrzałam na blondyna obok, który wpatrywał się już we mnie. 
- Co się tak patrzysz ? - wyjąkałam, oblewając się rumieńcami.
- Bo mogę. - przysunął się bliżej. - Bo mam oczy. Bo jesteś moją przyjaciółką. Bo cię lubię. Bo tak.
Z każdym zdaniem zbliżał się do mojej twarzy, aż w końcu nasze nosy się stykały. Moje policzki piekły od nadmiaru ciepła, wywołanego bliskością pływaka. Chłopak spojrzał na moje usta, a po chwili wrócił do moich oczu, które błyszczały, a motyle w moim brzuchu zrobiły sobie wyścigi. 
- Chodźmy. - odsunął się z uśmiechem i przeczesał jasne włosy. - Bo autobus nam ucieknie. 
Wypuściłam, wstrzymane nieświadomie, powietrze i udałam się za Chanem, wpatrując się w podłogę. Nie wiem, czy chłopak bawi się tym co czuję, czy robi to nieświadomie, ale nie mogę się na niego gniewać. Jest moi przyjacielem... No właśnie. Jest przyjacielem. 
- Idziesz ? - zapytał się Chan, patrząc na mnie, gdy wyszliśmy ze szkoły.
- Jestem. - odparłam, mijając go. 
W ciszy szłam na przystanek, słysząc za sobą kroki Chana i jego oddech, wciąż ciężki po treningu. Dlaczego musiałam zakochać się we własnym przyjacielu ? Boże, za co ? 

Kolejne dwa tygodnie minęły spokojnie, nie licząc mnóstwa motylków w brzuchu, gdy ręka Chana znalazła się na moich plecach lub jego nos przy moim. Teraz byłam przekonana, że chłopak bawił się faktem, że wprawia mnie tym w zakłopotanie. 
- [T.I.]!!! - głos Felixa rozniósł się echem po korytarzu. - Czekaj !!!
- Nie krzycz tak. - zganiłam chłopaka, śmiejąc się. - Co się dzieje ?
- Chciałem zaprosić cię na moje urodziny. - powiedział z uśmiechem. - Będzie też Chan i kilka osób, które znasz. Przyjdziesz ?
- Chętnie. - odparłam. 
- Napiszę ci wszystkie informacje. - skinęłam głową na potwierdzenie i pożegnałam się z pływakiem.

Nadszedł dzień urodzin Felixa, więc o odpowiedniej porze zjawiłam się w jego domu z prezentem w dłoni. Zadzwoniłam dzwonkiem, a właściciel otworzył chwilę później.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziałam, wręczając mu upominek. - Żyj długo i bądź lepszy od Chana.
- Dziękuję, że przyszłaś. - chłopak przytulił mnie. - Idź do salonu. Jeszcze czekamy na kilka osób.
Odsunęłam się od jubilata i ruszyłam do pokoju, ale wpadłam na kogoś.
- Oh, Chan. - uśmiechnęłam się do niego. - Hej.
- Hej. - odwzajemnił gest i przeczesał włosy. - Myślałem, że nie przyjdziesz i zostawisz mnie samego.
- Nie zrobiłabym ci tego. - odparłam, wchodząc do salonu. - Jesteś moim przyjacielem.
Moje własne słowa zabolały bardziej, niż ciachnięcie nożem. Przywitałam się z pozostałymi gośćmi, którymi była prawie cała kadra pływacka plus znajomi z klasy Lee i pogrążyłam się z nimi w rozmowach na wszystkie możliwe tematy. Czułam czasem na sobie spojrzenie należące do Chana, ale nie chciałam na niego patrzeć, by nie dawać mu satysfakcji. Dalej prowadziłam ciekawą pogadankę z Jiwoon'em na temat biologi molekularnej i jej wpływu na życie. Oparłam się biodrem o kredens i słuchałam uważnie, co chłopak mówi, co jakiś czas kiwając głową i wybuchając z nim śmiechem. Mimo że byłam młodsza od zebranych o dobre 3-4 lata, to i tak dobrze wiedziałam o czym do mnie mówią i byłam w stanie dalej prowadzić rozmowę na tym samym, a czasem i wyższym, poziomie. 
- Daj rękę. - powiedział nagle Jiwoon, biorąc moją dłoń i kładąc ją na swojej klatce piersiowej. - Czujesz ? 
Jego serce biło jak oszalałe.
- Zawsze tak się dzieje, gdy jestem w towarzystwie. - wytłumaczył, cały czas trzymając moją dłoń. - Introwertyczna strona człowieka. 
Uśmiechnęłam się do niego ciepło, wczuwając się w bicie jego serca. Gdzieś z tyłu usłyszałam ciche: ,,Przepraszam", a po chwili Chan objął mnie w talii i położył brodę na ramieniu.
- O czym rozmawiacie ? - zapytał, a Jiwoon puścił moją dłoń, którą zabrałam.
- O biologii molekularnej. - odparłam. - I tak nic z tego nie zrozumiesz. 
- Jestem starszy. - rzucił, czochrając mi włosy.
- Ale ona wie więcej od ciebie, Chan. - powiedział Jiwoon ze śmiechem. - Może za ciebie egzaminy pisać. 
- Jeszcze drużynę przeciw mnie nastawiasz ? - stanął przede mną i spojrzał na mnie z góry. - Przepraszam cię Jiwoon na chwilę.
Patrzyłam na niego zdziwiona, ale nie długo, gdyż mój przyjaciel przerzucił sobie mni przez ramię i wyniósł z salonu do kuchni. Na miejscu postawił mnie na podłogę i zagrodził drogę ucieczki, patrząc w oczy. 
- I co teraz ? - zapytałam, rumieniąc się z powodu jego bliskości i intensywnego spojrzenia.
- Ty mi powiedz. - szepnął, zaciskając dłonie na blacie po obu moich stronach. - Nie bawi się ze mną.
- To ty jesteś jedynym, który się bawi. - rzuciłam i szybko zakryłam sobie usta dłonią. 
Chan milczał, wpatrując się we mnie jeszcze intensywniej, jednak jego policzki zaczęły nabierać różowego koloru. 
- To ty flirtowałaś z Jiwoon'em. - powiedział, przybliżając się. - Nie ja. 
- Tylko rozmawialiśmy. - oburzyłam się. - A z resztą, to nie jest rzecz, którą powinieneś się przejmować. 
- Ale dobrze wiem, że mnie lubisz. - moje oczy powiększyły się do wielkości księżyca w pełni. - Chcesz, żebym był zazdrosny ?
- Zazdro...nie. - powiedziałam, unikając jego wzroku. - Jeśli nawet, to i tak jestem we friendzone'ie, bo sam mnie w niego wpakowałeś. 
- Kto ci to powiedział ? 
- Twoje zachowanie. - przewróciłam oczami. - Przy okazji jestem małolatą, która i tak nie ma szans. A teraz się przesuń.
Blondyn nie zareagował, więc prześlizgnęłam się pod jego ramieniem i udałam się do salonu, jednak daleko nie zaszłam. Gwałtowny uścisk na łokciu i pociągnięcie do tyłu. 
- A jak ci powiem, że też cię lubię ? - zapytał Chan, patrząc na mnie z góry.
- A czy to będzie prawdziwe ?
- Tak. - przyciągnął mnie bliżej siebie i złączył nasze usta.
Wplątałam palce w jego jasne włosy, odwzajemniając pocałunek, którego doświadczyłam tylko w swoich snach.
- Ta twoja rozmowa z Jiwoon'em dała mi dużo do myślenia. - szepnął, odsuwając się na kilka milimetrów. - I twoja ręka na jego sercu ?... Myślałem, że go rozszarpię. 
- Taa jasne. - prychnęłam pod nosem z uśmiechem. - Nie wybaczę ci bawienia się moimi uczuciami. 
- Robiłem to, bo chciałem zobaczyć twoje rumieńce. - wytłumaczył swoje zachowanie. - I dalej będę to robił.
Już chciałam uderzyć do ścierką, ale do kuchni wszedł Felix z pytającym spojrzeniem. 
- Chodźcie do salonu. - powiedział po chwili milczenia. - Zaraz zaczynamy.




___________________________________
Witam !

Shocik dla ChansBabeJinx  ... mam nadzieję, że się podoba i, że mniej więcej tak to sobie wyobraziłaś.

Miłego dnia !

Stray Kids - Reakcje i one shot'y. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz